Ciemniejsza strona Greya. Э. Л. Джеймс
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Ciemniejsza strona Greya - Э. Л. Джеймс страница 32
– Cieszę się, że zostawiłaś długie – mówi, idąc ku mnie. Oczy mu błyszczą. Bierze pasmo włosów w palce. – Jakie miękkie – mruczy, patrząc na mnie. – Nadal się na mnie gniewasz?
Kiwam głową, a on się uśmiecha.
– A konkretnie za co?
Przewracam oczami.
– Mam ci pokazać listę?
– To jest taka lista?
– I to długa.
– Możemy omówić ją w łóżku?
– Nie. – Dąsam się niczym mała dziewczynka.
– W takim razie podczas lunchu. Jestem głodny, i nie mam na myśli jedynie jedzenia. – Obdarza mnie lubieżnym uśmiechem.
– Nie dam ci się omotać tymi twoimi sztuczkami.
Tłumi uśmiech.
– Co konkretnie panią gryzie, panno Steele? Wyrzuć to z siebie.
No dobrze.
– Co mnie gryzie? Cóż, po pierwsze, poważne naruszenie mojej prywatności, fakt, że zabrałeś mnie w miejsce, gdzie pracuje twoja dawna kochanka i gdzie miałeś w zwyczaju zabierać wszystkie swoje kochanki na woskowanie różnych części ciała, potraktowałeś mnie na ulicy, jakbym miała sześć lat, no a na dodatek pozwoliłeś się dotknąć tej swojej pani Robinson! – kończę piskliwie.
Unosi brwi. Po jego dobrym humorze nie został już nawet ślad.
– Dość długa ta lista. Ale pozwól, że podkreślę raz jeszcze: ona nie jest moją panią Robinson.
– Może cię dotykać.
Zasznurowuje usta.
– Wie gdzie.
– Co chcesz przez to powiedzieć?
Przeczesuje obiema dłońmi włosy i na chwilę zamyka oczy, jakby czekał na jakieś boskie wskazówki. Przełyka ślinę.
– Ty i ja nie mamy żadnych zasad. Nigdy nie byłem w związku pozbawionym zasad i nigdy nie wiem, gdzie zamierzasz mnie dotknąć. Denerwuję się tym. Twój dotyk… – urywa, szukając odpowiednich słów. – Po prostu znaczy więcej… dużo więcej.
Więcej? Jego odpowiedź niezwykle mnie zaskakuje. No i znowu wisi między nami to krótkie słowo, znaczące tak wiele.
Mój dotyk znaczy… więcej. I jak mam się oprzeć, kiedy mówi mi takie rzeczy? Szare oczy szukają moich, pełne niepokoju.
Niepewnie wyciągam rękę i niepokój przekształca się w strach. Christian cofa się, a ja opuszczam rękę.
– Granica bezwzględna – szepcze, a na jego twarzy malują się ból i panika.
Moje rozczarowanie bierze górę.
– Jak byś się czuł, gdybyś nie mógł mnie dotykać?
– Zdruzgotany i pozbawiony tego, co najważniejsze – odpowiada natychmiast.
Och, mój Szary. Kręcę głową i uśmiecham się blado. Christian wyraźnie się odpręża.
– Pewnego dnia będziesz mi musiał powiedzieć, dlaczego to akurat jest granicą bezwzględną.
– Pewnego dnia – mruczy i w ułamku sekundy pozbywa się swej bezbronności.
Jak to możliwe, że tak szybko przeskakuje z nastroju w nastrój? To najbardziej zmienna osoba, jaką znam.
– No więc wracając do twojej listy. Naruszenie prywatności. – Krzywi się. – Bo znam numer twojego konta?
– Tak, to oburzające.
– Robię wywiad w przypadku wszystkich moich uległych. Pokażę ci. – Odwraca się i rusza w stronę gabinetu.
Posłusznie idę za nim. Z zamkniętej na klucz szafki na dokumenty wyjmuje szarą teczkę. Widnieje na niej napis: ANASTASIA ROSE STEELE.
O kurwa. Piorunuję go wzrokiem.
Wzrusza przepraszająco ramionami.
– Możesz to wziąć – mówi cicho.
– Wielkie dzięki – warczę. Przeglądam zawartość. Ma kopię mojego aktu urodzenia, na litość boską, moje granice bezwzględne, NDA, umowę, o rany, numer ubezpieczenia zdrowotnego, życiorys, historię zatrudnienia. – Więc wiedziałeś, że pracuję u Claytona?
– Tak.
– To nie był zbieg okoliczności. Nie zjawiłeś się tam przypadkowo?
– Nie.
Nie wiem, czy mam się wściekać, czy cieszyć.
– Ale to popieprzone. Wiesz o tym?
– Ja tak tego nie postrzegam. Robiąc to, co robię, muszę zachować środki ostrożności.
– Ale to informacje prywatne.
– Nie robię niewłaściwego użytku z tych informacji, Anastasio. Zresztą każdy mógłby je zdobyć, gdyby tylko się trochę postarał. Potrzebuję ich, aby sprawować kontrolę. Zawsze tak robiłem. – Z jego twarzy nic się nie da wyczytać.
– Ależ robisz z nich niewłaściwy użytek. Przelałeś na moje konto dwadzieścia cztery tysiące dolarów, których nie chcę.
Zaciska usta.
– Już ci mówiłem. Tyle Taylorowi udało się dostać za twoje auto. Trudne do uwierzenia, wiem, ale tak właśnie było.
– Ale audi…
– Anastasio, masz pojęcie, jak duże są moje dochody?
Rumienię się.
– A po co mi to? Nie muszę wiedzieć, jaka kwota znajduje się na twoim koncie, Christianie.
Spojrzenie staje się łagodniejsze.
– Wiem. To jedna z rzeczy, które w tobie kocham.
Wpatruję się w niego zszokowana. Które we mnie kocha?
– Anastasio, zarabiam mniej więcej sto tysięcy dolarów na godzinę.
Opada mi szczęka. To nieprzyzwoicie ogromna kwota.
– Dwadzieścia cztery tysiące to nic. Samochód, książki o Tess, ubrania, to wszystko nic. – Głos ma miękki.
Patrzę na niego. On naprawdę tego nie rozumie. Zadziwiające.
– Gdybyś