Książę Cieni. Aleksandra Polak
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Książę Cieni - Aleksandra Polak страница 5
Gondola ruszyła, a moje odzwierciedlenie nie podążało za mną. Zostało na swoim miejscu, uśmiechnięte, spokojne.
– Magia… – Westchnęłam z uznaniem.
Chwilę później znów przemierzaliśmy wąski strumyk. W oddali słyszałam muzykę i wrzawę głosów. Konary rozchylały się jeden po drugim, a promienie słońca wpadały do łódki jak świetliste strzały. Znów dostrzegłam brzegi, które teraz pokryte były beżowymi plamami piasku. Gdy weszliśmy w zakręt, zobaczyłam bramę w kształcie otwartej paszczy słonia. Jego trąba, wykonana ze wstążek o wielu kolorach, powiewała na wietrze. Dopiero po chwili zauważyłam skąpaną w słońcu sylwetkę. Ktoś siedział na samym szczycie bramy i obserwował strumyk przez długą lornetkę. Na nasz widok schował ją do przewieszonej przez ramię torby, wstał i gdy gondola zbliżyła się do bramy, zeskoczył.
– Stella, uważaj! – jęknął Gustaw, kiedy dziewczyna wylądowała tuż przed naszymi nosami, wywołując falę na strumyku. Łódka niebezpiecznie przechyliła się, jednak Stella chwyciła ozdobny wachlarz, machnęła nim, a strumyk i gondola powróciły do równowagi.
– Przepraszam. – Zachichotała. – I jak podobała ci się przejażdżka? Po twojej zachwyconej minie sądzę, że z sentymentem wspominasz swoją młodszą wersję. Szkoda, że mnie tam nie było, z chęcią bym to zobaczyła.
– Wasze atrakcje mają coraz większy rozmach.
– To chyba najlepsze, co możemy usłyszeć – rozpogodził się Gustaw.
Iwo, ubrany w czarny surdut i w wysokim kapeluszu, przechadzał się pomiędzy karuzelą a stanowiskiem, gdzie Aurea uczyła dzieci żonglować. Mierzył otoczenie badawczym wzrokiem. Otaksował i mnie, a potem posłał mi nieodgadniony uśmiech.
– Hadrian od rana zachodzi w głowę, jak tam twoja matura. – Mag szybko znalazł się obok mnie.
– Ach, miałam odpisać na jego wiadomość, ale dziewczyny mówiły, że ćwiczy z Okulusem.
Iwo spojrzał na kieszonkowy zegarek na łańcuszku.
– O tej porze powinien być już wolny.
– Świetnie – odparłam lekko, jednak nerwy ścisnęły mi żołądek. Odeszłam na bok i trzęsącą się dłonią wybrałam jego numer.
– Alicja! – odezwał się wesoło już po pierwszym sygnale.
– Cześć. – Starałam się brzmieć normalnie, ale trudno mi było ukryć przygnębienie.
– I jak?!
– Ale co?
– Matura! Jak ci poszło?
– Ach. – Weź się w garść. – W porządku. Naprawdę dobrze. Posłuchaj, muszę ci o czymś powiedzieć.
– Wiem, wiem, Alicjo.
Zamarłam.
– Wiesz? – zapytałam tak cicho, że nie byłam nawet pewna, czy Hadrian to dosłyszał.
– Musimy jak najszybciej obmyślić strategię działania. Odkładałem to, żebyś spokojnie zdała egzaminy, ale teraz nie ma już ani chwili do stracenia. Przyjedź teraz do domu. Posiedzimy chwilę razem, a gdy reszta wróci z cyrkowego miasteczka, naradzimy się.
Świat skurczył się do jego radosnego głosu w telefonie, a mój żołądek do rozmiarów orzeszka.
– Przyjadę wieczorem. Rodzice nalegali na wspólny obiad i chciałabym się przebrać. Jutro mam matmę o dziewiątej, więc nie zostanę długo, ale chętnie wezmę udział w naradzie.
Przeraziła mnie wizja tak szybkiego spotkania z Hadrianem. Bałam się spojrzeć mu w oczy, bałam się zobaczyć, jak jego radość i beztroska przechodzą w niedowierzanie, a potem w złość i ból. Spanikowałam. Konfrontacja z Hadrianem oznaczała też nieuniknioną konfrontację z moimi uczuciami, sprzecznymi i nieznośnymi. Strach pożerał mnie żywcem.
Wieczór nadszedł zdecydowanie za szybko. Wróciłam do domu i rzeczywiście zjadłam obiad z rodzicami, jednak to ja go przygotowałam, by zająć czymś myśli.
– Moja mała Alicja wkracza w dorosłe życie. – Mama nie kryła wzruszenia.
– Obyś nie zapomniała o staruszkach – zaśmiał się tata, pałaszując bakłażanową zapiekankę. Panna Nina mruczała na fotelu, a delikatny majowy deszczyk uderzał o okna.
Szykowanie się do wyjścia szło mi opornie.
W końcu jednak stanęłam przed Hadrianem. Otworzył mi drzwi, wesoły, rozanielony, z potarganymi włosami. Uściskał mnie, a ja z westchnieniem wpadłam w jego ramiona, przypominając sobie, jak bezpiecznie się w nich czułam.
– Słyszałem, że podobała ci się nasza nowa atrakcja? – zapytał, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
– Była wspaniała – powiedziałam, jednak daleko mi było do entuzjazmu.
– Wszystko w porządku? Mówiłaś, że matura dobrze ci poszła? – Hadrian od razu wyczuł mój niepokój. Znał mnie lepiej, niż potrafiłam to sobie wyobrazić.
– Muszę z tobą o czymś porozmawiać. To bardzo ważne.
– Dobrze, to chodźmy…
– Alicja! – Stella przerwała Hadrianowi swoim podekscytowanym wrzaskiem. – Nareszcie jesteś! Chodź szybko, mam doskonały pomysł!
Uśmiechnęłam się niewyraźnie, a Stella wcale nie chciała odejść. Stała w drzwiach przedpokoju i utkwiła we mnie wyczekujące spojrzenie.
– To potem pogadamy – szepnęłam w stronę Hadriana i dałam się zaprowadzić Stelli do salonu. Zgromadzili się tam już wszyscy. Okulus usiadł po turecku na podłodze, Iwo i jego długi surdut zajmowali kanapę, a reszta zajęła miejsca przy fortepianie i kominku. Ja przycupnęłam na malutkim stołeczku w kształcie bębenka.
– Po pierwsze, muszę pochwalić Alicję! – Stella mnie zaskoczyła. – Miałaś rację, że jednym ze składników jest karta przeznaczenia.
– Jak to? – zapytał Igor, obejmując Amelię swoim silnym ramieniem.
– Znalazłem