Kod Leonarda da Vinci. Дэн Браун

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kod Leonarda da Vinci - Дэн Браун страница 15

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Kod Leonarda da Vinci - Дэн Браун

Скачать книгу

do robota figurki przedstawiającej średniowiecznego rycerza, która wpatrywała się w niego z narożnika biurka, Collet czułby się komfortowo. Poprawił słuchawki AKG i sprawdził poziom sygnału na wejściu systemu zapisu na twardym dysku. Wszystko działało. Mikrofony funkcjonowały bez zarzutu, a sygnał audio był krystalicznie czysty.

      Le moment de vérité, pomyślał filozoficznie.

      Z uśmiechem zamknął oczy i zagłębił się w fotelu, ciekaw dalszej części toczącej się w Wielkiej Galerii rozmowy, którą zaczął nagrywać.

      Rozdział 7

      Skromne mieszkanko w murach kościoła Saint-Sulpice mieściło się na drugim piętrze samego kościoła, na lewo od balkonu dla chóru. Dwupokojowe, z kamienną podłogą i spartańskim umeblowaniem, już od ponad dziesięciu lat było domem dla siostry Sandrine Bieil. Klasztor nieopodal był jej oficjalnym miejscem zameldowania, gdyby ktoś chciał wiedzieć, wolała jednak ciszę i spokój kościoła i urządziła się na górze całkiem wygodnie; miała łóżko, telefon i dwupalnikową kuchenkę.

      Jako kościelna conservatrice d’affairs, siostra Sandrine była odpowiedzialna za wszystkie niereligijne aspekty funkcjonowania kościoła – utrzymanie budynku, zatrudnianie dodatkowego personelu i przewodników, bezpieczeństwo po zamknięciu bram i dostawy produktów takich jak wino i opłatki komunijne.

      Już spała, kiedy obudził ją natarczywy dźwięk telefonu. Zmęczona, podniosła słuchawkę.

      – Soeur Sandrine. Eglise Saint-Sulpice.

      – Witam, siostro – odezwał się po francusku męski głos.

      Siostra Sandrine usiadła na łóżku. Która godzina? Chociaż rozpoznała głos przełożonego, była zdziwiona, gdyż od piętnastu lat nigdy nie budził jej w środku nocy. Opat był człowiekiem bardzo religijnym, który szedł do domu i kładł się spać zaraz po wieczornej mszy.

      – Proszę mi wybaczyć, jeżeli siostrę obudziłem – powiedział, a w jego głosie słychać było nutę zdenerwowania i niepewności. – Muszę siostrę prosić o przysługę. Właśnie miałem telefon od bardzo wpływowego amerykańskiego biskupa. Może siostra o nim słyszała? Manuel Aringarosa.

      – Prałat Opus Dei? – Oczywiście, że słyszałam. Kto w Kościele o nim nie słyszał?

      Konserwatywne rządy Aringarosy w ostatnich latach jeszcze przybrały na sile. Wyniesienie do łask nastąpiło nagle, w roku 1982, kiedy papież Jan Paweł II niespodziewanie wyniósł Opus Dei do papieskiej prałatury personalnej, oficjalnie sankcjonując praktyki religijne stowarzyszenia. Co dziwne, wyniesienie Opus Dei nastąpiło w tym samym roku, w którym ta bogata organizacja religijna miała ponoć przekazać miliard dolarów Watykańskiemu Instytutowi Studiów Religijnych – znanemu powszechnie jako Bank Watykański – ratując go od upokarzającego bankructwa. Drugi krok, który wywołał niejakie zdziwienie, to umieszczenie założyciela Opus Dei na „szybkiej ścieżce” do wyniesienia na ołtarze, skracającej często stuletni czas oczekiwania na kanonizację do zaledwie dwudziestu lat. Siostra Sandrine miała odczucie, że dobre notowania Opus Dei w Rzymie są trochę podejrzane, ale przecież nikt nie kwestionował decyzji Rzymu.

      – Biskup Aringarosa prosił mnie o przysługę – oznajmił opat nerwowym głosem. – Jeden z członków Opus Dei jest dziś wieczorem w Paryżu…

      Siostra Sandrine, słuchając tej dziwnej prośby, czuła się coraz bardziej zagubiona.

      – Proszę mi wybaczyć, ale czy ten gość z Opus Dei nie mógłby zaczekać do rana?

      – Niestety, chyba nie. Wylatuje rannym samolotem. Zawsze marzył o tym, by zobaczyć kościół Saint-Sulpice.

      – Ale kościół jest znacznie bardziej interesujący w ciągu dnia. Promienie słońca, które wpadają przez oculus, gęstniejące cienie na gnomach, dzięki temu Saint-Sulpice jest unikalny.

      – Zgadzam się z siostrą, ale proszę o osobistą przysługę. Proszę go oprowadzić. Będzie tam około… Powiedzmy, około pierwszej. To jest za dwadzieścia minut.

      Siostra Sandrine zmarszczyła brwi.

      – Oczywiście. Z przyjemnością.

      Opat podziękował jej i odłożył słuchawkę.

      Zdziwiona obrotem spraw, siostra Sandrine poleżała jeszcze chwilę pod ciepłą kołdrą, próbując strząsnąć z siebie pajęczynę snu. Jej sześćdziesięcioletnie ciało nie budziło się już tak szybko jak kiedyś, chociaż dzisiejszy telefon na pewno wyostrzył jej zmysły. Opus Dei zawsze wprawiało ją w zakłopotanie. Oprócz tego, że jego członkowie trzymali się ściśle arkanów i rytuału umartwiania ciała, ich poglądy na temat kobiet były, delikatnie mówiąc, średniowieczne. Zszokowała ją wiadomość, że członkinie Opus Dei zmuszano do sprzątania męskiej części bursy za darmo, podczas gdy mężczyźni byli na mszy; że kobiety spały na gołych deskach, podczas gdy mężczyźni mieli słomiane maty; że zmuszano je do dodatkowych ćwiczeń ciała, do dodatkowych umartwień… A wszystko to jako kara za grzech pierworodny. Wydawało się, że Ewa, która ugryzła jabłko z drzewa wiadomości, zaciągnęła dług, który kobiety mają spłacać po wieczne czasy. To smutne, że kiedy większa część Kościoła katolickiego powoli zmierza we właściwą stronę w kwestiach praw kobiet, Opus Dei jest zagrożeniem dla postępu, wręcz chce odwrócić bieg historii. Mimo to siostra Sandrine wiedziała, że otrzymała polecenie, które musi wykonać.

      Spuściła nogi z łóżka i powoli wstała, jej bose stopy zmroził chłód kamiennej podłogi. Chłód przeniknął całe jej ciało, poczuła nagły strach.

      Kobieca intuicja?

      Siostra Sandrine, pokorna służka Boga, nauczyła się znajdować uspokojenie w pocieszających głosach, które przemawiają w jej duszy. Dziś w nocy te głosy były jednak tak ciche jak pusty kościół wokół niej.

      Rozdział 8

      Langdon nie mógł oderwać oczu od jaśniejącego purpurą tekstu napisanego pisakiem na parkiecie. Ostatni przekaz od Jacques’a Saunière’a w niczym nie przypominał przedśmiertnego przesłania i przekraczał granice wyobraźni Langdona. Brzmiał on:

      13-3-2-21-1-1-8-5

      Miano czorta li dolina na video.

      Chociaż Langdon nie miał najmniejszego pojęcia, co to mogło oznaczać, zrozumiał przeczucie Fache’a, że pentagram ma coś wspólnego z kultem szatana.

      Miano czorta?

      Saunière wręcz przywołuje postać szatana. Równie dziwaczny jest ten ciąg liczb.

      – Część tego ciągu wygląda jak szyfr numeryczny.

      – Tak – potwierdził Fache. – Nasi kryptolodzy już nad tym pracują. Uważamy, że te liczby mogą stanowić klucz i dać odpowiedź, kto go zabił. Może to numer do jakiejś centrali telefonicznej albo identyfikator ubezpieczenia zdrowotnego. Czy liczby te mają dla pana jakieś znaczenie symboliczne?

      Langdon raz jeszcze spojrzał na liczby, czując, że musiałby posiedzieć nad nimi kilka dobrych godzin,

Скачать книгу