Kod Leonarda da Vinci. Дэн Браун
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Kod Leonarda da Vinci - Дэн Браун страница 17
– Rozczarowanie? – powtórzył Fache, teraz wyraźnie zły. – W tym przekazie słychać raczej wściekłość, nie rozczarowanie, nie sądzi pan?
Langdon czuł, że jego cierpliwość powoli się wyczerpuje.
– Panie kapitanie, poprosił mnie pan, żebym podzielił się swoimi wrażeniami na temat tego, co Saunière chciał przekazać. I to właśnie czynię.
– Że jest to oskarżenie Kościoła? – Fache zacisnął zęby i mówił, prawie nie otwierając ust. – Panie Langdon, widziałem już niejedną śmierć i coś panu powiem: kiedy człowieka morduje inny człowiek, to na pewno jego ostatnią myślą nie jest wypisanie jakiegoś przedziwnego duchowego credo, którego nikt nie zrozumie. Sądzę, że mordowany człowiek myśli tylko o jednym. – Syczący szept Fache’a ciął powietrze jak nóż. – La vengeance. Uważam, że Saunière napisał to, co napisał, żeby nam powiedzieć, kto go zabił.
Langdon spojrzał na niego ze zdziwieniem.
– Przecież to nie ma żadnego sensu.
– Nie?
– Nie – odparował Langdon zmęczony i sfrustrowany. – Powiedział pan, że Saunière’a napadł ktoś w jego biurze, ktoś, kogo on sam zaprosił.
– Tak.
– Wynika stąd rozsądny wniosek, że kustosz znał swojego napastnika.
Fache skinął głową.
– Proszę mówić dalej.
– A więc jeżeli Saunière znał osobę, która go zabiła, co tu ma być oskarżeniem? – Pokazał na podłogę. – Kod numeryczny? Miano czorta? Dolina na video? Pentagram na brzuchu? To jest zbyt głęboko zaszyfrowane.
Fache zmarszczył brwi, taka myśl nie przyszła mu do głowy.
– Ma pan rację.
– W tych okolicznościach – ciągnął Langdon – powiedziałbym, że jeżeli Saunière chciał przekazać panu, kto go zabił, powinien był napisać czyjeś nazwisko.
Kiedy Langdon wymawiał te słowa, przez usta Fache’a przemknął chytry uśmieszek. Uśmiechnął się po raz pierwszy tego wieczoru.
– Précisément – powiedział. – Précisément.
– Obserwuję pracę mistrza – mówił do siebie z rozbawieniem porucznik Collet, dostrajając sprzęt audio i słuchając głosu Fache’a przez słuchawki. Le agent supérieur. Wiedział, że to właśnie takie momenty jak ten wyniosły kapitana na szczyty francuskich stróżów prawa.
Fache zrobi to, czego nikt inny nie ośmieliłby się zrobić.
W dzisiejszym świecie prawniczym odeszła już w zapomnienie subtelna sztuka cajoler; wymaga wyjątkowego spokoju w napiętej sytuacji. Bardzo nieliczni potrafili zachować zimną krew potrzebną dla tego rodzaju działań, a Fache sprawiał wrażenie, jakby był wprost do tego stworzony. Jego opanowanie i cierpliwość niemalże przekraczały granice możliwości człowieka.
Tego wieczoru wydawało się, że jedyną emocją, która rządzi Fache’em, jest nieustępliwość w dążeniu do rozwiązania, jakby to aresztowanie było jego sprawą osobistą. Odprawa, którą odbył z agentami godzinę temu, była krótka i bezdyskusyjna jak nigdy.
– Ja wiem, kto zamordował Jacques’a Saunière’a – powiedział. – A wy wiecie, co robić. Dzisiejszej nocy nie życzę sobie żadnych błędów.
Jak dotąd żadnych błędów nie było.
Collet nie był wprawdzie w pełni przekonany co do dowodów, które utwierdzały Fache’a w przekonaniu, że ich podejrzany jest winny, ale wiedział, że lepiej nie kwestionować instynktu Byka. Niekiedy wydawało się, że intuicja Fache’a jest niemal nadprzyrodzona. „Bóg szepcze mu na ucho”, orzekł kiedyś jeden z agentów po szczególnie imponującym pokazie szóstego zmysłu Fache’a. Collet musiał przyznać, że jeśli jest w tym ręka Boga, to Bezu Fache musi być na czele jego listy. Kapitan uczęszczał na mszę i do spowiedzi z regularnością neofity – znacznie częściej, niż wynikałoby to z jego obowiązków urzędnika państwowego, który chodzi do kościoła w dni świąteczne w imię dobrych relacji publicznych. Kiedy przed kilkoma laty papież odwiedził Paryż, Fache wykorzystał wszystkie swoje wpływy, by uzyskać zaszczyt audiencji. Zdjęcie z papieżem wisiało teraz w jego gabinecie. „Papieski Byk”, mówili o nim za plecami agenci.
Collet widział w tym ironię losu, że jednym z bardzo nielicznych wystąpień publicznych Fache’a w ostatnich latach była jego ostra reakcja na skandal pedofilii wśród księży katolickich. „Ci księża powinni zawisnąć dwa razy! mówił Fache. Raz za zbrodnie przeciwko dzieciom. I drugi raz za zbrukanie dobrego imienia Kościoła katolickiego”. Collet miał dziwne wrażenie, że drugi zarzut wzbudzał większy gniew Fache’a.
Rzucając spojrzenie na laptopa, Collet poświęcił się teraz drugiej części zadania, które mu zlecono na dzisiejszy wieczór – skupił się na systemie śledzenia GPS. Obraz na ekranie pokazywał szczegółowy plan piętra skrzydła Denona, był to schemat strukturalny ściągnięty z bazy danych biura ochrony Luwru. Prześledził labirynty galerii i korytarzy i znalazł to, czego szukał.
Gdzieś w głębi, w samym sercu Wielkiej Galerii zapalał się i gasł mały czerwony punkcik. La marque.
Fache trzymał dzisiaj swoją ofiarę na krótkiej smyczy. Mądrze. Robert Langdon udowodnił, że jest graczem o pokerowej twarzy.
Rozdział 9
Aby się upewnić, że nikt nie przerwie jego rozmowy z panem Langdonem, Bezu Fache wyłączył telefon komórkowy. Niestety, był to dość drogi model wyposażony w nadajnik i odbiornik radiowy, który wbrew jego rozkazom odezwał się teraz głosem jednego z agentów:
– Capitaine? – Telefon zatrzeszczał jak krótkofalówka.
Fache zacisnął zęby z wściekłości. Nie wyobrażał sobie niczego tak ważnego, by Collet mógł przerwać mu surveillance cachée, zwłaszcza w tak znaczącym momencie.
Spojrzał na Langdona spokojnie i przepraszająco.
– Przepraszam na chwilę. – Wyciągnął telefon z futerału na pasku i nacisnął przycisk przekazu radiowego. – Oui?
– Capitaine, un agent du Département de Cryptographie est arrivé.
Gniew Fache’a opadł. Kryptolog? Mimo że to fatalny moment, wiadomość chyba jest dobra. Znalazłszy zaszyfrowany tekst Saunière’a na podłodze, Fache przesłał przez Internet fotografię miejsca zbrodni do Wydziału Kryptografii, w nadziei, że ktoś będzie mógł mu pomóc i dowie się wreszcie, co takiego chciał przekazać Saunière. Jeżeli teraz pojawił się specjalista od łamania kodów, być może znaczy to, że wiadomość Saunière’a została rozszyfrowana.
– Jestem