Trzeci klucz. Ю Несбё
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Trzeci klucz - Ю Несбё страница 18
– I co wtedy powiedziałeś?
– Nic. Wrzasnąłem na strażnika. Ale zanim zdążył otworzyć, zadałem Raskolowi ostatnie pytanie. Wiedziałem, że oszaleję, jeśli nie uzyskam odpowiedzi w tym momencie. Spytałem: „Zrobiłbyś to? Poderżnąłbyś mi gardło, gdybym nie przewrócił króla? Tylko po to, żeby wygrać jakiś idiotyczny zakład?”
– I co odpowiedział?
– Uśmiechnął się i spytał, czy wiem, czym jest zaprogramowanie.
– I co?
– To już wszystko. Drzwi się otworzyły i wyszedłem.
– Ale co miał na myśli, mówiąc o zaprogramowaniu?
Aune odsunął od siebie kubek z herbatą.
– Można zaprogramować swój własny mózg, aby postępował według określonego schematu. Mózg obejmie nadrzędną rolę w stosunku do innych impulsów i nakaże zachowanie zgodne z przyjętymi uprzednio zasadami, bez względu na to, co się wydarzy. To bardzo przydatne w sytuacjach, w których naturalną reakcją mózgu jest panika. Na przykład wtedy, gdy spadochron się nie otwiera. Można mieć wówczas nadzieję, że skoczek ma odpowiednio zaprogramowane procedury awaryjne.
– Pewnie dotyczy to też żołnierzy na polu walki.
– No właśnie. Istnieją jednak metody, którymi można zaprogramować człowieka tak dokładnie, że wpadnie w trans, z którego nawet ekstremalne zewnętrzne wpływy go nie wytrącą, stanie się więc żywym robotem. Faktem jest, że to marzenie każdego generała, przerażająco łatwe do osiągnięcia, jeśli tylko zna się niezbędne techniki.
– Mówisz o hipnozie?
– Wolę to nazywać programowaniem. Nie brzmi wtedy tak tajemniczo. Chodzi po prostu o otwieranie i zamykanie dróg dla pewnych impulsów. Ci, którzy to potrafią, mogą bez trudu zaprogramować samych siebie, przeprowadzić tak zwaną autohipnozę. Gdyby Raskol zaprogramował się na zabicie mnie, jeśli nie poddam króla, to odciąłby sobie możliwość zmiany decyzji.
– Ale on cię przecież nie zabił?
– Wszystkie programy mają przycisk Escape, hasło, które przerywa trans. W tym wypadku mogło nim być położenie białego króla.
– Mhm, fascynujące.
– I teraz dochodzę do puenty…
– Chyba już ją rozumiem – powiedział Harry. – Bandyta na zdjęciu mógł się zaprogramować, że będzie strzelał, jeśli kierownik oddziału nie wyrobi się w wyznaczonym przedziale czasu.
– Zasady programowania muszą być proste. – Aune wrzucił cygaretkę do kubka z herbatą i zakrył go spodkiem. – Aby wprowadzić się w trans, należy stworzyć niewielki, lecz logicznie połączony system, który nie dopuści innych myśli.
Harry położył banknot pięćdziesięciokoronowy przy filiżance z kawą i wstał. Aune w milczeniu obserwował, jak Harry zbiera zdjęcia. W końcu spytał:
– Nie wierzysz w ani jedno słowo, prawda?
– Nie wierzę.
Aune też się podniósł i zapiął guzik marynarki na brzuchu.
– No to w co wierzysz?
– W to, czego nauczyło mnie doświadczenie – odparł Harry. – W to, że bandyci z reguły są równie głupi jak ja. Wybierają proste rozwiązania, kierują się nieskomplikowanymi motywami. Krótko mówiąc, że rzeczy z reguły są takie, na jakie wyglądają. Przypuszczam, że ten bandyta albo był oszołomiony do nieprzytomności, albo wpadł w panikę. To, co zrobił, było okropnie głupie, dlatego wnoszę, że jest głupi. Weź na przykład tego Cygana, którego najwyraźniej uważasz za takiego bystrego. Ile dostał za to zaatakowanie cię nożem?
– Nic – odparł Aune z sardonicznym uśmiechem.
– Jak to?
– Nie znaleziono przy nim żadnego noża.
– Wydawało mi się, że mówiłeś, że byliście zamknięci w jego celi?
– Czy kiedykolwiek leżałeś na plaży na brzuchu, a koledzy kazali ci się nie ruszać, bo trzymają nad twoimi plecami rozżarzony węgiel? Potem nagle ktoś woła „Ojej”, a ty w następnym momencie czujesz, jak żar parzy cię w plecy?
Mózg Harry’ego prędko przesortował wspomnienia z wakacji. Nie trwało to długo.
– Nie.
– A potem okazywało się, że to tylko żart, że tak naprawdę trzymali kostki lodu.
– I co?
Aune westchnął.
– Czasami zastanawiam się, gdzie spędziłeś te trzydzieści pięć lat, które, jak twierdzisz, przeżyłeś, Harry.
Harry potarł twarz dłonią. Był zmęczony.
– No dobrze. Ale jaka jest twoja puenta, Aune?
– Że dobry manipulator potrafi ci wmówić, że krawędź stukoronowego banknotu to ostrze noża.
Blondynka, patrząc Harry’emu prosto w oczy, obiecała mu słoneczny dzień, lecz pod wieczór narastające zachmurzenie. Harry wcisnął wyłącznik i obraz skurczył się do małej jasnej kropki pośrodku czternastocalowego ekranu. Ale gdy zamknął oczy, na siatkówce pozostał obraz Stine Grette, a w uszach echo słów reportera: „Wciąż nie ma żadnych podejrzanych w sprawie”.
Znów otworzył oczy i przyjrzał się odbiciu w martwym ekranie. Widział samego siebie, stary zielony fotel z wysokim oparciem ze sklepu z rzeczami używanymi i goły stół-ławę, którego jedyną dekorację stanowiły plamy pozostawione przez szklanki i butelki. Wszystko było takie samo. Przenośny telewizor stał na półce między przewodnikiem po Tajlandii z serii Lonely Planet i atlasem drogowym Norweskiego Związku Automobilistów, który, odkąd tu zamieszkał, nie przejechał nawet kilometra w ciągu tych blisko już siedmiu lat. Czytał kiedyś o „siedmioletnim świerzbieniu”, o tym, że po mniej więcej siedmiu latach ludzie zazwyczaj zaczynają tęsknić za nowym miejscem zamieszkania. Albo za nową pracą. Albo za nowym partnerem. On niczego takiego nie zauważył. A w tym samym miejscu pracował już od prawie dziesięciu