Na szczycie. Nieczysta gra. K.N. Haner
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Na szczycie. Nieczysta gra - K.N. Haner страница 6
– Sedricku, teraz ty. – Pastor uśmiechnął się i kiwnął głową w jego stronę.
Sed wziął moją obrączkę i szybko założył mi ją na palec, ściskając mocno moją dłoń. Och! Teraz byłam już tylko jego.
– Maleńka… – zaczął głośno i pewnie. Zazdrościłam mu tego opanowania. – Ślubuję ci zastąpić twojego Anioła Stróża, gdy ten będzie chciał wziąć urlop, kiedy będzie załamywał nad tobą ręce i skrzydła, ja wtedy będę… – W gardle stanęła mi jedna wielka gula. Myślałam, że wypowiedzenie własnej przysięgi to ogromne przeżycie, ale to… – Mnie nigdy nie zabraknie sił. Podam ci rękę, gdy będziesz tonęła, stanę twarzą w twarz, oko w oko z twoim wrogiem, nigdy nie będę się bać. – Kąciki ust mi zadrżały. Zaczęłam płakać, bo doskonale wiedziałam, o czym mówił. Boże, on tak mnie kochał. – Gdy wieczorem po ciężkim dniu zechcesz spać, ja wtedy będę odstraszać złe sny i szeptać ci czule do ucha: Nie bój się, śpij spokojnie, ja tu jestem, ochronię cię od wszelkiego zła. Ślubuję ci prawdę, tak piękną i tak zwyczajną, tę w słońcu i w deszczu. Prawda jest mocą, najważniejszą potęgą, niech prawdą będzie wypełnione nasze życie… – Skończył i nie wytrzymał. Przyciągnął mnie do siebie, pocałował w dłoń, na którą właśnie włożył mi obrączkę, i objął z całych sił. Dopiero teraz czułam, że on także drżał. To mój Sedrick. Szczery, kochany i najlepszy na całym świecie.
– Kocham cię… – wyszeptałam i podniosłam głowę, by spojrzeć prosto w jego cudowne szmaragdowe oczy.
– Ja ciebie też, maleńka. – Sedrickowi zadrżał głos, a po chwili spojrzał na pastora, czekając na to jedno zdanie.
Pastor uśmiechnął się szeroko.
– Strasznie im się śpieszy! – Rozbawiony rozejrzał się po gościach i dodał po chwili: – Ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować panią Mills, Sedricku!
– No nareszcie! – Sed nie czekał ani sekundy dłużej. Oderwał mnie od ziemi i mocno pocałował. To była jego obietnica, przepełniona miłością i pragnieniem.
Objęłam go i odwzajemniłam nasz pierwszy małżeński pocałunek. Gdzieś w tle usłyszałam wybuchy radości i oklaski, ale to nie miało dla mnie znaczenia. Najważniejsze było to, że całował mnie mój mąż.
– Jesteś mój – jęknęłam w jego usta, uśmiechając się szeroko.
– Od zawsze i na zawsze, maleńka. – Przygryzł moją wargę i ledwo udało nam się pohamować przy tych wszystkich ludziach.
– Ej, możecie już skończyć? Jeszcze wesele musi być! – Usłyszałam głos Simona stojącego niedaleko z małą Charlotte na rękach.
Oboje z Sedem spojrzeliśmy w stronę gości, wszyscy uśmiechali się szeroko i szczerze. To była najcudowniejsza chwila mojego życia.
– Przedstawiam wam panią Rebekę i Sedricka Millsów! – zakończył pastor, a Sed niespodziewanie chwycił mnie na ręce i pocałował ponownie, po czym ruszył środkiem do wyjścia z altany.
– Jeszcze prezenty i życzenia! – krzyknął za nami Erick.
– Każ wszystkim iść do ogrodu, my wrócimy za… – Sed spojrzał na mnie, a ja dyszałam z pragnienia, podniecenia i szczęścia. – Będziemy, jak wrócimy! – dodał i skierował się w stronę domu.
Pomachałam Erickowi i wszystkim gościom, którzy patrzyli w naszą stronę.
– Sed, a wypada tak? – zapytałam.
– To nasz ślub i nasze wesele. Nam wszystko wypada, maleńka. – Jednym ruchem przerzucił mnie sobie przez ramię, a ja pisnęłam i klepnęłam go w tyłek.
„Boże! Zaraz będę kochać się z moim mężem i nie mogłam się tego doczekać” – myślałam podekscytowana.
Minęliśmy namiot, w którym miało się odbyć wesele, i skierowaliśmy się w stronę parkingu.
– Nie idziemy do domu? – spytałam.
Wisiałam na jego ramieniu jak lalka, ale przynajmniej mogłam podziwiać jego cudowny tyłek i nie przepuściłam okazji, by mu dać kolejnego klapsa.
Sed zaśmiał się głośno i oddał mi z jeszcze większą siłą, dodatkowo ściskając mój pośladek.
– Nie. Mam ochotę na coś innego… – odpowiedział tajemniczo.
– Nie poczekamy do nocy poślubnej?
Usłyszałam, że znowu się śmieje, patrząc na mnie przez ramię.
– Mała, czy ty masz świadomość, co się dzieje w moich spodniach od momentu, w którym cię zobaczyłem przed ołtarzem?
– Widziałam! – Także się roześmiałam i znowu klepnęłam go w tyłek.
– Więc właśnie dlatego musimy się udać na stronkę, bym mógł jakoś wytrzymać te weselne dyrdymały.
– I gdzie to zrobimy? – Byłam bardzo ciekawa, co wymyślił mój szalony mąż. Tak! Boże, to był mój mąż.
– W domu jest za dużo ludzi, więc zostaje nam limuzyna… – Właśnie do niej podszedł i postawił mnie delikatnie na kostce brukowej. – Wsiadaj, mała, i zadzieraj kiecę! – dodał i uśmiechnął się bezczelnie, strzelając mi kolejnego klapsa w tyłek. Nie mogłam opanować śmiechu i zapiszczałam. Był cudownie seksowny w tym garniturze, ale to nadal mój Sed. Zboczony menedżer zespołu rockowego, który miał w sobie więcej z gwiazdy rocka niż z eleganckiego biznesmena. Wskoczyłam na tylne siedzenie, a on wparował zaraz za mną.
– I co teraz? – zapytałam i prowokacyjnie podciągnęłam suknię, by widział moją bieliznę i podwiązkę.
Oczy