Fjällbacka. Camilla Lackberg

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Fjällbacka - Camilla Lackberg страница 9

Fjällbacka - Camilla Lackberg

Скачать книгу

charakterek – dodała, potrząsając głową.

      – Charakterek. Można i tak to nazwać – powiedziała ze śmiechem Annika. – Chyba sobie z nim poradzisz. Tylko nie daj sobą pomiatać, bo zginiesz.

      – Miałam już w życiu do czynienia z niejednym Mellbergiem. Wiem, jak postępować z takimi typami – odrzekła tonem niepozostawiającym wątpliwości. – Trochę pochlebstw, udajemy, że postępujemy dokładnie tak, jak powiedział, a potem działamy zgodnie z własnym przekonaniem. Jeśli osiągniemy pożądany skutek, będzie udawał, że od początku był to jego pomysł. Mam rację?

      – Trafiłaś w sedno. Właśnie tak wygląda praca pod kierownictwem Bertila Mellberga – zaśmiała się Annika i wróciła do swojego biurka w recepcji. Nie musi się martwić o tę dziewczynę. Twardzielka, nie da sobie w kaszę dmuchać. W dodatku sprytna. Przyjemnie będzie patrzeć, jak radzi sobie z Mellbergiem.

      Dan sprzątał po dziewczynkach. Był przygnębiony. Jak zwykle ich pokoje wyglądały, jakby przeszedł przez nie huragan. Wiedział, że powinien pilnować, aby same po sobie sprzątały, ale czas, który z nimi spędzał, był tak cenny. Przyjeżdżały co drugi weekend. Starał się wykorzystywać ich pobyt co do minuty, nie marnować go na zrzędzenie i awantury. Zdawał sobie sprawę, że to błąd. Powinien podejść do obowiązków wychowawczych odpowiedzialnie i nie zrzucać ich na Pernillę, ale weekendy były takie krótkie, a lata mijały w zatrważającym tempie. Belinda skończyła już szesnaście lat, była prawie dorosła. Dziesięcioletnia Malin i siedmioletnia Lisen rosły tak szybko, że chwilami za tym nie nadążał. Od rozwodu minęły trzy lata, ale poczucie winy nadal leżało mu kamieniem na piersi. Gdyby nie jego fatalny błąd, dom, w którym teraz sprząta po dzieciach, nie musiałby być tak pusty. Może błędem było również zachowanie domu w Falkeliden. Pernilla przeprowadziła się z córkami do Munkedal, żeby mieszkać blisko swojej rodziny. Dan nie chciał, żeby dziewczynki odczuły, że straciły rodzinny dom. Dlatego tyrał i oszczędzał, żeby córki miały do czego wracać, gdy przyjeżdżały do niego co drugi weekend. W końcu zrozumiał, że dłużej nie da rady. Koszty utrzymania domu zaczęły go przerastać. Najdalej za pół roku trzeba będzie podjąć decyzję. Ciężko usiadł na łóżku Malin i oparł głowę na dłoniach.

      Rozmyślania przerwał mu dzwonek telefonu. Sięgnął po leżącą na łóżku słuchawkę.

      – Słucham…

      …A, cześć Erika…

      …No tak, ciężko mi trochę. Dziewczynki wyjechały wczoraj wieczorem…

      …Tak, wiem, że za tydzień znów przyjadą, ale wydaje mi się, że to tak długo… A u ciebie? Co cię gnębi?

      Słuchał uważnie. Zmarszczka na jego czole się pogłębiała.

      – Aż tak źle? Mogę ci jakoś pomóc?

      Słuchał jeszcze chwilę, a potem powiedział z wahaniem:

      – Może i mógłbym. Oczywiście. Jeśli sądzisz, że to coś pomoże.

      …Okej, już jadę.

      Rozłączył się i siedział jeszcze chwilę, myśląc o tym, co usłyszał. Nie miał pewności, czy będzie umiał, ale skoro Erika prosi o pomoc, to nie ma się nad czym zastanawiać. Kiedyś, dawno temu, byli parą, a od wielu lat bliskimi przyjaciółmi. Erika bardzo mu pomogła, kiedy rozwodził się z Pernillą. Byłby gotów zrobić dla niej wszystko. Zaprzyjaźnił się również z Patrikiem i często u nich bywał.

      Narzucił kurtkę i wsiadł do samochodu. Potrzebował zaledwie kilku minut.

      Otworzyła, gdy tylko zapukał.

      – Cześć, wchodź – powiedziała i uściskała go.

      – Cześć, gdzie Maja? – Szukał wzrokiem ulubienicy. Z przyjemnością wyobrażał sobie, że odwzajemnia jego uczucie.

      – Śpi. Sorry. – Erika zaśmiała się. Wiedziała, że w wyścigu o względy Dana córeczka wyprzedziła ją o kilka długości.

      – Trudno, muszę sobie poradzić bez słodkiego zapachu jej szyjki.

      – Nie martw się, niedługo się obudzi. Chodźmy do salonu. Anna jest na górze.

      – Myślisz, że to dobry pomysł? – zaniepokoił się Dan. – Może nie będzie miała ochoty, rozzłości się?

      – Tylko mi nie mów, że wielki facet trzęsie się ze strachu przed drobną kobietką – zaśmiała się Erika. Dan istotnie miał imponującą posturę. – Co bynajmniej nie znaczy, że chciałabym znów usłyszeć od Marii, że według niej jesteś bardzo podobny do Dolpha Lundgrena. Na twoim miejscu nie powoływałabym się na jej opinię, zważywszy na to, że myślała, że EType to imię i nazwisko.

      – Ale ja naprawdę jestem do niego podobny, zobacz! – Dan przybrał dość nienaturalną pozę, potem się zaśmiał. – Pewnie masz rację. Zresztą czas wyrywania panienek mam już za sobą. Musiałem odreagować…

      – Oboje z Patrikiem marzymy o chwili, gdy przyprowadzisz dziewczynę, z którą da się porozmawiać.

      – Chodzi ci o to, żeby poziomem intelektualnym dorównywała lokatorom tego domostwa… À propos, co słychać w Paradise Hotel? Czy twoi ulubieni uczestnicy utrzymali się w programie, czy odpadli? Kto będzie w finale? Jako wierny widz mogłabyś uaktualnić moje informacje o tym nader kulturalnym programie, stanowiącym prawdziwe wyzwanie dla spragnionych wiedzy umysłów. A Patrik mógłby mi opowiedzieć o sytuacji w szwedzkiej lidze piłkarskiej. To przecież wyższa matematyka.

      – Ha, ha, ha… Trafiony, zatopiony. – Erika uderzyła go lekko po ręku. – Idź na górę, pomóż trochę. Może wreszcie będę miała z ciebie jakiś pożytek.

      – Pewna jesteś, że Patrik wie, co robi? Chyba powinienem z nim pogadać o tym, czy ślub z tobą to mądry pomysł. – Dan był już w połowie schodów.

      – Bardzo śmieszne… No już, zasuwaj.

      Gdy dotarł na górę, śmiech uwiązł mu w gardle. Nie widział Anny, odkąd zamieszkała z dziećmi u Eriki i Patrika. Śledził w gazetach jej tragedię, jak cała Szwecja, ale za każdym razem, gdy odwiedzał Erikę, Anna gdzieś się zaszywała, najczęściej w sypialni. Siedziała tam niemal bez przerwy.

      Delikatnie zapukał do drzwi. Cisza. Zapukał jeszcze raz.

      – Halo, Anno? To ja, Dan. Mogę wejść?

      Nadal cisza. Stał niezdecydowany. Czuł się niezręcznie, ale przecież obiecał Erice, że spróbuje pomóc. Zaczerpnął powietrza do płuc i otworzył drzwi. Anna leżała na łóżku. Widział, że nie śpi. Wpatrywała się w sufit niewidzącym wzrokiem, ręce splotła na brzuchu. Nawet nie spojrzała w jego kierunku. Przysiadł na brzegu łóżka. Nadal żadnej reakcji.

      – Co u ciebie? Jak się czujesz?

      – A jak ci się zdaje? – Anna nie odrywała wzroku od sufitu.

      – Że

Скачать книгу