Książę Cieni. Aleksandra Polak

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Książę Cieni - Aleksandra Polak страница 6

Książę Cieni - Aleksandra Polak

Скачать книгу

takim razie szukamy dalej. – Stella czarowała mnie swoim płynnym głosem. – Zaczniemy od najprostszego składnika, który być może odnalazła już wasza matka.

      – Jej dobroć – uzupełnił Hadrian.

      – Pozwoliłam sobie zadzwonić do Sachiella – wyznała Stella i zarumieniła się. – Horacy reaguje wrzaskiem na każde pytanie o klątwę. Jednak pomiędzy jego szaleństwem a chwilami otępienia Sachiell dosłyszał kilka słów. Uważa, że powinniśmy zacząć od cmentarza.

      – To ma sens – przyznał Iwo. – Jeśli Felicja odnalazła swój składnik, przekazała go jedynej osobie, z którą utrzymywała wtedy kontakt, czyli swojej kuzynce.

      – Jeśli Lidia chciała ukryć ten składnik, to wybrała najbezpieczniejsze miejsce – mówił dalej Okulus.

      – Cmentarz Nad Przepaścią – dodała Ariana i widziałam, że przeszedł ją dreszcz.

      – Musimy się tam udać – zdecydowała od razu Amelia. – Poszukamy skrytki, a jeśli nic nie znajdziemy, skontaktujemy się z Lidią. Dasz radę ją odnaleźć, prawda, Okulusie?

      Mag skinął głową.

      – Wcale nie chcę jej odnajdywać – mruknął Hadrian. Widziałam, że wspomnienie matki znów pozostawiło na jego twarzy smutek.

      – Dlaczego? – zapytała Aurea.

      – Dobrze wiedziała, że straciłem rodzinę. Nigdy jej nie poznałem, a ona mnie nie szukała. Po co mam się spotkać z kobietą, która nie poświęciła mi nawet minuty ze swojego życia?

      – Spokojnie, może poradzimy sobie bez niej – pocieszyła go Stella, która tego dnia była w wyjątkowo dobrym humorze. – Lepiej myśl nad tym, jak przekonać Tristana, żeby zgodził się na złamanie klątwy.

      Zbladłam.

      – Myślę, myślę – mruknął Hadrian.

      – Tej nocy będę obserwował Juliana – powiedział Okulus, rozprostowując nogi w powietrzu.

      – Odbijemy go? – zapytałam.

      – Nie możemy wejść do gniazda zła, prosto w szpony Hadesu. Musimy zrobić to sprytnie. Na razie skupcie się na cmentarzu. Ja czuwam nad Julianem.

      Przytaknęliśmy zgodnie i nasza narada dobiegła końca. Na Cmentarz Nad Przepaścią mieliśmy wyruszyć następnego dnia, oczywiście po mojej maturze. Uśmiechnęłam się pod nosem na myśl, jak bardzo Julia będzie ze mnie dumna, że sprawnie łączę obowiązki szkolne i magiczne przygody.

      – O czym chciałaś porozmawiać? – zapytał Hadrian, gdy zostaliśmy sami. W jego głosie nie było już nawet śladu po radości, którą wcześniej aż tryskał. Przysiadł na fotelu i potarł skronie. Widziałam, że jest rozbity. Przytuliłam go, a on niemal bezwładnie zatonął w moim uścisku.

      – Nic takiego. To może poczekać.

      Przygryzłam wargi i utkwiłam wzrok w suficie.

      – Nigdy nie sądziłem, że będę musiał wdawać się w jakiekolwiek dyskusje z moją koszmarną rodziną. Nawet nie wiem, jak wygląda ta Lidia. Niczego od niej nie potrzebuję.

      – Wiem. – Westchnęłam. Nie mogłam powiedzieć Hadrianowi prawdy. Nie w tym momencie. Nie teraz, kiedy leżał w moich ramionach, kiedy jego oczy zaszły smutkiem. Zburzyłabym resztki jego spokoju.

      – Nie zatrzymuję cię już – powiedział po dłuższej chwili i uśmiechnął się blado. – Jutro matma?

      – Tak. – Odwzajemniłam uśmiech i powoli wstałam.

      – Przyjadę od razu po egzaminie i wyruszymy na Cmentarz. Reszta będzie tam na nas czekać.

      – W porządku.

      – Powodzenia i… Kocham cię. Bardzo mocno.

      Znieruchomiałam. Moja ręka zastygła w powietrzu, gdy zakładałam chustę. Spojrzałam w jego przepełnione nadzieją oczy.

      – Ja ciebie też – odparłam zdecydowanie. Choć świat kruszył się pod naporem pytań bez odpowiedzi, tego jednego byłam absolutnie pewna.

      2

      Wysoki, bezlitosny dźwięk budzika zawładnął pokojem. Uchyliłam jedno oko i jęknęłam. Ostre słońce mnie poraziło. Z trudem spoglądałam na jaskrawe smugi poranka.

      – Wstawaj, wstawaj! – Mama wparowała do pokoju z kubkiem kawy w dłoni.

      – To dla mnie? – zapytałam, z przyjemnością wdychając zapach świeżo parzonego napoju.

      – To? – zapytała zdziwiona, jakby nie miała pojęcia, o czym mówię. – Ach, kawa? Chyba żartujesz! Ekspres stoi tam, gdzie zawsze. Może go włączę, jeśli podniesiesz się z łóżka.

      Mama nie pozostawiła mi wyboru. Wstałam, zrzucając na ziemię podręcznik do matematyki, z którego do późnej nocy powtarzałam zadania. Matura na poziomie podstawowym nie budziła we mnie obaw, jednak wolałam się upewnić, że pamiętam wszystko. Wspomnienia pożartego przez smutek Hadriana i bezczelnie pewnego siebie Tristana kłębiły się w mojej głowie, dlatego przyjemnie było je wyprzeć choćby twierdzeniami matematycznymi.

      Kawa postawiła mnie na nogi. Wzięłam prysznic i znowu włożyłam galowy strój. Nie czułam się dobrze. Żołądek miałam ściśnięty, a w gardle gulę z wyrzutów sumienia. Spojrzałam w lustro, karcąc odbicie wzrokiem.

      – Tak to jest, kiedy tracisz rozum – mruknęłam, podwijając rękawy białej koszuli.

      – Co tam mówisz? – Mama zajrzała przez uchylone drzwi, wciąż ostentacyjnie paradując z kubkiem kawy w dłoni.

      – Mówię, że dzisiejsza matura to będzie pestka. – Uśmiechnęłam się, by zakamuflować moją kiepską kondycję.

      Tata odwiózł mnie do szkoły, a miasto uciekające za oknem jeszcze nigdy nie wyglądało tak przygnębiająco. Moje powieki były ciężkie, opadały, wcale nie mając ochoty znów się podnosić. Niechętnie wysiadłam z samochodu, pożegnałam się i gdy zamykałam drzwi, usłyszałam złowieszczy syk. Towarzyszyło mu to charakterystyczne uczucie bycia obserwowaną. Rząd topoli rzucał na ścianę budynku mroczny cień, który wił się i agresywnie syczał. Przez chwilę wpatrywałam się w niego z przerażeniem, jednak przypomniałam sobie słowa sióstr. „Nie zwracaj na nie uwagi”. Zrobiłam krok do przodu. Szukałam wzrokiem Edwarda, Julii, Amira, kogokolwiek, kto pomógłby mi wrócić do wymiaru pozbawionego czerwonych ślepi demonów. Stawiałam kolejne kroki, a sylwetki uczniów traciły ostrość, rozpływały się w konturach czerni. Szłam pomiędzy oceanem dusz, pod złowrogim spojrzeniem cieni, w rytm paniki wygrywającej szybką melodię mojego serca. Podczas wczorajszego egzaminu maturalnego, gdy z determinacją postanowiłam uciec, udało mi się, przynajmniej na chwilę. Tym razem spadałam głębiej i głębiej, jakby coś ciężkiego ciągnęło mnie ku otchłani.

      – Hej!

Скачать книгу