Odyssey One: W samo sedno. Evan Currie

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Odyssey One: W samo sedno - Evan Currie страница 4

Odyssey One: W samo sedno - Evan Currie

Скачать книгу

byli w trudnym położeniu, a Stephen odkrył, że lubi tych, których spotkał. Bardzo mu się nie podobało, gdy ludzie, których lubił, obrywali.

      Mogli wyruszyć w rejs jedynie wtedy, gdy ich przełożeni i politycy dojdą do porozumienia ze starszym. Liczył, że tak będzie.

      – Stephen?

      Potrząsnął głową, pozbywając się tych myśli, i uśmiechnął się, gdy Milla stanęła w drzwiach prowadzących do pomieszczeń administracyjnych i stref mieszkalnych.

      – Dzień dobry, ithan Chans.

      Uśmiechnęła się, prawdopodobnie z powodu jego formalnego tonu, zwłaszcza że już dawno zaprzestali używania tytułów. Wyglądała jednak na nieco skonfundowaną.

      – Dlaczego tu jesteś?

      – Cóż, mówiłem ci, że jeśli dostanę urlop, pokażę ci miasto – odparł, a potem wzruszył ramionami. – Właśnie go dostałem.

      OKRĘT KONFEDERACJI PÓŁNOCNOAMERYKAŃSKIEJ „ODYSEJA”

       Orbita geosynchroniczna

       Ziemia

      – Stop! Stop! Stop! – wrzasnął sierżant sztabowy Max Greene, wymachując rękami w kierunku toczącego się powoli holownika, ciągnącego wielką skrzynię do luku ładowniczego „Odysei”. – Zatrzymać się!

      Zautomatyzowany holownik natychmiast stanął w miejscu, mrugając światłami. Greene spojrzał na olbrzymią skrzynię, a potem obrzucił morderczym wzrokiem drzwi włazu, przez które miał zamiar wtoczyć się holownik.

      – No dobra, kto spieprzył parametry załadowcze tej skrzynki? – spytał donośnym głosem po przejrzeniu dokumentów. – Nie ma opcji, żeby to coś zmieściło się w drzwiach pieprzonej zbrojowni!

      „Stary, dobry Greene” – pomyślał major Brinks, obserwując rozwój sytuacji. „Energiczny, spostrzegawczy i nieco szorstki”. Podszedł bliżej i spytał:

      – Stało się coś, sierżancie?

      Greene obejrzał się przez ramię i zesztywniał.

      – Sir, ktoś musiał przykleić złą nalepkę na tego bydlaka. Holownik próbował wstawić go do ładowni… To nie może tutaj zostać.

      Brinks zmierzył skrzynię zaciekawionym spojrzeniem, a potem wyjął z ręki sierżanta czytnik interferencji częstotliwości radiowych i przeskanował ją.

      – Już sprawdzałem, sir. Pokazuje, że to…

      – Zbroja z napędem, EXO-12. – Brinks zmarszczył brwi.

      – Tak – odparł Greene. – Niech pan spojrzy na liczbę sztuk.

      Brinks zerknął na ekran czytnika, a jego brwi wystrzeliły w górę.

      – Tylko jedna? W czymś TAKIM?

      – Jak już mówiłem, majorze, ktoś spieprzył specyfikację. – Greene pokręcił głową. – Będziemy musieli ponownie sprawdzić cały ładunek.

      – To nie będzie konieczne, sierżancie.

      Brinks i Greene odwrócili się i zobaczyli mężczyznę z naszywkami porucznika człapiącego w ich stronę. Sprawiał wrażenie, jakby uwierały go buty.

      – Wie pan coś o tym, poruczniku? – spytał Brinks, taksując wzrokiem młodego człowieka. Dzieciak miał na sobie ciemnozielony uniform identyfikujący go jako członka brygady okrętów szturmowych.

      – Crowley, sir – odparł porucznik z gorliwym wyrazem twarzy. Nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia lat. – Jackson Crowley, majorze.

      – Poruczniku Crowley. – Brinks kiwnął głową, a potem powtórzył pytanie: – Co pan o tym wie?

      – To tylko skafander z napędem, tak jak jest na nalepce, majorze – odparł Jackson z uśmiechem.

      – Gówno prawda – prychnął Greene.

      Brinks rzucił sierżantowi piorunujące spojrzenie, a potem odwrócił się do Crowleya.

      – Poruczniku, w tej skrzyni spokojnie zmieściłoby się dwanaście skafandrów.

      Młody człowiek uśmiechnął się z manierą dzieciaka obnoszącego się ze swoją nową zabawką.

      – W takim razie chyba nikt nie wysłał panu specyfikacji, sir… Spodoba się to panu…

      Podszedł do skrzyni, a potem zwrócił się bezpośrednio do holownika.

      – Opuść skrzynię tutaj, a potem zwolnij zatrzaski, proszę.

      Brinks usłyszał, jak Greene znów prycha pod nosem. Wiedział, że sierżant uważał za zabawne, gdy ktoś okazywał uprzejmość maszynie, ale zignorował go. Był ciekaw, o co tu właściwie chodziło.

      Holownik odstawił skrzynię na dół. Magnetyczne kleszcze przymocowały ją do podłogi z głośnym hukiem. Maszyna odsunęła się i obróciła widłami tak, by móc je wsunąć pod zatrzaski zamontowane na szczycie skrzyni. Wystarczył niewielki obrót i pociągnięcie, by je otworzyć. Porucznik Crowley błyskawicznie złapał przód skrzyni, który uniósł się w powietrze. Opuścił ją w dół i pozwolił, by sama przytwierdziła się do połogi metalowymi zaciskami.

      Z Greene’em u boku Brinks podszedł bliżej, by zajrzeć do środka.

      – Niech to szlag – mruknął Greene.

      Wewnątrz znajdował się największy „skafander”, jaki Brinks kiedykolwiek widział, a widział niemal wszystko, co zostało dotychczas wyprodukowane. „Zbroja” była wysoka na dwanaście stóp i wyglądała jak wyrwana prosto z kiepskiego filmidła science fiction.

      – Poruczniku, nie jestem w nastroju do żartów – warknął poirytowany Brinks.

      Widywał już podobne jednostki, choć o wiele mniejsze niż ta, a nawet przetestował w przeszłości kilka z nich. Wszystkie poległy sromotnie w starciu z minimalnymi standardami pola bitwy, ponieważ były zbyt pokraczne i niezdarne. Właśnie dlatego to mniejsze zbroje z napędem zyskały na popularności.

      – To nie jest żart, majorze – odparł Jackson.

      – Poruczniku, znam się co nieco na zbrojach. A ta z pewnością zaliczy glebę, jak tylko trafi w nią pierwszy pocisk – powiedział z przekonaniem Brinks.

      – Ależ nie, sir – upierał się Jackson, kręcąc głową. – Ta działa w oparciu o SIN. Proszę mi zaufać, majorze. Jest gotowa do użycia na polu bitwy.

      – SIN? – wymamrotał Greene. – Czym, do cholery, jest SIN?

      – Przepraszam, sierżancie – odparł Crowley – ale to poufne dane…

      – Synu, powiedz

Скачать книгу