Inferno. Дэн Браун

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Inferno - Дэн Браун страница 18

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Inferno - Дэн Браун

Скачать книгу

wyjaśniła Sienna – z mieszadłem.

      Langdon słyszał o podobnych mieszadłach wykorzystywanych w pojemnikach z farbą w sprayu – poruszając się wewnątrz, kulki pomagały rozmieszać lakier, gdy potrząsało się opakowaniem.

      – W środku jest jakaś fosforescencyjna mieszanka – stwierdziła Sienna – albo bioluminescencyjny organizm, który zaczyna świecić, gdy jest pobudzany.

      Langdon miał inne zdanie na ten temat. Chociaż widywał wcześniej chemiczne latarki i bioluminescencyjny plankton, który świecił, gdy wpłynęło się w niego łodzią, teraz był niemal pewien, że ukryta w pieczęci fiolka nie zawiera niczego podobnego. Przekręcił wolno cylinder jeszcze kilka razy, przerywając, gdy pojawiało się światło, a potem zbliżał rozjarzony koniec do wnętrza dłoni. Zgodnie z oczekiwaniem zobaczył czerwonawy blask na skórze.

      Dobrze wiedzieć, że nawet osoba o IQ wyższym od dwustu może się czasem mylić.

      – Spójrz – powiedział i zaczął potrząsać gwałtownie pieczęcią. Zawartość zagrzechotała szaleńczo.

      Sienna odskoczyła.

      – Co ty wyprawiasz?

      Nie przestając potrząsać pieczęcią, Langdon podszedł do kontaktu i wyłączył światło, pogrążając kuchnię we względnych ciemnościach.

      – W środku nie ma żadnej próbówki – powiedział, wciąż machając ręką z całych sił. – To tylko wskaźnik Faradaya.

      Langdon dostał kiedyś podobne urządzenie od jednego ze studentów – idealny dar dla wykładowcy, który nie cierpi wymieniać baterii i któremu nie przeszkadza konieczność potrząsania wskaźnikiem co kilka sekund, aby przekształcić energię kinetyczną w elektryczność. Ilekroć poruszyło się tym urządzeniem, umieszczona w jego środku kulka potrącała kilka blaszek, generując w ten sposób prąd. Jak widać, ktoś wpadł na pomysł, by umieścić podobne urządzonko we wnętrzu ozdobionej rzeźbami kości – tworząc z niej starożytny pokrowiec dla nowoczesnej elektronicznej zabawki.

      Gdy wystająca końcówka rozjarzyła się wystarczająco mocno, Langdon uśmiechnął się do Sienny.

      – Czas na przedstawienie.

      Skierował ukryty wewnątrz kościanej pieczęci wskaźnik na jedyną wolną i płaską powierzchnię w kuchni. Kiedy ściana się rozświetliła, doktor Brooks wstrzymała oddech. Jednakże Robert był jeszcze bardziej zdziwiony niż ona.

      Na ścianie pojawiła się nie pojedyncza czerwona kropka lasera, lecz fotografia w wysokiej rozdzielczości, jak gdyby wskaźnik był czymś w rodzaju staromodnego rzutnika slajdów.

      Mój Boże! Nic dziwnego, że mam wizje śmierci…

      Ręka Robertowi zadrżała, gdy chłonął makabryczną scenę rzucaną na ścianę. Stojąca obok niego Sienna zasłoniła usta dłonią i zrobiła krok do przodu, wyraźnie zafascynowana widokiem.

      Scena rzucana na ścianę z rzeźbionej kości przedstawiała ponury olejny obraz ludzkiej męki – tysiące dusz cierpiało tortury w kolejnych kręgach piekieł. Piekło przedstawiono jako przekrój wydrążonego w ziemi leja, który nie miał dna. Podzielono go na tarasy reprezentujące coraz większe męki. Wszystkie poziomy wypełnione były cierpiącymi grzesznikami.

      Langdon bez trudu rozpoznał ten obraz.

      Arcydzieło znajdujące się przed jego oczami – La Mappa dell’Inferno – zostało namalowane przez jednego z największych mistrzów włoskiego renesansu, Sandra Botticellego. Mapa Piekieł – skomplikowany plan świata podziemnego – była jedną z  najstraszliwszych wizji zaświatów, jaką kiedykolwiek stworzono. Mroczny, ponury i przerażający obraz potrafił poruszyć nawet człowieka współczesnego. W odróżnieniu od pełnych życia i barw dzieł, takich jak Primavera czy Narodziny Wenus, Botticelli namalował Mapę Piekieł, wykorzystując jedynie przygnębiającą paletę czerwieni, sepii i brązów.

      Langdon poczuł nagle, że wraca mu ból głowy. Po raz pierwszy jednak od chwili przebudzenia w szpitalu miał wrażenie, że fragment układanki trafia na swoje miejsce. Jego halucynacje zostały wywołane obejrzeniem tego słynnego arcydzieła.

      Musiałem studiować Mapę Piekieł Botticellego, uznał. W  dalszym ciągu nie miał pojęcia, dlaczego to robił.

      Chociaż wizja przedstawiona na obrazie była niezwykle poruszająca, Robert bardziej się przejął pochodzeniem dzieła niż jego treścią. Doskonale wiedział, że inspiracja zrodziła się nie w  umyśle Botticellego, lecz człowieka, który żył dwa wieki wcześniej.

      Jedno arcydzieło zainspirowało kolejne.

      Mapa Piekieł Botticellego była hołdem złożonym czternastowiecznej księdze, którą obecnie zalicza się do największych osiągnięć literatury. Wizja piekła w niej przedstawiona porusza ludzi do dzisiaj.

      Mowa o Piekle Dantego.

      Po drugiej stronie ulicy Vayentha wspięła się cicho po schodach technicznych i ukryła na tarasie dachu uśpionego wciąż Pensione la Fiorentina. Langdon podał pracownikowi konsulatu nieistniejący numer pokoju i fałszywy adres – „lustrzane spotkanie”, jak je nazywano w branży, było typową techniką wywiadowczą pozwalającą na ocenę sytuacji przed ujawnieniem swojego położenia. Problem polegał na tym, że wskazane miejsce musiało być widoczne z prawdziwej kryjówki.

      Vayentha znalazła dobrze osłonięty punkt obserwacyjny na dachu, skąd miała doskonały widok na okolicę. Uważnie zlustrowała kamienicę naprzeciwko.

      Pański ruch, panie Langdon.

      W tym samym momencie Zarządca wyszedł na mahoniowy pokład Mendacium i odetchnął głęboko, rozkoszując się słonawą atmosferą Adriatyku. Jacht był jego domem od wielu lat, tymczasem seria niefortunnych zdarzeń we Florencji zagroziła wszystkiemu, co posiadał.

      Sprawczynią tych kłopotów była jego agentka polowa, Vayentha, i chociaż po zakończeniu misji spotka ją zasłużona kara, na razie wciąż potrzebował jej na miejscu.

      Lepiej, żeby odzyskała kontrolę nad tym bajzlem.

      Za jego plecami rozległy się odgłosy szybkich kroków. Zarządca odwrócił się i dostrzegł jedną ze swoich analityczek.

      – Sir? – odezwała się zdyszana kobieta. – Mamy nowe informacje. – Jej głos był znakomicie słyszalny w chłodnym porannym powietrzu. – Wygląda na to, że Robert Langdon sprawdzał przed chwilą swoje konto pocztowe na Harvardzie. Robił to z  niezamaskowanego adresu IP… – przerwała, spoglądając prosto w oczy szefa. – Możemy namierzyć jego obecną kryjówkę.

      Zarządca nie potrafił uwierzyć, że ktoś może być aż tak głupi.

      To zmienia obraz rzeczy…

      Splótł dłonie za plecami i wbiwszy spojrzenie w odległą linię brzegową, zaczął się zastanawiać.

      – Znamy pozycję zespołu Inwigilacji i Wsparcia Operacyjnego?

      – Tak,

Скачать книгу