Zanim nadejdzie jutro. Tom 3. Druga strona nocy. Joanna Jax

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zanim nadejdzie jutro. Tom 3. Druga strona nocy - Joanna Jax страница 8

Zanim nadejdzie jutro. Tom 3. Druga strona nocy - Joanna Jax

Скачать книгу

dalej, jak to się spalił? – zachęcała Zośka.

      – Oślepł i wlazł prosto w takie wielkie ognisko. U nas dużo ludzi ślepło i mój brat też oślepł. Zmarznięty był na kość, więc jak poczuł ciepło, zaczął leźć w stronę tego ciepła. I dopiero jak się zaczął palić jak polano w piecu, poczuł, że coś z nim niedobrze. No i tak latał jak pochodnia, i w końcu się spalił.

      – A skąd to niby wiesz? Opowiadał ci? – złośliwie zapytała Nela, nieco zdegustowana faktem, że jej koledzy tak bardzo ją zignorowali, gdy powiedziała im o śmierci swojej mamy.

      – Nie, taki jeden opowiadał, co tam siedział. – Kazek zaczął się jąkać, bo najwyraźniej jego opowieść była mocno podkoloryzowana.

      – I nie gasili, jak się palił? Wystarczyło go śniegiem posypać. A on nie położył się w śnieg? Przecież w mig by się zagasił – mruknął Samuel.

      – Ja tam nie wiem, czy gasili, czy nie, ale się spalił. Ja… – Kazek zaczął walić małą piąstką w swoją wątłą pierś na znak, jakoby przedstawiał obecnym prawdziwą historię, a nie opowieść będącą wytworem jego wyobraźni.

      – To co robimy? – Zośka kopnęła kamyk, najwyraźniej znudzona dociekaniem Neli i Samuela. – Może poszlemy Kazka do żołnierzy, żeby jakiego chleba wybłagał?

      – Dlaczego znowu ja? – prychnął Kazek.

      – Bo najmarniej wyglądasz, jak trzy dni przed śmiercią, to ci pewnie dadzą z litości. A w ogóle brechasz nam cały czas i za karę musisz pójść.

      Na nic zdały się tłumaczenia chłopca, że mówi prawdę najświętszą, Zośka i reszta kompanów nalegali z całą stanowczością na jego wizytę w żołnierskiej stołówce. Być może gdyby nie był najmłodszy i najbardziej cherlawy z nich wszystkich, zareagowałby bardziej stanowczo, ale w tej sytuacji wiedział, że musi iść, by nie być wykluczonym z tego tajemnego kręgu znajomych, gdzie opowiada się historie nie „dla miętkich sysunów”, jak to mawiała Zośka.

      5. Wilno, 1942

      Skąpane w słońcu ulice Wilna przypomniały Kubie, że życie potrafi być naprawdę piękne. Odkąd pamiętał, jego żywiołem była noc, ale kiedy wrócił po tułaczce do Wilna, zaczął doceniać uroki dnia. Słońce, błękitne niebo czy zieleń drzew. Drobiazgi, na które wcześniej nie zwracał uwagi, przyjemności, jakie niegdyś traktował z lekkością. Teraz zaczął skupiać uwagę na niemal każdej prozaicznej czynności. Delektował się smakiem chleba, wychodził do parku, gdy tylko słońce wyjrzało zza chmur, a nawet uśmiechał się do siebie podczas pastowania butów. Wspomnienie paskudnych, rozsypujących się trepów nakazywało mu doceniać normalne obuwie. Podobnie było, gdy pierwszy raz przybył do Wilna w za ciasnych trzewikach swojego kumpla, ale to i tak było niczym w porównaniu z tym, co przeżył w syberyjskim łagrze.

      Mieszkańcy Wilna nie mieli zbyt wielu powodów do radości. Po okresie sowieckiego i litewskiego terroru nastał niemiecki. Strach towarzyszył ludziom podczas stania w kolejkach po kartkową żywność, spacerów w parku, a nawet gdy siedzieli w domach, jednak uważano, że odkąd Niemcy weszli do miasta, ich byt się nieco poprawił. Jeśli ktoś nie działał w podziemiu, nie wszczynał awantur politycznych, a przede wszystkim jeżeli nie był Żydem i nie nosił opaski z gwiazdą Dawida i literą J, mógł w miarę normalnie funkcjonować. Kuba nie był ani Żydem, ani spiskowcem i w dodatku pracował w knajpie dla Niemców, więc mógł radować się codziennością. Tak, po sowieckim łagrze okupacja niemiecka stanowiła dla niego normalność.

      Jedna sprawa nie dawała mu spokoju i miał z tego powodu ogromne wyrzuty sumienia. Dopiero po jakimś czasie postanowił odszukać żonę Pawła Zawiślańskiego, chociaż zdawał sobie sprawę, że powinien to zrobić zaraz po przybyciu do Wilna. Myślał o tym niemal codziennie, a potem mówił sobie, że zajmie się tym jutro. Nie umiał powiedzieć, dlaczego tak to odwlekał. Może obawiał się, iż Nina Korcz-Zawiślańska jest podobna do Laury Morawińskiej i zamiast czekać na małżonka, flirtuje z niemieckimi oficerami? A może jego lęk spowodowany był tym, że musiałby wrócić wspomnieniami do tego strasznego miejsca, jakim był obóz? Przecież jeśli odnajdzie żonę Pawła, ta zapewne będzie chciała wiedzieć wszystko o tym miejscu. Kiedy więc nadszedł dzień, w którym postanowił odszukać przedwojenną gwiazdę wileńskiej sceny i był gotów odpowiedzieć jej na każde pytanie, swoje pierwsze kroki skierował do mieszkania Zawiślańskich. Adres ten podał mu Paweł, gdy ich drogi się rozchodziły. Chcieli kiedyś, gdy już odsiadka dobiegnie końca, spotkać się ponownie. Zapewne Zawiślański nie spodziewał się, że Kuba tak szybko powróci na stare śmieci, więc nawet nie przyszło mu do głowy, by prosić przyjaciela o podobną przysługę i odszukanie żony. A jednak Kuba Staśko uznał, że powinien chociaż spróbować skontaktować się z Niną. Nawet po to, by powiedzieć jej, że Paweł wciąż żyje i że przeniesiono go do pracy w ambulatorium, co dawało mu większe szanse na przetrwanie odsiadki, niż gdyby musiał harować w lesie czy w kopalni.

      Wszedł na dziedziniec kamienicy przy Zamkowej. Nieopodal, między ulicami Lidzką a Końską, ciągnęło się utworzone przez Niemców getto i sięgało aż do Szklanej. Kuba zauważył w tej okolicy wzmożony ruch niemieckich patroli, które czujnie spoglądały na przechodniów, jakby chciały odkryć w twarzach mijających ich ludzi jakieś semickie rysy. Kuba poczuł się nieswojo, bo nie miał pojęcia, co może strzelić do łba takiemu żołnierzowi. A nuż sobie pomyśli, że Staśko jest Żydem i niepostrzeżenie wymknął się z getta.

      Rozejrzał się po podwórku. Jakaś kobieta szła przygarbiona, niosąc na plecach tobołek, i kierowała się w stronę jednej z oficyn.

      – Przepraszam panią… – zagadnął. – Czy zna pani Zawiślańskich?

      – A co mam nie znać, jak ja tu żyję od pięćdziesięciu lat. Nie wypędzili mnie z kwatery, bo mój lucht to zimny, ciągnie od okien jak diabli. A i dachiem trochu, bo drenny. Sowiety mówiły, że ja jestem klasa robotnicza, a Niemce to lubieją dobrze mieszkać…

      – Pani Nina została tutaj? – przerwał potok słów Kuba.

      – Nie, panie, już ze dwa lata będzie, jak się wyniosła. Jeszcze za Sowietów. Dozorca mówił, że NKWD ją zabrało…

      – Aresztowali ją? – Kuba aż się zachłysnął.

      – Albo wywieźli na Sybir. No przecież nie przyszli, żeby dać medal. Podobno doktor to im mocno się naraził. A oni, wiesz pan, całymi rodzinami zabierali i gdzieś wywozili. A na ich kwaterę jakieś oficery się wprowadzili. Najsamprzód ruskie, a potem niemieckie – prychnęła kobiecina.

      Kuba Staśko nie musiał już dalej szukać Niny. Było to bezcelowe. Żona Pawła zapewne podzieliła los swojego małżonka. Westchnął głośno, a jego wyrzuty sumienia nieco ucichły. Nawet gdyby przyszedł tutaj następnego dnia po przybyciu do Wilna, nie spotkałby się z nią. Pomyślał, że nastał smutny koniec pięknego, kochającego się małżeństwa.

      Wychodził właśnie z bramy, gdy usłyszał głośne krzyki. Wkrótce Kuba zobaczył biegnącą młodą kobietę, a za nią kilku niemieckich żołnierzy, nawołujących, by się zatrzymała. Niebawem kobieta znalazła się

Скачать книгу