Zaręczona . Морган Райс
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zaręczona - Морган Райс страница 7
![Zaręczona - Морган Райс Zaręczona - Морган Райс Wampirzych Dzienników](/cover_pre435517.jpg)
Caitlin przyjrzała się mu ze świeżą dawką szacunku i podziwu. Trzymając je w dłoni, czuła się poruszona, bliższa ojcu, niż kiedykolwiek dotąd.
– Czy to zaprowadzi mnie do ojca? – spytała.
Ich przewodniczka jednak odwróciła się tylko i skierowała do wyjścia z komnaty.
– Tędy – powiedziała.
Caitlin i Caleb ruszyli za nią przez kolejne drzwi i dalej przez następne korytarze, mijając po drodze średniowieczny dziedziniec kolejnego klasztoru. Caitlin zauważyła ze zdziwieniem inne wampiry, ubrane w białe szaty i noszące białe kaptury, przechadzające się po salach. Większość miała spuszczony wzrok, jakby była pogrążona w modlitwie. Niektóre wymachiwały kadzidłami. Kilka skinęło im głowami i w ciszy poszło w swoją stronę.
Caitlin zaczęła się zastanawiać, ile tu mogło żyć wampirów i czy należały do klanu jej ojca. Nigdy nie zdawała sobie sprawy z tego, że Opactwo Westminsterskie było klasztorem, oprócz tego, że było kościołem. Ani też, że było ostoją dla jej rodzaju.
W końcu dotarli do niewielkiego pomieszczenia, mniejszego niż pozostałe, ale z wysokim, sklepionym stropem i rozjaśnionym naturalnym światłem. Miało nagie, kamienne ściany, a na środku znajdował się niezwykły mebel: tron. Wzniesiony wysoko na piedestale, mający przynajmniej piętnaście stóp wysokości, stał drewniany tron, krzesło niezwykle szerokie, z podparciami na ręce odchylającymi się w górę i oparciem − elementy te zbiegały się w jeden punkt tworząc siedzisko w kształcie trójkąta. Poniżej, w narożnikach, siedziały dwa złote lwy, zaprojektowane tak, by wyglądało, że podtrzymują tron.
Caitlin przyjrzała się mu z podziwem.
– Tron króla Edwarda – powiedziała kobieta. – Koronacyjny tron królów i królowych od setek lat. Bardzo wyjątkowy – nie tylko ze względu na jego miejsce w historii, ale i dlatego, że przechowuje jeden z kluczy naszego rodzaju.
Odwróciła się i spojrzała na Caitlin.
– Strzeżemy tego tronu od setek lat. Teraz, kiedy już tu jesteś, i kiedy wydobyłaś berło, nadeszła pora, byś zajęła prawowite miejsce.
Skinęła na Caitlin, by ta wstąpiła na tron.
Caitlin spojrzała na nią z szokiem. Jakie prawo miała ona, zwyczajna dziewczyna, by siąść na tym królewskim tronie – na którym zasiadali władcy i królowe przez te wszystkie wieki? Nie czuła się ważna na tyle, by choć zbliżyć się do niego, nie wspomniawszy już o tym, by wspiąć się na ogromny piedestał i siąść na nim.
– Proszę – ponagliła ją wampirzyca. – Masz prawo. Jesteś Wybrańcem.
Caleb skinął na nią i Caitlin powoli, choć z ociąganiem, wspięła się na ogromny piedestał, wciąż trzymając w dłoni berło. Kiedy dotarła na szczyt, odwróciła się i delikatnie usadowiła na tronie.
Był zrobiony z twardego drzewa − nie ustąpiło pod jej ciężarem. Kiedy oparła się i położyła ręce na oparciach, poczuła jego moc. Czuła setki lat rządów sprawowanych przez osoby, które właśnie w tym miejscu odbierały królewską koronę. Miała wrażenie, że tron był naelektryzowany.
Kiedy rozejrzała się po wnętrzu, z wysokości piętnastu stóp powyżej pozostałych osób, poczuła, jakby nad nimi górowała, jakby górowała nad całym światem. Uczucie to budziło zarówno strach, jak i podziw.
– Berło – powiedziała wampirzyca.
Caitlin spojrzała na nią zaintrygowana, nie wiedząc, co według niej miała z nim zrobić.
– W poręczy znajdziesz niewielki otwór. To tam ma spocząć berło.
Caitlin przyjrzała się uważniej i tym razem zauważyła mały otwór, wystarczająco szeroki, by pasował do średnicy berła. Podniosła je i powoli wsunęła na miejsce.
Berło opadło do samego końca, tak, że tylko jego główka wystawała nad poręczą.
Nagle usłyszała cichy szczęk.
Spojrzała w dół i ze zdumieniem zobaczyła, jak u podstawy głowy jednego z lwów otworzyła się skrytka. Wewnątrz zobaczyła mały, złoty pierścień. Sięgnęła po niego i wyjęła ze skrytki.
Podniosła do oczu i przyjrzała mu się.
– Pierścień przeznaczenia – powiedziała wampirzyca. – Przeznaczony wyłącznie tobie. To prezent od twego ojca.
Caitlin wpatrywała się weń ze zdumieniem. Podniosła do światła i oglądała, jak w miarę obracania, kamienie iskrzyły się i błyszczały.
– Włóż go na palec serdeczny prawej dłoni.
Caitlin wsunęła pierścień na palec i kiedy poczuła chłód metalu, jej ciałem wstrząsnął dreszcz. Wyczuła wydobywającą się z niego moc.
– Poprowadzi cię.
Caitlin popatrzyła na niego.
– Ale w jaki sposób? – spytała.
– Musisz tylko mu się przypatrzyć – powiedziała kobieta.
Caitlin była najpierw zdziwiona, lecz potem przyjrzała mu się z bliska. Wówczas zauważyła drobną, delikatną inskrypcję wygrawerowaną dookoła obręczy. Zaczęła ją czytać, a jej serce zabiło szybciej. Natychmiast wyczuła, że była to wiadomość od ojca.
Przeczytała zagadkę jeszcze raz, potem przeczytała ją na głos, aby i Caleb usłyszał.
– Co to oznacza? – spytała
Ich przewodniczka jedynie uśmiechnęła się.
– W tym miejscu musze was pozostawić. Resztę podróży będziecie musieli odbyć sami. Po czym nachyliła się blisko.
– Liczymy na ciebie. Cokolwiek zrobisz, nie zawiedź nas.
ROZDZIAŁ PIĄTY
Caitlin i Caleb opuścili Opactwo Westminsterskie, wychodząc przez ogromne, zwieńczone łukiem drzwi na skąpany w słońcu poranek, z Ruth jak zwykle stąpającą tuż obok. Oboje instynktownie zmrużyli oczy i unieśli ręce, by zasłonić je przed światłem. Caitlin była wdzięczna Calebowi za krople, które jej zaoferował przed wyjściem. Kilka chwil zajęło, zanim oczy przyzwyczaiły się do otoczenia. Stopniowo Londyn w tysiąc pięćset dziewięćdziesiątym dziewiątym roku nabrał kształtów.
Caitlin była zdumiona. Paryż w tysiąc siedemset osiemdziesiątym dziewiątym nie różnił się znacznie od Wenecji z tysiąc siedemset dziewięćdziesiątego pierwszego. Londyn z tysiąc pięćset dziewięćdziesiątego dziewiątego roku był zupełnie z innego świata. Była wstrząśnięta, jak dużą różnicę oznaczały te sto dziewięćdziesiąt lat.
Przed sobą miała Londyn w całej okazałości. Ale nie