Rebel Fleet. Tom 2. Flota Oriona. B.V. Larson
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Rebel Fleet. Tom 2. Flota Oriona - B.V. Larson страница 11
– Rozumiem. Zwariowaliście.
– Rozpoznaje pan?
– Jeszcze jak. To najbardziej podstępny, złowrogi, znienawidzony rodzaj jednostki w Galaktyce. Zbudowaliście okręt fazowy, co?
– Owszem. Walczył już pan z nimi. Nie tak łatwo było je pokonać, mimo lekkiego uzbrojenia.
Znów przyjrzałem się modułom i próbowałem wyobrazić sobie je złożone w całość. Okręt miał być długi i smukły, choć mniejszy niż jego pierwowzory z floty Imperium.
Budowali okręt fazowy tu, w ciemności. Jednostkę, która stawała się niewidzialna, pozostając częściowo w nadprzestrzeni, a częściowo w zwykłej przestrzeni. Wredny okręt nadający się do zasadzek na niczego niespodziewającego się przeciwnika albo do ucieczki od niebezpieczeństwa.
Jednostki tego typu były powolne, ale gdy udawało im się podlecieć bliżej, stawały się groźne. Zapewne ziemscy naukowcy rozważyli wszystkie opcje, zanim zdecydowali, jaki okręt wyślą na pierwszą ziemską wyprawę w głęboki kosmos.
Nie wiedziałem, co o tym myśleć, jako że nienawidziłem tych draństw, odkąd je pierwszy raz napotkałem. Zresztą tak samo jak każdy, kto kiedykolwiek służył we Flocie Rebeliantów.
8
– Teraz już łapię – powiedziałem. – Wszystko jasne. Wysyłacie okręt na zwiad. Po to mu tyle sensorów? Bo jest przede wszystkim jednostką szpiegowską?
– Owszem – odparł Abrams. Zrobił krok do przodu i przebiegł palcami po gładkim, ciemnym kadłubie. – Potrzebujemy informacji, Blake. Chyba nawet pan musi to rozumieć. Jesteśmy ślepi w kosmosie, na łasce każdej większej, starszej cywilizacji.
Miało to pewien sens. Zamaskowany okręt szpiegowski mógł zebrać cenne informacje.
Nie wierzyłem jednak, że dowództwo tylko to ma na myśli. Taki okręt był też śmiercionośny i tani w budowie.
Gdy Niemcy uznali, że nie stać ich na rozbudowę floty pancerników do walk z aliantami podczas drugiej wojny światowej, budowali U-Booty. Zamaskowane okręty kosmiczne podobnie mogłyby umożliwić Ziemi uczestnictwo w międzygwiezdnych konfliktach, choć byłaby to gra nie fair.
– No nie wiem. – Pokręciłem głową. – Kherom się to nie spodoba.
Podszedł bliżej z poważną miną.
– Wiemy o tym. Myśli pan, że nie wiemy? Przeskanowaliśmy dane Rebelii. Nie budują okrętów fazowych. Uważają je za niehonorowe.
– Ale uznaliście, że nie macie wyboru. Nie, jeśli macie konkurować z silniejszymi.
Odsunął się.
– Nie musimy konkurować. Na razie nie. Musimy wiedzieć, gdzie znaleźć wroga, ile ma okrętów i tak dalej.
Z rezerwą przyjrzałem się powstającemu okrętowi.
– To coś mogłoby wywołać wojnę, jeśli tylko zostanie wykryte przez nie tę flotę, co trzeba. Zdaje pan sobie sprawę, że te okręty są więcej niż nielubiane? Uważane są za zbrodniczy wynalazek Imperium.
Abrams zacisnął usta.
– Być może sprowadzenie tu pana było błędem.
– Nie, nie było – odezwał się głos za moimi plecami.
Obaj odwróciliśmy się i zobaczyliśmy dwugwiazdkowego generała lotnictwa. Nazywał się Vega i był tym samym facetem, którego spotkałem dawno temu pod Pentagonem. Włosy miał zgolone tak krótko, że wyglądał prawie jak całkowicie łysy.
Za nim szedł inny znajomy oficer – komandor porucznik Jones. Obaj z bardzo poważnymi minami.
– Również mieliśmy wrażenie, że ten okręt nie zostanie dobrze odebrany przez Kherów – stwierdził generał. – Rozumiemy pańskie obawy i jest w nich trochę racji. Ale musieliśmy to zrobić, Blake. Musieliśmy zaryzykować. Jeśli któraś z tych planet postanowi nas podbić, bez kosmicznej floty będziemy bezbronni.
Oczywiście była to prawda. Wziąłem głęboki oddech i wysłuchałem tego, co mieli do powiedzenia. Podejmowali ryzyko, ale każdy dzień na Ziemi bez własnej floty stanowił jeszcze większe zagrożenie.
Jakąś godzinę później zgromadziliśmy się w sali konferencyjnej. Znaleźli się tam Abrams, Jones i generał Vega. Po ich bokach siedziało sztywno jeszcze paru przydupasów. Ci słuchali uważnie, ale w milczeniu. Miałem poczucie, że to właśnie konflikt, o którym słyszałem, i że trwa już od jakiegoś czasu.
– Najwyższy czas na start – powiedział Abrams. – Już niemal skończyliśmy budowę.
– Musimy jeszcze przeszkolić w pełni załogę i poradzić sobie z kwestią antygrawitacji – oponował Vega.
Abrams wzruszył ramionami.
– To nie ma znaczenia. Poleci powoli, dużo poniżej maksymalnej mocy silników. W razie gdyby okręt miał doznać istotnej awarii, musimy wiedzieć to teraz. Potrzebujemy lotu testowego.
– Czy mogę coś wtrącić? – odezwałem się.
– Oczywiście, poruczniku – odparł generał Vega.
– Z całym szacunkiem, ale jestem jednym z niewielu Ziemian, którzy kiedykolwiek latali podobnym okrętem w otwartej przestrzeni. A nawet walczyłem z okrętem fazowym podobnym do tego i go pokonałem…
– Blake, do cholery! – wykrzyknął Abrams.
Pozostali dwaj byli zaskoczeni.
– Jakiś problem, doktorze? – Vega spojrzał na naukowca z ukosa.
Abrams wskazał na mnie długim palcem.
– Wiedziałem, że nie można panu ufać! Obiecywał pan, że nie będzie próbował wkręcić się do załogi tego okrętu. Szczegółowo oceniłem wszystkich astronautów z NASA, a także część ludzi z marynarki i lotnictwa. Pana nie było na mojej liście!
– Ależ, doktorku – odparłem z niewinną i zaskoczoną miną – muszę powiedzieć, że nie miałem takich intencji. Chciałem jedynie zaproponować konsultacje w kwestii pilotażu okrętu, jako że miałem już z takim do czynienia w otwartej przestrzeni. Ale skoro pan o tym wspomina, w pańskiej sugestii jest sporo sensu…
– Zamknij się, Blake! Nic nie sugeruję!
Generał Vega zdążył się wkurzyć.
– Abrams, możemy pana przeprosić na chwilę?
Naukowiec wpatrywał się w niego, w powietrzu czuć było napięcie.