Subtelna prawda. Джон Ле Карре

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Subtelna prawda - Джон Ле Карре страница 17

Жанр:
Серия:
Издательство:
Subtelna prawda - Джон Ле Карре

Скачать книгу

dokładnie i prywatnie jest J. Crispin? I „J” to skrót od czego? W Obronie za kadencji Quinna wybuchł jakiś skandal. Był w niego zamieszany Crispin. Wszędzie słyszę to nazwisko, ale nikt nie chce mi nic powiedzieć, i to mnie przeraża. Ktoś nawet nazwał go ośmiornicą, która opętała Quinna.

      Laura przygląda mu się bardzo błyszczącymi oczami, odwraca wzrok i znów patrzy z takim wyrazem twarzy, jakby czuła z tego powodu dyskomfort.

      – Czy to dlatego zaprosiłeś mnie na kolację, Toby?

      – Po części.

      – Wyłącznie – poprawia go, nabierając powietrza tak, że brzmi to prawie jak westchnienie. – I myślę, że powinieneś mieć na tyle przyzwoitości, żeby mi powiedzieć, że masz taki niegodny cel.

      Następuje pauza, podczas której oboje dochodzą do siebie. Laura podejmuje wątek:

      – Nikt nie chce ci powiedzieć, i nie bez powodu. Nie powinieneś nic wiedzieć. Fergus Quinn otrzymał drugą szansę. Jesteś jej częścią.

      – Przy okazji jestem jego strażnikiem – mówi buntowniczo, odzyskując odwagę.

      Kolejny głęboki oddech, twarde spojrzenie, zanim spuści wzrok.

      – Powiem ci trochę – postanawia w końcu. – Nie wszystko, ale więcej, niż powinnam.

      Siedzi wyprostowana jak skarcone dziecko, mówi do talerza.

      Quinn wdepnął w bagno, mówi. Korporacyjna zgnilizna zatruła Obronę na długo przed tym, zanim pojawił się na scenie. Może Toby już o tym słyszał? Toby już słyszał. Połowa urzędników nie wiedziała, czy pracuje dla królowej, czy dla przemysłu zbrojeniowego, i miała to w nosie tak długo, jak był z tego chleb z masełkiem. Może Toby słyszał również o tym? Toby słyszał również o tym. Od Mattiego, ale nie ujawnia źródła. Laura nie usprawiedliwia Fergusa. Crispin wcześniej był na pozycji i z przyjściem Quinna dostrzegł sposobność.

      Z ociąganiem kolejny raz bierze Toby’ego za rękę i tym razem stuka nią o stolik do rytmu wypowiadanych słów, karcąco.

      – I powiem ci, co zrobiłeś, ty zły człowieku – jakby Toby był teraz Crispinem – stworzyłeś własną siatkę wywiadowczą. Nie gdzie indziej, ale w ministerstwie. Podczas gdy wszyscy wkoło opychali broń, ty opychałeś surowe materiały wywiadu; prosto z półki do kupującego, bez pośredników. Nieodsiane, niesprawdzone, nieodsączone, a przede wszystkim nietknięte przez ręce biurokracji. Co było muzyką dla uszu Fergiego. Wciąż puszcza muzykę w gabinecie?

      – Przeważnie Bacha.

      – A J to Jay – dodaje nagle, w odpowiedzi na jego wcześniejsze pytanie.

      – I Quinn faktycznie kupował od niego? Czy jego firma?

      Laura pociąga następny łyk meursault, kręci przecząco głową.

      Toby znów próbuje:

      – Czy materiał miał jakąś wartość?

      – Był drogi, więc musiał być dobry, no nie?

      – Jaki on jest, Laura? – naciska Toby.

      – Twój minister?

      – Nie! Jay Crispin, oczywiście.

      Laura bierze głęboki oddech. Ton jej głosu nie dopuszcza żadnej dyskusji, nawet słychać w nim gniew:

      – Posłuchaj mnie, mój drogi, dobrze? Skandal w Obronie to sprawa zamknięta, a Jay Crispin od tej pory i na wieki pod karą śmierci ma wstęp wzbroniony do siedzib ministerialnych i rządowych. Wysłano mu ostry urzędowy list tej treści. Nigdy więcej nie zaszczyci swoją obecnością korytarzy Whitehall ani Westminsteru. – Nabiera powietrza. – Z drugiej strony porywający, chociaż może poobijany minister, któremu masz zaszczyt służyć, rozpoczął następny etap wybitnej kariery, mam nadzieję z twoją pomocą. A teraz zechcesz podać mi płaszcz?

      Toby po tygodniowym katowaniu się wyrzutami sumienia wciąż stoi przed tym samym pytaniem: jeśli skandal w Obronie jest sprawą zamkniętą i Crispin miał nigdy więcej się nie pojawiać na korytarzach Whitehall ani Westminsteru, to dlaczego skurczybyk lobbował w Izbie Lordów?

      Mija półtora miesiąca. Na pozór nie dzieje się nic poważnego. Toby pisze mowy i Quinn wygłasza je z przekonaniem, nawet jeśli trudno być do czegokolwiek przekonanym. Na przyjęciach Toby stoi za ramieniem Quinna i mruczy mu do ucha nazwiska podchodzących zagranicznych dygnitarzy. Quinn wita ich jak dawno niewidzianych przyjaciół.

      Ale nieustająca skrytość Quinna doprowadza do rozpaczy nie tylko Toby’ego, ale cały personel ministerstwa. Potrafi wyjść ze spotkania w Whitehall – w MSW, URM, Ministerstwie Skarbu – minąć służbowego rovera, zatrzymać taksówkę i bez wyjaśnienia zniknąć na resztę dnia. Potrafi odwołać służbowe spotkanie i nie poinformować o tym asystenta ds. kalendarza, doradców ani nawet osobistego sekretarza. Wprowadzane ołówkiem wpisy w kalendarzu, który trzyma na biurku, są tak enigmatyczne, że Toby może je odszyfrować tylko przy jego niechętnej pomocy. Nie wiedzieć kiedy, kalendarz przepada jak kamień w wodę.

      Ale skrytość Quinna nabiera w oczach Toby’ego prawdziwie ponurego zabarwienia podczas wyjazdów zagranicznych. Odrzucając gościnność ambasadorów, Quinn, wybraniec ludu, woli zatrzymywać się w luksusowych hotelach. Kiedy w dziale rachunkowości ministerstwa kręcą nosem, Quinn odpowiada, że zapłaci z własnej kieszeni, co zdumiewa Toby’ego, gdyż jak wielu bogaczy Quinn jest do przesady skąpy.

      A może jakiś tajny dobroczyńca płaci za jego fanaberie? Bo jak inaczej wytłumaczyć istnienie osobnej karty kredytowej, którą Quinn płaci za rachunki hotelowe i którą zasłania własnym ciałem, gdy Toby przypadkiem znajdzie się w pobliżu?

      Tymczasem w zespole Quinna pojawia się i zamieszkuje na stałe upiór.

      Bruksela.

      Wróciwszy do luksusowego hotelu po całodziennym wodzeniu się za łby z natowskimi urzędnikami, Quinn o szóstej wieczór skarży się na przyprawiający o mdłości ból głowy, odwołuje zaproszenie na kolację w ambasadzie i udaje się na spoczynek. O dziesiątej wieczór, rozważywszy głęboko wszystkie za i przeciw, Toby dochodzi do wniosku, że musi zadzwonić do apartamentu i zapytać ministra o zdrowie. Odpowiada mu automatyczna sekretarka. Na drzwiach wywieszka NIE PRZESZKADZAĆ. Po dalszym, głębszym zastanowieniu Toby schodzi do holu i ujawnia swe zatroskanie recepcjoniście. Czy z apartamentu dochodziły jakieś oznaki życia? Czy minister wzywał obsługę, żądał aspiryny – jako że Quinn jest słynny z hipochondrii – odwiedzin lekarza?

      Recepcjonista jest bezbrzeżnie zdumiony.

      – Ależ Monsieur le Ministre dwie godziny temu odjechał z hotelu swoją limuzyną! – wykrzykuje napuszoną belgijską francuszczyzną.

      Teraz Toby jest bezbrzeżnie zdumiony. Limuzyna Quinna? Minister nie dysponuje limuzyną. Jedyna dostępna limuzyna to ambasadorski rolls, którego Toby odwołał na polecenie Quinna.

      A może jednak pojechał na kolację? Recepcjonista pozwala sobie wyprowadzić

Скачать книгу