Książę Cieni. Aleksandra Polak

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Książę Cieni - Aleksandra Polak страница 5

Książę Cieni - Aleksandra Polak

Скачать книгу

Przyjrzałam się sobie. Miałam jakieś trzynaście, może czternaście lat. Aż za dobrze pamiętałam grzywkę, która zasłaniała mi prawie całą twarz, i mocno wymalowane oczy. Na szyi miałam liczne wisiorki, jednak za tymi ozdobnymi akcesoriami kryła się dziewczyna, której błysk w oku gasiły najgłupsze lęki. Wzruszyłam się na wspomnienie młodości, kiedy to wiara w siebie była dla mnie całkowicie obcym zagadnieniem. Nagle czarna kreska i cień do powiek zaczęły spływać po twarzy mojego odbicia w wodzie, aż odruchowo przyłożyłam dłoń do policzka. Alicja w zwierciadle zrobiła to samo. Jej fryzura się zmieniła, makijaż, postawa i ruchy nabrały subtelności. Uśmiechnęłam się, gdy zwierciadło w końcu ukazało mi moje teraźniejsze odbicie; Alicja odwzajemniła uśmiech.

      Gondola ruszyła, a moje odzwierciedlenie nie podążało za mną. Zostało na swoim miejscu, uśmiechnięte, spokojne.

      – Magia… – Westchnęłam z uznaniem.

      Chwilę później znów przemierzaliśmy wąski strumyk. W oddali słyszałam muzykę i wrzawę głosów. Konary rozchylały się jeden po drugim, a promienie słońca wpadały do łódki jak świetliste strzały. Znów dostrzegłam brzegi, które teraz pokryte były beżowymi plamami piasku. Gdy weszliśmy w zakręt, zobaczyłam bramę w kształcie otwartej paszczy słonia. Jego trąba, wykonana ze wstążek o wielu kolorach, powiewała na wietrze. Dopiero po chwili zauważyłam skąpaną w słońcu sylwetkę. Ktoś siedział na samym szczycie bramy i obserwował strumyk przez długą lornetkę. Na nasz widok schował ją do przewieszonej przez ramię torby, wstał i gdy gondola zbliżyła się do bramy, zeskoczył.

      – Stella, uważaj! – jęknął Gustaw, kiedy dziewczyna wylądowała tuż przed naszymi nosami, wywołując falę na strumyku. Łódka niebezpiecznie przechyliła się, jednak Stella chwyciła ozdobny wachlarz, machnęła nim, a strumyk i gondola powróciły do równowagi.

      – Przepraszam. – Zachichotała. – I jak podobała ci się przejażdżka? Po twojej zachwyconej minie sądzę, że z sentymentem wspominasz swoją młodszą wersję. Szkoda, że mnie tam nie było, z chęcią bym to zobaczyła.

      – Wasze atrakcje mają coraz większy rozmach.

      – To chyba najlepsze, co możemy usłyszeć – rozpogodził się Gustaw.

      Iwo, ubrany w czarny surdut i w wysokim kapeluszu, przechadzał się pomiędzy karuzelą a stanowiskiem, gdzie Aurea uczyła dzieci żonglować. Mierzył otoczenie badawczym wzrokiem. Otaksował i mnie, a potem posłał mi nieodgadniony uśmiech.

      – Hadrian od rana zachodzi w głowę, jak tam twoja matura. – Mag szybko znalazł się obok mnie.

      – Ach, miałam odpisać na jego wiadomość, ale dziewczyny mówiły, że ćwiczy z Okulusem.

      Iwo spojrzał na kieszonkowy zegarek na łańcuszku.

      – O tej porze powinien być już wolny.

      – Świetnie – odparłam lekko, jednak nerwy ścisnęły mi żołądek. Odeszłam na bok i trzęsącą się dłonią wybrałam jego numer.

      – Alicja! – odezwał się wesoło już po pierwszym sygnale.

      – Cześć. – Starałam się brzmieć normalnie, ale trudno mi było ukryć przygnębienie.

      – I jak?!

      – Ale co?

      – Matura! Jak ci poszło?

      – Ach. – Weź się w garść. – W porządku. Naprawdę dobrze. Posłuchaj, muszę ci o czymś powiedzieć.

      – Wiem, wiem, Alicjo.

      Zamarłam.

      – Wiesz? – zapytałam tak cicho, że nie byłam nawet pewna, czy Hadrian to dosłyszał.

      – Musimy jak najszybciej obmyślić strategię działania. Odkładałem to, żebyś spokojnie zdała egzaminy, ale teraz nie ma już ani chwili do stracenia. Przyjedź teraz do domu. Posiedzimy chwilę razem, a gdy reszta wróci z cyrkowego miasteczka, naradzimy się.

      Świat skurczył się do jego radosnego głosu w telefonie, a mój żołądek do rozmiarów orzeszka.

      – Przyjadę wieczorem. Rodzice nalegali na wspólny obiad i chciałabym się przebrać. Jutro mam matmę o dziewiątej, więc nie zostanę długo, ale chętnie wezmę udział w naradzie.

      Przeraziła mnie wizja tak szybkiego spotkania z Hadrianem. Bałam się spojrzeć mu w oczy, bałam się zobaczyć, jak jego radość i beztroska przechodzą w niedowierzanie, a potem w złość i ból. Spanikowałam. Konfrontacja z Hadrianem oznaczała też nieuniknioną konfrontację z moimi uczuciami, sprzecznymi i nieznośnymi. Strach pożerał mnie żywcem.

      Wieczór nadszedł zdecydowanie za szybko. Wróciłam do domu i rzeczywiście zjadłam obiad z rodzicami, jednak to ja go przygotowałam, by zająć czymś myśli.

      – Moja mała Alicja wkracza w dorosłe życie. – Mama nie kryła wzruszenia.

      – Obyś nie zapomniała o staruszkach – zaśmiał się tata, pałaszując bakłażanową zapiekankę. Panna Nina mruczała na fotelu, a delikatny majowy deszczyk uderzał o okna.

      Szykowanie się do wyjścia szło mi opornie.

      W końcu jednak stanęłam przed Hadrianem. Otworzył mi drzwi, wesoły, rozanielony, z potarganymi włosami. Uściskał mnie, a ja z westchnieniem wpadłam w jego ramiona, przypominając sobie, jak bezpiecznie się w nich czułam.

      – Słyszałem, że podobała ci się nasza nowa atrakcja? – zapytał, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.

      – Była wspaniała – powiedziałam, jednak daleko mi było do entuzjazmu.

      – Wszystko w porządku? Mówiłaś, że matura dobrze ci poszła? – Hadrian od razu wyczuł mój niepokój. Znał mnie lepiej, niż potrafiłam to sobie wyobrazić.

      – Muszę z tobą o czymś porozmawiać. To bardzo ważne.

      – Dobrze, to chodźmy…

      – Alicja! – Stella przerwała Hadrianowi swoim podekscytowanym wrzaskiem. – Nareszcie jesteś! Chodź szybko, mam doskonały pomysł!

      Uśmiechnęłam się niewyraźnie, a Stella wcale nie chciała odejść. Stała w drzwiach przedpokoju i utkwiła we mnie wyczekujące spojrzenie.

      – To potem pogadamy – szepnęłam w stronę Hadriana i dałam się zaprowadzić Stelli do salonu. Zgromadzili się tam już wszyscy. Okulus usiadł po turecku na podłodze, Iwo i jego długi surdut zajmowali kanapę, a reszta zajęła miejsca przy fortepianie i kominku. Ja przycupnęłam na malutkim stołeczku w kształcie bębenka.

      – Po pierwsze, muszę pochwalić Alicję! – Stella mnie zaskoczyła. – Miałaś rację, że jednym ze składników jest karta przeznaczenia.

      – Jak to? – zapytał Igor, obejmując Amelię swoim silnym ramieniem.

      – Znalazłem

Скачать книгу