Byłem żałosnym dupkiem – czyli jak żyć z sensem. John Kim
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Byłem żałosnym dupkiem – czyli jak żyć z sensem - John Kim страница 6
Na przeciwległym biegunie leży to, co określam jako postawę „dzięki mnie”. Ego ma znaczenie marginalne. Dlatego że tu nie chodzi o ciebie. Jesteś jedynie łącznikiem, a jakaś siła wyższa za twoim pośrednictwem pracuje na to, żebyś pokazał światu swoje niepowtarzalne zdolności. To jest stan najwyższej władzy. Jednak by go osiągnąć, musisz uwierzyć w siłę wyższą. Tu nie chodzi o ciebie. I kiedy przestaniesz sprowadzać wszystko do siebie, zyskasz władzę.
Ego sprawia, że się wycofujemy. Ale wyznając zasadę, że życie toczy się „dzięki mnie”, bez całej tej miłości własnej, która zaślepia cię i ciągnie w dół, stajesz się nieustraszony. Kiedy ktoś cię rzuca, godzisz się z tym i żyjesz dalej. Owszem, możesz odczuwać ból czy nawet gniew. Tyle że przepracowujesz ten gniew i koniec końców życzysz tej drugiej osobie jak najlepiej. Jeśli ktoś zajeżdża ci drogę, współczujesz mu, podchodzisz do niego z empatią. Masz w sobie więcej litości i zdolności wybaczania. Nikt ci niczego nie odbiera. To ty kontrolujesz sytuację. Masz władzę.
Jeśli chcesz dokonać czegoś wielkiego, zrobić wyłom we wszechświecie, musisz żyć na zasadzie „dzięki mnie”.
Postawy życiowe w pigułce:
Postawa niezmienna („wszystko na złość mnie”): Może jestem dobry, może nie. Gdy coś mnie zirytuje, poddaję się. Nie lubię wyzwań. Po każdej porażce jestem do niczego. Powtarzaj mi, że jestem mądry. Twój sukces powoduje, że czuję się zagrożony. O wszystkim decydują moje zdolności.
Postawa skierowana na rozwój („wszystko dzięki mnie”): Jestem w stanie nauczyć się wszystkiego, co zechcę. Gdy coś mnie zirytuje, robię swoje jakby nigdy nic. Lubię mierzyć się z wyzwaniami. Każda porażka czegoś mnie uczy. Powtarzaj mi, że się staram ze wszystkich sił. Twój sukces mnie inspiruje. O wszystkim decydują moje wysiłki oraz podejście do życia.
# 5
Nie bądź gówniarzem do kwadratu
No dobra, prawda jest taka, że każdy mężczyzna na jakimś etapie życia był albo będzie gówniarzem.
Oto przykłady tego, co cechuje gówniarza: Kupowanie bajeranckiego żółtego ferrari, by pokazać, że mnie na nie stać; nie dlatego, że lubię sportowe samochody, tylko po to, by szpanować, gdziekolwiek podjadę. Złe traktowanie osób starszych i dzieci. Przeglądanie się w każdym mijanym lustrze. Noszenie ordynarnych tatuaży, żeby zwrócić na siebie uwagę. Stawianie włosów na żel. Brak umiaru w piciu alkoholu. Obmacywanie kobiet. Wszczynanie bójek, jeśli się zna jakieś sztuki walki. Opalenizna rodem z solarium. Zęby, które świecą w ciemności. Chodzenie w ciemnych okularach po domu. Stałe kontrolowanie partnerki. Hałaśliwe zachowanie w towarzystwie, przekrzykiwanie wszystkich. Prezerwatywy smakowe. Okrucieństwo wobec zwierząt. Wyprzedzenie auta, które zajechało nam drogę, i gwałtowne hamowanie. Niedawanie napiwków. Rzucanie kluczyków do samochodu parkingowemu, zamiast podania mu ich do ręki. Przesadne spryskiwanie się wodą kolońską. Żądanie sprowadzenia kierownika lokalu, kiedy jemy w towarzystwie. Dekolty w serek do samego pępka. Puszczanie muzyki w aucie tak głośno, że pasażerowie nie są w stanie rozmawiać. Zachowania psychopatyczne. Rajdy motocyklami po mieście z szaleńczą prędkością. Znęcanie się nad słabszymi. Przeklinanie oraz używanie obrazowych seksualnych porównań w obecności kobiet. Szastanie napiwkami, by zaimponować innym. Olewanie znajomych. Pytanie ludzi, których ledwie znamy, o wysokość ich zarobków. Przechwalanie się, że sam nie wiesz, ile zarabiasz. Wydawanie na siłowni takich dźwięków, jakby to była porodówka. Przechodzenie przez jezdnię na czerwonym, kiedy wszyscy inni czekają na zielone. Agresywne zachowanie się za kierownicą. Brawurowe prowadzenie samochodu. Oczekiwanie, że kobieta pokryje połowę rachunku, chociaż to my zaprosiliśmy ją na pierwszą randkę do restauracji. Przerywanie innym w pół zdania. Paskudne traktowanie rodziców. Bekanie w miejscach publicznych. Wyśmiewanie innych. Obgadywanie ludzi. Przechwalanie się znajomościami. Wypytywanie partnerki, niby „przez ciekawość”, z iloma mężczyznami spała, a potem zarzucanie jej rozwiązłości. Poniewieranie podwładnymi, wykorzystywanie wyższej pozycji zawodowej do molestowania seksualnego podległych osób.
To zaledwie garść przykładów i jestem stuprocentowo pewny, że sam mam na sumieniu sporo z nich.
Takie zachowania tylko pozornie dodają siły, a tak naprawdę obnażają nasz brak pewności siebie. W dodatku wszyscy to widzą. Rozmawiają o nas i plotki zaczynają krążyć. Z perspektywy czasu widzę, że najczęściej wtedy strugałem chojraka, gdy pewność siebie całkiem mnie opuszczała. Zachowywać się jak gówniarz, to jakby włączyć podczerwień ujawniającą nasze lęki i obawy. W moim wypadku objawiło się to tym, że woda sodowa uderzyła mi do głowy. Wziąłem na wspólnika faceta zajmującego się promocją klubów, licząc na to, że wypromuję naszą rodzinną restaurację w Hollywood jako malowniczy klub nocny dla sławnych i bogatych. Trwało to około roku, ale cóż to był za okres… Zwariowany! Wtedy, w roku 2001, kiedy królował hip-hop, a kluby w Hollywood wyrastały jak grzyby po deszczu, nasz mały interes upodobali sobie tacy celebryci jak Paris Hilton czy Fred Durst. Pośród tych sław i przepychu mój brak pewności siebie sięgnął zenitu. Miałem wrażenie, że jestem jednym z tych luzaków, a zarazem czułem, że do nich nie pasuję. Nie byłem bogaty ani sławny. Byłem chłopakiem z innego podwórka. Ale żeby się dopasować, musiałem udawać, że jest inaczej. Chcąc zdobyć ich aprobatę, stawiałem im kolacje po sześćset dolarów. Celowo przysiadałem się do stolików obleganych przez tych „na świeczniku”, mimo że nikogo z nich nie znałem osobiście. Co wieczór robiłem za pozera, a to naprawdę wykańcza. Nie budowałem własnego charakteru. Stawałem się karykaturą samego siebie.
Gówniarstwo
Gówniarstwo pięknie opisali Robert Moore i Douglas Gillette w książce King, Warrior, Magician, Lover: Rediscovering the Archetypes of the Mature Masculine:
Handlarz narkotyków; polityk, który kluczy i unika odpowiedzi; gość, który bije żonę; notorycznie zrzędzący szef; przebojowy menedżer niskiego stopnia; niewierny mąż; firmowy potakiwacz; mierny doradca na studiach magisterskich; pastor „świętszy od Boga”; członek gangu; ojciec, który nigdy nie ma czasu, by wpaść na występy szkolne córki; trener wyszydzający swoich najlepszych sportowców; terapeuta podświadomie atakujący swoich pacjentów za to, że usiłują „błyszczeć”, i namawiający ich na normalność i szarzyznę; japiszon… wszyscy oni mają ze sobą coś wspólnego. Są chłopcami udającymi mężczyzn. Tyle że robią to całkiem szczerze, ponieważ nikt im nie pokazał, jak postępuje dojrzały mężczyzna… ich skłonność do kontrolowania innych, do gróźb i wrogich postaw, nieustannie mylimy z siłą. A naprawdę ten ktoś okazuje głęboko ukrytą, skrajną bezbronność i słabość; bezbronność zranionego chłopczyka.
To, że większość facetów ma obsesję na punkcie niedojrzałych etapów rozwoju, jest druzgocące. Wczesnymi fazami rozwoju rządzą mechanizmy typowe dla wieku chłopięcego. Jeśli dopuścimy do tego, by zawładnęły nami po wkroczeniu w dorosłość, jeśli ego nie dokonuje prawidłowej oceny i nie przekształca archetypów wieku chłopięcego w archetypy dojrzałej męskości, wówczas