Rebel Fleet. Tom 2. Flota Oriona. B.V. Larson

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Rebel Fleet. Tom 2. Flota Oriona - B.V. Larson страница 10

Rebel Fleet. Tom 2. Flota Oriona - B.V. Larson Rebel fleet

Скачать книгу

      – Może mi pan pokazać drogę do łazienki? – spytałem niewinnie. – To była długa podróż, a rano wypiłem trzy kawy.

      Spojrzał na mnie karcącym wzrokiem. Widać było, że nie kupuje mojej wymówki, ale przynajmniej przestał ględzić. Zaprowadził mnie do ubikacji, a ja na pokaz się odlałem.

      Gdy wyszedłem z kabiny, miałem nadzieję, że już go nie będzie. Niestety, zawiodłem się. Powiedział, że czas na lunch, i szedł ze mną aż do mesy.

      Kiedy zjedliśmy posiłek lepszy niż wojskowa średnia, spytałem, czy będę miał okazję zobaczyć swój stary okręt.

      – Chce pan zobaczyć „Młot”? Nie nową jednostkę?

      – Na pewno świetnie ją zaprojektowaliście. Ale raczej nie może się równać z oryginałem, musi pan to przyznać.

      Spojrzał na mnie, jakby połknął żabę.

      – Co ma pan na myśli?

      Wzruszyłem ramionami.

      – Wasz okręt to tania ziemska podróbka, nie? Ale póki jest sprawny, zapewne będzie musiał…

      Wyglądało na to, że uraziłem jego dumę. Od razu przeszedł do ofensywy.

      – Ulepszyliśmy niektóre elementy! – powiedział głośno. – System napędowy jest większy, o dziesięć procent wydajniejszy. To wystarczy, by nadać mu przyspieszenie tak wielkie, jak temu tak zwanemu „Młotowi”. Poza tym…

      – Aż tyle mocy, co? – przerwałem mu, żując bułkę. Nie była taka zła, gdy posmarować ją grubo masłem. – W takim razie musiało wam się udać skopiować system antygrawitacyjny.

      Wyraźnie osowiał i zamilkł.

      – Co się stało?

      – Trafił pan w czuły punkt. Nie udało nam się stworzyć duplikatu systemu antygrawitacyjnego Kherów. To bardzo delikatna sprawa z punktu widzenia fizyki. Wymaga misternego nałożenia na siebie pól o różnej sile…

      – Brzmi fajnie, doktorku. Ale zdaje sobie pan sprawę, że nie można latać z dużym przyspieszeniem bez antygrawitacji?

      – Inni już podnieśli tę kwestię. Nie ma potrzeby…

      – Jeśli spróbujecie, skończymy jak mielonka w puszce! – Pokręciłem głową.

      Zmrużył oczy i wpatrywał się we mnie przez chwilę.

      – Co się stało? – spytałem.

      Odchylił się na oparcie i westchnął.

      – Popełniłem błąd. Powinienem się tego spodziewać. Myślę, że pańskie podanie o pracę tutaj będzie musiało otrzymać odpowiedź odmowną.

      – Co? Miałem panu pomóc, pamięta pan?

      – Oczywiście, ale opierałem się na błędnych założeniach. Zdaję sobie teraz sprawę, że nie chce pan po prostu być świadkiem startu pierwszego ziemskiego okrętu międzygwiezdnego. Chce pan sam nim polecieć. To absolutnie wykluczone.

      No tak, chwilę wcześniej powiedziałem, że mielonką w puszce będziemy „my”, a nie po prostu załoga.

      – Proszę nie gadać głupstw. Wiem, że nie mam kwalifikacji, i nie jestem nawet zainteresowany. Mam dość latania między gwiazdami. To nie jest zbyt bezpieczna ścieżka kariery.

      Nie wyglądało na to, aby mi uwierzył. Nie był głupi.

      – Lepiej chyba zrezygnować z tego pomysłu.

      – A, rozumiem! – zawołałem. – Nie potrafi pan znieść jakiejkolwiek krytyki swojego projektu, co? Rozumiem. Mnóstwo jajogłowych się wkurza, gdy ktoś powie coś złego o ich wielkich metalowych dzieciach. Skoro tak, to nie chcę pracować nad Ikarem.

      Spojrzał na mnie spode łba, po czym obaj zamilkliśmy na prawie minutę. Przejrzałem jego blef i wyglądało na to, że uważnie nad tym rozmyśla. Tymczasem posmarowałem masłem kolejną bułkę.

      – Dobrze. Może pan zostać. Ale postawmy sprawę jasno. Nie będzie pan w załodze nowego okrętu. To się nie zdarzy. Jako członek Floty Rebeliantów zachowywał się pan nieodpowiedzialnie. Nie możemy sobie pozwolić na takie gierki. Rozumie mnie pan?

      – Doskonale, doktorku.

      – Dobrze więc. Chodźmy na dół.

      Nie wiedziałem nawet, że jest tu jeszcze jakiś dół. Abrams zaprowadził mnie do miejsca, gdzie znajdowały się świeże odwierty. Skała była tu bardziej szorstka i nieco jaśniejsza.

      Ciemne, stalowe schody prowadziły w dół. Poszedłem za naukowcem. Przed nami zapaliło się światło, a zgasło za naszymi plecami.

      – To nowa sekcja, świeżo wywiercona.

      – Przepraszam, doktorku, ale przez tę dziurę ciężko byłoby chyba przecisnąć okręt kosmiczny.

      – Jest jeszcze inny szyb, prowadzący bezpośrednio do głównej rampy i wyjścia. Jeszcze nie połączono go z głównym korytarzem. Gdy będziemy gotowi, zespolimy oba tunele i wywieziemy moduły na zewnątrz.

      – Jest to jakiś plan. Ale budowanie okrętu w hangarze byłoby prostsze.

      Zatrzymał się i spojrzał mi w oczy.

      – Ma pan rację. Tylko że nie mogliśmy ryzykować. Jones pokazał panu ich sondy inwigilacyjne, prawda? Te systemy szpiegowskie wykryłyby wszystko, co próbowalibyśmy zbudować na powierzchni. To miejsce jest naszą najlepszą szansą, by temu zapobiec.

      Szliśmy dalej w milczeniu. Gdy w końcu dotarliśmy do większego pomieszczenia, oszacowałem, że musimy być jakieś pięć pięter pod głównym kompleksem.

      Wtedy ujrzałem coś niesamowitego. Nie był to jeszcze cały okręt, ale zobaczyłem jego szkielet.

      Budowano go modułowo. Każdy z modułów był mniej więcej wielkości furgonetki. Miał już kajuty dla załogi, rufowe silniki… nie, dwa zestawy silników, na obie strony. Widziałem też duże cylindryczne zbiorniki, zapewne na jakiegoś rodzaju paliwo.

      – Co to takiego? – spytałem. – Ten wielościan?

      – Rdzeń sieci sensorów.

      – Wielki i odsłonięty. Jaki okręt bojowy ma coś takiego na wierzchu?

      Spojrzał na mnie jak na idiotę.

      – To nie żaden pancernik, ­Blake. To okręt eksploracyjny. Minimalnie uzbrojony.

      Szczęka mi opadła. Wszystko, co wiedziałem o wszechświecie poza Układem Słonecznym, wskazywało na to, że panuje tam jeden wielki chaos.

      – Ta łajba nie nadaje

Скачать книгу