Kod Leonarda da Vinci. Дэн Браун

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kod Leonarda da Vinci - Дэн Браун страница 18

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Kod Leonarda da Vinci - Дэн Браун

Скачать книгу

kryptografię w Anglii, w Royal Holloway, została podrzucona Fache’owi dwa lata temu w programie ministerstwa angażowania do pracy w policji większej liczby kobiet. Stałe dążenie ministerstwa do poprawności politycznej, dowodził Fache, jedynie osłabia siły policji. Kobiety nie tylko nie miały odpowiedniej siły fizycznej do tego typu pracy, ale ich obecność niebezpiecznie rozpraszała mężczyzn pracujących w terenie. Fache słusznie się obawiał, że Sophie Neveu rozprasza uwagę policjantów znacznie bardziej niż inne kobiety w jego wydziale.

      Miała trzydzieści dwa lata i była nieustępliwa i uparta jak osioł. Jej niezachwiana wiara w nowe metody, których nauczyła się w Wielkiej Brytanii, bezustannie irytowała weteranów francuskiej kryptografii, stojących wyżej od niej w hierarchii służbowej. Lecz dla Fache’a większe znaczenie miała niezaprzeczalna i jakże uniwersalna prawda, że w pomieszczeniach biurowych wypełnionych mężczyznami w średnim wieku atrakcyjna młoda kobieta zawsze odciąga uwagę od tego, co mają właśnie do zrobienia.

      Głos mężczyzny w radiu powiedział:

      – Agentka Neveu uparła się, że musi natychmiast z panem porozmawiać, panie kapitanie. Próbowałem ją powstrzymać, ale idzie do pana do galerii.

      Fache nie mógł uwierzyć własnym uszom.

      – To niedopuszczalne! Powiedziałem chyba jasno…

      Przez chwilę Robert Langdon był przekonany, że Bezu Fache ma wylew. Kapitan urwał w pół zdania, szczęka mu opadła, a oczy wyszły na wierzch. Jego porażające spojrzenie utkwiło w czymś poza ramieniem Langdona. Zanim zdążył się odwrócić i zobaczyć, co to jest, usłyszał melodyjny kobiecy głos:

      – Excusez-moi, messieurs.

      Langdon odwrócił się i zobaczył zbliżającą się do nich młodą kobietę. Szła korytarzem, stawiając długie, niemal taneczne kroki… W jej sposobie poruszania się była niezamierzona pewność siebie. Ubrana swobodnie, w kremowy irlandzki sweter do kolan i czarne legginsy, atrakcyjna trzydziestolatka. Gęste włosy koloru burgunda opadały jej na ramiona, podkreślając ciepły wyraz twarzy. Ta zdrowa kobieta, emanująca naturalną pięknością i budzącą zaufanie szczerością, w niczym nie przypominała zwiewnych, wiecznie odchudzających się blondynek, które zapełniały sale wykładowe Harvardu.

      Ku zdumieniu Langdona kobieta podeszła wprost do niego i wyciągnęła rękę w uprzejmym geście.

      – Monsieur Langdon, nazywam się Sophie Neveu, jestem agentką z Wydziału Kryptografii DCPJ. – W jej słowach, wypowiadanych pełnym głosem, brzmiał ledwie dostrzegalny francuski akcent. – Miło mi pana poznać.

      Langdon ujął delikatną dłoń Sophie i od razu był pod wrażeniem jej silnego spojrzenia. Oczy miała oliwkowozielone, patrzyła na niego pewnie i odważnie.

      Fache wziął głęboki oddech, z pewnością przygotowując się do udzielenia jej srogiej reprymendy.

      – Panie kapitanie – powiedziała, odwracając się do niego szybko i przerywając mu, nim zdążył zacząć. – Pan wybaczy to najście, ale…

      – Ce n’est pas le moment – wycedził Fache.

      – Próbowałam do pana zadzwonić. – Sophie nadal mówiła po angielsku, jak gdyby w geście uprzejmości w stosunku do Langdona – ale pański telefon komórkowy był wyłączony.

      – Wyłączyłem go nie bez powodu – syknął Fache. – Rozmawiam teraz z panem Langdonem.

      – Rozszyfrowałam kod numeryczny – poinformowała po prostu.

      Langdon poczuł szybsze bicie serca. Złamała kod?

      Fache miał niepewną minę, nie wiedział, co odpowiedzieć.

      – Zanim wyjaśnię – powiedziała Sophie – mam pilną wiadomość dla pana Langdona.

      Twarz Fache’a wyrażała teraz głębokie zaniepokojenie.

      – Dla pana Langdona?

      Skinęła głową i zwróciła się do Langdona:

      – Musi się pan skontaktować z ambasadą amerykańską, panie Langdon. Mają dla pana wiadomość ze Stanów.

      Langdon zareagował zdziwieniem, a jego ciekawość, co oznacza kod, ustąpiła miejsca fali niepokoju. Wiadomość ze Stanów? Próbował sobie wyobrazić, kto chce się z nim skontaktować. Tylko kilkoro znajomych z uniwersytetu wiedziało, że jest w Paryżu.

      Szeroka szczęka Fache’a zacisnęła się, kiedy to usłyszał.

      – Z ambasady Stanów Zjednoczonych? – dociekał podejrzliwie. – Skąd mogli wiedzieć, że pana Langdona trzeba szukać akurat tu?

      Sophie wzruszyła ramionami.

      – Pewnie zadzwonili do hotelu, a recepcjonista powiedział im, że pan Langdon został zabrany przez agenta DCPJ.

      Fache nie wyglądał na przekonanego.

      – I ambasada skontaktowała się z Wydziałem Kryptografii DCPJ?

      – Nie, panie kapitanie – powiedziała Sophie pewnym głosem. – Kiedy zadzwoniłam do dyżurnego DCPJ, starając się skontaktować z panem, mieli wiadomość czekającą na pana Langdona i poprosili mnie, żebym ją przekazała, jeżeli uda mi się do pana dotrzeć.

      Fache zmarszczył brwi i widać było, że nie bardzo wie, o co chodzi. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale Sophie już zwróciła się do Langdona:

      – Panie Langdon – wyciągnęła z kieszeni karteczkę – to jest numer, pod którym w ambasadzie może pan odebrać wiadomość. Prosili, żeby pan zadzwonił jak najszybciej. – Wręczyła mu papierek, nie spuszczając z niego wzroku. – Powinien pan zatelefonować, kiedy będę wyjaśniała kod kapitanowi Fache’owi.

      Langdon spojrzał na karteczkę. Był na niej paryski numer telefonu, a tuż obok numer wewnętrzny.

      – Dziękuję – powiedział zaniepokojony. – Gdzie znajdę telefon?

      Sophie sięgnęła do kieszeni swetra po swój telefon komórkowy, ale Fache powstrzymał ją gestem dłoni. Wyglądał teraz jak Wezuwiusz, który za chwilę wybuchnie i plunie lawą. Nie spuszczając oczu z Sophie, wyjął swój własny telefon i podał go Langdonowi.

      – To jest bezpieczna linia, panie Langdon. Proszę dzwonić.

      Langdon nie mógł zrozumieć, dlaczego Fache jest tak rozgniewany na młodą kobietę. Poczuł się trochę niepewnie, ale wziął od kapitana telefon. Fache natychmiast odprowadził Sophie kilka kroków dalej i zaczął ją rugać przyciszonym głosem. Czując do niego coraz większą niechęć, Langdon odwrócił się, żeby nie patrzeć na tą dziwaczną konfrontację, i włączył telefon. Patrząc na karteczkę, którą dała mu Sophie, wybrał numer. W słuchawce usłyszał dźwięk dzwonka.

      Jeden dzwonek… Dwa dzwonki… Trzy dzwonki… W końcu uzyskał połączenie.

      Langdon oczekiwał, że zgłosi się ktoś z centrali ambasady,

Скачать книгу