Inferno. Дэн Браун
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Inferno - Дэн Браун страница 25
Robert pokazał kolejny slajd ze słynnym freskiem Domenica di Michelino, na którym Dante stoi za murami Florencji, dzierżąc w dłoniach egzemplarz Boskiej komedii. W tle widać było też tarasową górę czyśćca wznoszącą się nad wrotami piekieł. Obraz ten wisi obecnie we florenckiej katedrze Santa Maria del Fiore, znanej powszechnie jako Il Duomo.
– Jak zapewne wielu z państwa odgadło – kontynuował Langdon – Boska komedia została napisana językiem ludu. Dzięki temu zabiegowi jej genialnie przedstawione warstwy: religijna, historyczna, polityczna, filozoficzna oraz liczne komentarze społeczne przeplatające się z czystą fikcją mogły trafić do mas. Poemat ten stał się filarem włoskiej kultury, a styl Dantego doczekał się kodyfikacji we współczesnym języku… – Robert przerwał na moment dla zwiększenia efektu, a potem dodał szeptem: – Moi drodzy, nie jesteśmy w stanie przecenić wpływu, jaki dzieła Dantego Alighieri wywarły na przyszłe pokolenia. Nie ma chyba drugiego takiego dzieła literackiego, malarskiego bądź muzycznego, z wyjątkiem oczywiście Pisma Świętego, które zainspirowałoby tylu twórców do hołdów, naśladownictw, wariacji i zapożyczeń.
Po wyliczeniu długiej listy znanych kompozytorów, malarzy i pisarzy, którzy tworzyli dzieła inspirowane poematem Dantego, Langdon rozejrzał się po zebranych.
– Czy na sali znajduje się jakiś autor?
Niemal jedna trzecia gości uniosła ręce. Robert spoglądał na nich ze zgrozą.
No, no, albo mam najbardziej utalentowaną widownię na świecie, albo doczekaliśmy się ery elektronicznego self-publishingu.
– Cóż, jako autorzy zapewne wiecie, że pisarze cenią sobie najbardziej blurby, te króciutkie opinie, które jeden twórca pisze drugiemu, by zachęcić ludzi do kupowania jego książek. Wyobraźcie sobie, że blurby istniały także w średniowieczu. A Dante otrzymał ich całkiem niemało.
Langdon znów zmienił slajd.
– Nie chcielibyście mieć czegoś takiego na skrzydełku waszej książki?
Po ziemskim padole nigdy nie stąpał mąż większy od niego
Szmer zaskoczenia przemknął po sali.
– Tak – potwierdził Robert. – To ten sam Michał Anioł, którego dzieła zdobią Kaplicę Sykstyńską i który stworzył Dawida. Człowiek ten nie dość, że był genialnym malarzem i mistrzem dłuta, to jeszcze całkiem nieźle radził sobie z poezją. Opublikował przeszło trzysta utworów, wliczając w to jeden zatytułowany Dante, a dedykowany pisarzowi, którego przejmująca wizja piekieł była dla niego inspiracją przy tworzeniu Sądu Ostatecznego. Jeśli mi nie wierzycie, przeczytajcie raz jeszcze trzecią pieśń Piekła, a potem idźcie do Kaplicy Sykstyńskiej, gdzie tuż nad ołtarzem ujrzycie znajomy obraz. – Zaprezentował slajd, na którym potężnie umięśniona bestia bierze zamach ogromnym wiosłem na kulących się ludzi. – To dantejski piekielny przewoźnik, Charon, tłukący ociągających się pasażerów. – Pokazał kolejny slajd przedstawiający inny fragment fresku Michała Anioła, tym razem był to ukrzyżowany mężczyzna. – To zaś Haman, który wedle Pisma Świętego został skazany na śmierć przez powieszenie. W poemacie Dantego został on jednak ukrzyżowany. I jak widzicie, Michał Anioł umieścił w Kaplicy Sykstyńskiej wersję Dantego, a nie tę z Biblii. – Langdon uśmiechnął się i raz jeszcze zniżył głos. – Tylko nie mówcie o tym papieżowi…
Słuchacze wybuchnęli śmiechem.
– Dante przedstawił w Piekle przerażające wizje cierpienia i mąk, jakich do tej pory świat nie widział. Doskonałość jego warsztatu literackiego ukształtowała pojęcie piekła, które przetrwało do naszych czasów… – Zamilkł na moment. – Możecie mi wierzyć, Kościół katolicki ma za co dziękować Dantemu Alighieri. Jego Piekło przerażało wiernych przez całe stulecia. Nie wątpię, że liczba uczęszczających na msze potroiła się po premierze tego dzieła. – Znów pojawił się nowy slajd. – I tak dochodzimy do powodu, dla którego zebraliśmy się tutaj.
Na ekranie pojawił się tytuł jego wykładu: BOSKI DANTE: SYMBOLE PIEKIEŁ.
– Krajobraz piekła Dantego jest przepełniony symboliką i ikonografią do tego stopnia, że często trzeba całego semestru, by go omówić. Sądzę więc, że najlepszym sposobem na poznanie symboliki, którą Alighieri wypełnił świat podziemi, będzie wyruszenie z nim w podróż… za wrota piekieł. – Langdon podszedł do krawędzi sceny, by zmierzyć wzrokiem zgromadzony tłum. – A skoro planujecie wypad do królestwa Szatana, sugerowałbym, abyście zaopatrzyli się w mapę. Nie ma chyba dokładniejszego planu zaświatów niż Mapa Piekieł namalowana przez Sandra Botticellego. – Nacisnął klawisz na pilocie i przed widownią pojawił się złowieszczy obraz La Mappa dell’Inferno. Usłyszał kilka westchnień i jęków, gdy ludzie skupili wzrok na okrucieństwach dokonywanych w głębi lejowatej podziemnej jaskini. – W odróżnieniu od wielu innych artystów Botticelli pozostał wierny wizjom przedstawionym w tekście Dantego. Szczerze mówiąc, spędził tak wiele czasu na lekturze tego poematu, że wielki historyk sztuki Giorgio Vasari stwierdził, iż obsesja na punkcie Dantego doprowadziła do „wielu zawirowań w jego życiu osobistym”. Botticelli stworzył kilkadziesiąt dzieł inspirowanych utworami Dantego, lecz to właśnie Mapa Piekieł jest dzisiaj najbardziej znana. – Langdon odwrócił się, by wskazać lewy górny róg obrazu. – Naszą podróż rozpoczniemy tutaj, na poziomie ziemi, w miejscu, w którym widzicie odzianego w szkarłatną szatę Dantego i jego przewodnika Wergiliusza, stojących u wrót piekieł. Stamtąd wyruszymy w dół, aby pokonać dziewięć kręgów piekieł i stanąć twarzą w twarz z…
Szybko zmienił slajdy, przywołując wizerunek Szatana – a raczej wielkie powiększenie jego postaci z tego samego obrazu Botticellego: przerażającego trzygłowego Lucyfera pożerającego troje ludzi naraz, po jednym każdą parą ust.
Usłyszał zbiorowe jęknięcie tłumu.
– Oto zapowiedź czekających nas atrakcji – obwieścił. – Dzisiejszą podróż zakończymy spotkaniem z tą oto przerażającą postacią. To dziewiąty krąg piekieł, miejsce, w którym rezyduje sam Szatan. Aczkolwiek… – Langdon zawiesił głos – dotarcie tam to zaledwie połowa zabawy. Zatem cofnijmy się nieco… i stańmy ponownie u wrót, gdzie rozpoczyna się nasza podróż.
Przywołał kolejny slajd, tym razem z drzeworytem Gustave’a Doré przedstawiającym mroczny otwór wykuty w surowym klifie. Napis nad nim głosił: TY, KTÓRY WCHODZISZ, ŻEGNAJ SIĘ Z NADZIEJĄ.
– Zatem… – zagadnął, uśmiechając się szeroko. – Gotowi na wejście?
Usłyszał odległy pisk opon i audytorium natychmiast zniknęło mu sprzed oczu. Poczuł, że leci do przodu, zderzając się z plecami Sienny. Moped zatrzymał się raptownie na samym środku viale Machiavelli.
Robert wyprostował się, wciąż rozmyślając o majaczących przed nim wrotach piekieł, i dopiero po chwili zrozumiał, gdzie się znajduje.
– Co się dzieje? – zapytał.
Sienna wskazała na znajdującą się w odległości trzystu metrów Bramę Rzymską – starożytny kamienny portal, przez który wjeżdżano do dawnej Florencji.
– Robercie,