Książę Cieni. Aleksandra Polak
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Książę Cieni - Aleksandra Polak страница 2
– Nie przejmuj się, na pewno zdałaś – zaczął mnie pocieszać.
– Zawaliłaś? – Julia znalazła się obok nas, mierząc go badawczym spojrzeniem.
Pokręciłam głową, a Maks westchnął bezradnie.
– To co się stało? Maks sprawił ci przykrość? – Julia prawie warknęła, obrzucając go gniewnym spojrzeniem.
– Nie, nie – zaprzeczyłam i zaciągnęłam przyjaciółkę w pusty korytarz. Na czas matur inne klasy były zwolnione z lekcji. – Posłuchaj, zrobiłam coś strasznego.
– Co takiego? – Julia zastygła w oczekiwaniu.
– Ja… – Te słowa nie chciały przejść mi przez gardło. – Pocałowałam Tristana.
Julia głośno zaczerpnęła powietrza. Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale szybko je zamknęła. Patrzyła na mnie skonsternowana.
– Tak właściwie to on pocałował mnie. Rany, mówię jak Edward!
– Spokojnie – Julia chyba uspokajała mnie i siebie jednocześnie. – Opowiedz dokładnie, co się stało.
Z niechęcią odtworzyłam każdą minutę wieczoru, po tym jak wsiadłam w autobus, który miał mnie zawieźć pod dom. Zamiast tego trafiłam w pułapkę i było mi wstyd, że tak łatwo dałam się nabrać.
– Jestem na siebie zła – jęknęłam zrezygnowana.
– Ale wtedy tego chciałaś, prawda? – Przyjaciółka wcale mi nie pomagała.
– Tristan mnie fascynuje – przyznałam. – Ale kocham Hadriana i chcę z nim być. I wcale nie chcę go…
– Zdradzać – Julia dokończyła za mnie, bo sama nie potrafiłam wymówić tego słowa.
– Jakby mi nie wystarczało problemów…
– Posłuchaj, może jesteś dla siebie za ostra.
– Za ostra? Powinnam być dla siebie ostra, skoro wyprawiam takie rzeczy! Maks obściskiwał się za moimi plecami z Nadią, a ja pocałowałam Tristana, który powinien być moim największym wrogiem.
– Przecież nie miałaś złych intencji. Wiem, że żałujesz tego pocałunku, ale nie wpadaj w paranoję. Ludzie popełniają błędy. W Maksie nie było ani krztyny skruchy, zapomniałaś? A ty jesteś dobrym człowiekiem, naprawdę. – Zastanawiałam się, jakim cudem w Julię nagle weszła dusza mędrca. – Zanim zadręczysz się myślami, spróbuj podejść do tego racjonalnie i wytłumaczyć wszystko Hadrianowi: twoje uczucia, motywy i przede wszystkim to, że widzisz w Tristanie dobro.
– A on powie, że skoro tak pociąga mnie jego brat, to żebym sobie poszła w jego ramiona – zakpiłam.
– Hadrian? Nie sądzę. Mówiłaś, że jest najbardziej wyrozumiałą osobą na świecie.
Westchnęłam. Przez chwilę wpatrywałam się w zacieki na suficie i analizowałam słowa Julii. Wtedy przyjaciółka, jakby natchniona wierszami i sentencjami z arkusza maturalnego, wypowiedziała jeszcze dwa zdania:
– Masz prawo kochać. Ważne, żebyś była uczciwa.
Spojrzałam na nią zaskoczona, jednak nim zdążyłam coś odpowiedzieć, na korytarzu pojawili się rozgadani Edward i Amir.
– Widzisz, mówiłem ci, że coś knują! – Edward zmierzył nas podejrzliwym wzrokiem.
– Wszystko w porządku? – Amir objął Julię ramieniem i utkwił w niej zatroskane spojrzenie.
– Tak, to tylko babskie pogaduchy. Już wszystko przegadałyśmy, no nie?
– Jasne…
– Wyglądasz, jakbyś wstała z grobu. – Edward nie szczędził mi komplementów.
– Przestań już! – syknęła Julia. – Ty wcale nie wyglądasz dużo lepiej. Dopadł cię paraliż mózgowy przed maturą i nie umiałeś włożyć koszuli w spodnie?
– To taki styl!
– Lepiej powiedzcie, czy udało wam się wynegocjować te wakacje w Grecji? – zapytałam Julię i Amira, doskonale pamiętając kłótnię o wyjazd i wspólne mieszkanie.
– Tak, zgodzili się!
– Ekstra! To będą wasze wielkie greckie wakacje! – Oddałam się marzeniom o skrzącym promieniami słońca morzu i śródziemnomorskich specjałach. Trochę im zazdrościłam. Choć pogoda robiła się coraz ładniejsza, a lato czekało za rogiem, ja myślałam przede wszystkim o klątwie. Mieliśmy tylko jeden składnik mikstury, a poszukiwanie pozostałych dokładało mi zmarszczek na czole. Wiedziałam, że naszą największą siłą była jedność. Działając razem, mieliśmy szansę podołać wyzwaniu. Wiedziałam też jednak, że stąpamy po bardzo kruchym lodzie. Jeden fałszywy ruch i plan mógł się posypać, a nam z pewnością nie starczyłoby czasu, by ułożyć go od nowa. Dwunasty lipca stał się epicentrum mojego życia. Wszystkie wydarzenia, które miały nastąpić później, na przykład rozpoczęcie studiów, których wciąż nie wybrałam, były gdzieś daleko, nieważne, niepewne. Liczyły się tylko te sekundy, które mogliśmy wykorzystać, by zdjąć klątwę.
– Szybko, chcę oznajmić całemu światu, jaki temat wybrałam przy wypracowaniu. – Julia pierwsza pobiegła do wyjścia, Edward za nią, by też się pokazać przed kamerą. Amir poszedł w ich ślady.
Wyszłam na skąpany w słońcu dziedziniec, a delikatny majowy wietrzyk przyjemnie połaskotał mi twarz. Drzewa były bajecznie zielone, kwiaty w doniczkach zachwycały wyrazistą purpurą. Maja, poprawiając co chwilę włosy, wdzięczyła się do kamery. Obok wozu ustawiła się długa kolejka chcących skomentować tegoroczne matury.
Maja wyglądała, jakby przeprowadzała wykład. Reporter próbował podejść i zabrać jej mikrofon, ona jednak odtrąciła jego dłoń i mówiła dalej. Mężczyzna wymienił z kamerzystą rozbawione spojrzenia. W tej samej chwili spłynęła na mnie ciemność. Usłyszałam złowrogi syk – Maję otoczył demoniczny wir. Cienie przypominały rozerwane wiatrem chmury, samotnie podróżujące po niebie. Ze szczelin pomiędzy płytami chodnikowymi unosił się czerwony dym, który gęstniał z każdą sekundą. Uformował się w dłoń o szpiczastych pazurach, która podniosła betonową płytę, by demon mógł się wydostać na powierzchnię. Szpony sięgały już szpilek Mai, demon ciągnął do niej jak szalony. Bałam się, że ją skrzywdzi, ale nie byłam w stanie wydobyć z siebie głosu. Widziałam już, jak ciemność pochłania ludzi, jednak teraz patrzyłam na tę scenę z zupełnie innej perspektywy – teraz obserwowałam je ze środka ich własnego gniazda.
– Hej! – Ktoś położył mi dłonie na ramionach i świat wrócił do normy. Znów poczułam przyjemne łaskotanie w klatce piersiowej, a gdy się obróciłam, mój wzrok napotkał duże i zaciekawione oczy Amelii.
– Podglądasz