Fjällbacka. Camilla Lackberg
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Fjällbacka - Camilla Lackberg страница 12
– Sami widzicie, to jakaś pomyłka. To nie może być moja mama! Sprawdzaliście u Kerstin? Może jest w domu?
Policjanci wymienili spojrzenia. Odezwał się rudy:
– Byliśmy u niej. Pokłóciły się wczoraj wieczorem. Twoja mama wybiegła z domu, zabierając kluczyki od samochodu. Nie wróciła. A… – Martin spojrzał na kolegę.
– Jestem pewien, że to Marit – włączył się Patrik. – Często ją widywałem, między innymi w sklepie, więc od razu ją rozpoznałem. Oczywiście nie ma pewności, że piła. Ten wniosek nasunął nam się, bo w samochodzie cuchnęło wódką, ale jak było, nie wiadomo. Niewykluczone, że macie rację, i jest jakieś inne wyjaśnienie. Nie ma jednak wątpliwości, że to twoja mama. Bardzo mi przykro.
Nieprzyjemny ucisk w żołądku powrócił i zaczął narastać. Żółć podeszła jej do gardła, z oczu popłynęły łzy. Poczuła rękę ojca na ramieniu i gwałtownie ją strąciła. Tyle było awantur, tyle kłótni, przed rozwodem i po nim, głupiego gadania, obrzucania się błotem, tyle nienawiści. Nagle wszystko jej się przypomniało. Nie chce już nic słyszeć. Wybiegła, czując na plecach trzy spojrzenia.
Przez kuchenne okno dobiegały wesołe głosy. Kiedy Erika otworzyła drzwi, śmiech rozszedł się po całym domu. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Anna się uśmiechała, i nie był to uśmiech wymuszony, wynikający z poczucia obowiązku wobec dzieci, mający je uspokoić. Uśmiechała się szczerze, od ucha do ucha. Z pogodną miną rozmawiała z Danem. Po szybkim spacerze w wiosennym słońcu oboje mieli zarumienione policzki.
– Cześć, fajnie było? – spytała ostrożnie Erika i włączyła maszynkę do kawy.
– Bardzo fajnie – odparła Anna, uśmiechając się do Dana. – Cudownie jest rozprostować nogi. Poszliśmy aż do Bräcke i z powrotem. Pogoda fantastyczna, na drzewach są już pączki i… – straciła dech po szybkim marszu.
– I po prostu było niezwykle przyjemnie – wtrącił Dan, zdejmując kurtkę. – Będzie ta kawa? Może trzymasz ją dla lepszych gości?
– Nie wygłupiaj się. Chciałam, żebyśmy wypili wszyscy razem. Jeżeli… czujesz się na siłach. – Erika spojrzała na Annę. Rozmawiając z nią, nadal miała wrażenie, że stąpa po kruchym lodzie. Bała się, że radość, która ją przepełnia, uleci.
– Ależ tak, dawno nie czułam się tak dobrze – powiedziała Anna, siadając przy stole. Do filiżanki, którą podała jej Erika, dolała trochę mleka i trzymała ją w obu dłoniach, żeby je ogrzać. – Wszystko zgodnie z zaleceniami lekarza – powiedziała. Jej twarz jaśniała od rumieńców. Serce Eriki drgnęło, gdy to zauważyła. Dawno jej takiej nie widziała. Od tak dawna oczy Anny stale wyrażały bezgraniczny smutek. Erika z wdzięcznością spojrzała na Dana. Kiedy go prosiła, żeby przyjechał i porozmawiał z Anną, nie miała pewności, czy dobrze robi. Przeczuwała jednak, że jeśli w ogóle ktoś jest w stanie dotrzeć do jej siostry, to właśnie Dan. Podejmowała takie próby przez kilka miesięcy. W końcu się poddała. Uznała, że nie potrafi rozplątać emocjonalnych supłów pętających Annę. –Dan pytał mnie, jak się posuwają przygotowania do ślubu, i musiałam przyznać, że nic nie wiem. Na pewno mi mówiłaś, ale nic do mnie nie dotarło. Więc jak tam przygotowania? Wszystko zarezerwowane i zaklepane? – Anna wypiła kolejny łyk i z zainteresowaniem patrzyła na Erikę.
Wyglądała tak młodo, tak niewinnie. Jak kiedyś, zanim poznała Lucasa. Erika odsunęła od siebie tę myśl. Zmusiła się do tego. Nie będzie sobie psuć tej chwili myśleniem o tym diable wcielonym.
– Jeśli chodzi o rezerwacje, wszystko już jest dopięte. Kościół załatwiony, wpłaciliśmy zaliczkę w Stora Hotellet i… na razie to chyba wszystko.
– Kochana, przecież wesele już za sześć tygodni! A suknia ślubna? A ubrania dzieci? A bukiet? Uzgodniliście menu na przyjęcie i jak będą siedzieć goście? Zarezerwowaliście im pokoje?
Erika roześmiała się i podniosła dłoń, żeby powstrzymać siostrę. Maja patrzyła na nich ze swego krzesełka i nie rozumiała, skąd ta nagła wesołość.
– Tylko spokojnie. Jeśli nie przestaniesz, zacznę żałować, że Danowi udało się wyciągnąć cię z domu. – Uśmiechnęła się i mrugnęła na znak, że żartuje.
– Okej, okej. Nie powiem już ani słowa! A, jeszcze jedno, zamówiliście zespół muzyczny?
– Nie, nie i jeszcze raz nie. To odpowiedź na wszystkie twoje pytania. Niestety – westchnęła Erika – …nie zdążyłam – dodała.
Anna spoważniała.
– Nie zdążyłaś, bo przez kilka miesięcy opiekowałaś się trójką dzieci. Przepraszam cię, tobie też na pewno nie było lekko. Szkoda, że… – urwała i oczy zaszły jej łzami.
– Daj spokój, wszystko w porządku. Adrian i Emma zachowywali się jak dwa aniołki. Zresztą w ciągu dnia byli w przedszkolu, więc nie było źle. Ale bardzo im brakowało mamy – powiedziała Erika.
Anna uśmiechnęła się smutno. Dan, nie chcąc się wtrącać, flirtował z Mają. Uznał, że to sprawa między nimi.
– Właśnie, przedszkole! – Erika spojrzała na duży kuchenny zegar i zerwała się z krzesła. – Już jestem spóźniona. Jadę. Jeśli się nie pośpieszę, Eva będzie wściekła.
– Dzisiaj ja ich odbiorę – powiedziała Anna, wstając. – Daj mi kluczyki, pojadę po nich.
– Jesteś pewna? – Erika spojrzała na nią badawczo.
– Tak, jestem pewna. Codziennie ich odbierasz, dziś ja to zrobię.
– Ale się ucieszą – powiedziała Erika i usiadła z powrotem przy stole.
– Na pewno. – Anna uśmiechnęła się i wzięła leżące na blacie kluczyki. Stojąc już w przedpokoju, obejrzała się za siebie. – Dan… Dziękuję. Bardzo mi to było potrzebne. Dobrze jest móc się wygadać.
– Było mi bardzo miło – odpowiedział Dan. – Może jutro, jeśli pogoda będzie dobra, też się przejdziemy? Kończę pracę za kwadrans trzecia. Moglibyśmy godzinkę pospacerować, zanim trzeba będzie odebrać dzieci.
– Świetnie! Ale teraz muszę już lecieć, bo inaczej Eva się wścieknie. Czy tak? – Znów się uśmiechnęła i znikła za drzwiami.
Erika zwróciła się do Dana:
– Co wyście robili na tym spacerze? Tylko mów prawdę! Paliliście jointa, czy co?
Dan roześmiał się.
– Nic z tych rzeczy. Anna potrzebowała z kimś pogadać. Miałem wrażenie, jakby się odblokowała. Kiedy już zaczęła mówić, nie mogła przestać.
– Ja przez