Próba. Fallen Crest. Tom 4. Tijan
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Próba. Fallen Crest. Tom 4 - Tijan страница 6
Jego wzrok zatrzymał się na Matteo, który uniósł podbródek. Sebastian zacisnął usta, jakby powstrzymując gniewne spojrzenie, ale podszedł do mnie. Zmarszczył brwi. Widziałem to wyraźnie. Główkował naprędce, zastanawiając się, czy już się kiedyś spotkaliśmy. Widzieliśmy się w dniu, w którym pomogłem Nate’owi się wprowadzić, ale tamtego dnia gówno go obchodziłem, a ja też miałem na niego wywalone. Ale wszystko się zmieniło. Moja sława jako napastnika rosła, odkąd pojawiłem się na uczelni. Miałem niezłe wyniki na boisku i na treningach, nie byłbym więc zaskoczony, gdyby to właśnie z tego powodu pozwolił Nate’owi mnie zaprosić. Nie zapraszał mnie przez całe lato. Gdy tak stałem i patrzyłem wprost na Sebastiana, zastanawiałem się, czy to właśnie on jest prawdziwym powodem, dla którego tu jestem.
Zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów, trzymając w ręku kubek piwa.
Nie lubiłem takich akcji w domu, a tym bardziej tutaj.
– Możemy odejść, jeśli sobie życzysz.
Podniósł głowę i zmrużył oczy, oceniając mnie jeszcze raz, ale tym razem wyraz jego twarzy był inny. Zaskoczyłem go. Podniósł kubek w kierunku Mattea i powiedział:
– Nie jestem w dobrej komitywie z drużyną futbolową. Bez urazy, po prostu mnie zaskoczyliście.
Matteo przestąpił z nogi na nogę i warknął cicho.
– Mój przyjaciel jest kandydatem do twojego bractwa. To on mnie tu zaprosił.
– Ciebie?
Zadał to pytanie, chcąc się dowiedzieć, kim jestem. Milczałem. Nie miałem zamiaru tańczyć tak, jak mi zagra.
– Mason! – Nate wyszedł przez główne drzwi i pomachał do mnie. Zbiegł z werandy i stanął obok Sebastiana. – To jest mój najlepszy przyjaciel, o którym ci mówiłem. Masonie Kade, to jest Park Sebastian, przewodniczący naszego bractwa.
Park zaczął wyciągać rękę. Rzuciłem Nate’owi ostrzegawcze spojrzenie, więc wkroczył między nas, zaśmiał się, kiedy przeszkodził Parkowi w przywitaniu, i wyciągnął rękę do Mattea.
– Jestem Nate. A ty jesteś współlokatorem Masona, prawda?
Matteo spojrzał na mnie z ukosa, ale uścisnął rękę Nate’a z rezerwą. Uniosłem kącik ust w uśmieszku i obszedłem Mattea tak, by stanąć po drugiej stronie Nate’a. Nie byłem już w zasięgu wzroku Sebastiana. Nate stał teraz pewnie między nami. Prawidłowo odczytując sytuację, odwrócił się do reszty chłopaków i wskazał na dom.
– Park powiedział, że wszyscy futboliści piją za darmo. Powiedzcie chłopakom obsługującym beczki, że Nate Monson za was poręczył. Będą wiedzieli, co to znaczy, chociaż pięć dolców to nie jest dla was kupa kasy.
Chłopaki ruszyli do środka. Gdybym tam został, Park jeszcze raz spróbowałby uścisnąć mi rękę, a ja zignorowałbym to po raz drugi. Nie zamierzałem podawać mu ręki. Nate wiedział, że wtedy sytuacja zrobiłaby się niezręczna, więc żeby nie dopuścić do zniewagi, uśmiechnął się szeroko do Parka.
– Mam zamiar oprowadzić Masona. Przez ostatnie kilka tygodni nie rozmawialiśmy zbyt wiele. – Klepnął mnie w ramię. – Był zajęty treningiem.
Sebastian cały czas stał w tym samym miejscu, z niezmiennie zafrasowaną miną. Drugi członek bractwa kiwnął głową, uśmiechnął się i pomachał mi.
– Miło cię poznać.
– Ciebie też.
Gdy tylko wyszliśmy z zasięgu słuchu, Nate mruknął do mnie:
– Kurwa, Mason. Całkiem szybko ci poszło.
Posłałem mu szeroki uśmiech.
– Taaa. Cóż, znasz mnie.
Jęknął, przeciskają się przez tłum.
– Chcesz się czegoś napić?
– Nie, trenuję.
– Ach. – Potrząsnął głową. – Nawet o tym nie pomyślałem.
– Chłopaki mogą trochę golnąć, ale będą się zachowywać.
Kiwnął głową i kontynuował przebijanie się przez tłum, aż znaleźliśmy się na podwórzu. Chłopaki i dziewczyny poklepywali go po ramieniu, witając się i pozdrawiając go. Nate odpowiedział każdemu, dopóki nie znalazł stołu w tylnym kącie podwórka. Było tam kilka krzeseł, ale mieliśmy to miejsce dla siebie i mogliśmy z niego obserwować imprezę. Kiwnąłem głową. To mi się podobało. Kiedy usiedliśmy, zauważyłem, że ludzie wciąż nas obserwują.
– Skoro jesteśmy teraz sami… – zaczął Nate, kiedy usiadł naprzeciw mnie – nie lubisz Parka, jak przypuszczam?
– Jest dupkiem.
– Dopiero co go poznałeś.
– Więcej mi nie trzeba. Co z tobą? Nie jestem znany z tego, że źle oceniam ludzi.
Nate westchnął, a jego mina przez chwilę była poirytowana. Dostrzegłszy, że niektórzy gracze idą w naszym kierunku z piwem, zaklął.
– Niedobrze.
– Czemu?
– Bo Park chce cię poznać. Jego tata dał mu o tobie cynk i chciał, żeby zaprzyjaźnił się z tobą ze względu na twojego tatę. Pytał mnie o ciebie. Nigdy mu ciebie nie przedstawiałem, bo uznałem, że spotkanie z tobą twarzą w twarz pójdzie właśnie tak, jak to się stało przed chwilą. – Chłopaki byli już prawie przy nas, więc syknął tylko: – Nie chcę wojny w moim bractwie.
– Za późno.
Wstał, patrząc mi w oczy. Chłopaki zatrzymali się, gdy zobaczyli to napięcie między nami. Nate pokręcił głową.
– Naprawdę? To dla mnie ważne. Naprawdę to zrobisz?
– Gówno zrobię. – Na litość boską. To nie było Fallen Crest. Nie musiałem przecież deklarować wojny, a przynajmniej jeszcze nie teraz. To było na głowie Nate’a. – Jestem tutaj, żeby grać w futbol i studiować. To wszystko. Nie chcę się angażować w żadne towarzyskie zawiłości.
I to właśnie stanowiło problem. Taki właśnie był Park Sebastian. Całe moje ciało weszło w stan wzmożonej czujności, kiedy go zobaczyłem. Nawet bez ostrzeżenia Matteo oceniłbym go w ten sam sposób. Byłem zaskoczony, że Nate tego nie zrobił. Znowu zaklął i odsunął się od stołu. Moi koledzy