Dziecko ognia. S.K. Tremayne

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dziecko ognia - S.K. Tremayne страница 17

Dziecko ognia - S.K. Tremayne Thriller psychologiczny

Скачать книгу

się pomiędzy nami tajemnice.

      Ciągnie gładko:

      – Szczerze mówiąc, zakładałem też, że możesz o tym wiedzieć. O śmierciNiny pisano w gazetach.

      – Ale ja nie czytam cholernych gazet! Czytam powieści. Nie gazety!

      Prawie krzyczę. Muszę się opanować. Widzę jakąś emerytkę z cynamonowymciasteczkiem na talerzyku, która przygląda mi się przez przeszklonąścianę. Kiwa głową, jakby wiedziała, o co chodzi.

      – Rachel?

      Zniżam głos.

      – David, ludzie w moim wieku nie czytają gazet. Chyba o tym wiesz, co? I nie miałam pojęcia, kim jesteś, póki nie poznałam cię w tamtej galerii.Może i pochodzisz ze znanego kornwalijskiego rodu, ale ja jestem z Plumstead. Z południowego Londynu. Czytam Snapchata. Albo Twittera.

      – W porządku. – Wydaje się autentycznie zażenowany. – Jeszcze raz bardzocię przepraszam. Jeśli chcesz poznać wszystkie drastyczne szczegóły,znajdziesz je wciąż w internecie.

      Milczę przez chwilę, a potem mówię:

      – Wiem. Wczoraj wieczorem wszystko wydrukowałam. Mam to teraz przy sobiew torebce.

      Chwila ciszy.

      – Naprawdę? To po co to przesłuchanie?

      – Bo najpierw chciałam usłyszeć twoje wyjaśnienia. Dać ci szansę.Dowiedzieć się, co masz do powiedzenia.

      Pozwala sobie na cichy, smutny śmiech.

      – No cóż, wysłuchałaś już, co miałem do powiedzenia, sędzino Daly. Mogęjuż opuścić miejsce dla świadka?

      David próbuje mnie oczarować. Jakaś część mnie pragnie mu na topozwolić. I chyba pozwolę mu już skończyć tę rozmowę, gdy odpowie naostatnie, ważne pytanie.

      – Po co ten grób, David? Jeśli nie znaleziono ciała, to po co grób?

      Odpowiada spokojnie, ze smutkiem w głosie:

      – Bo chcieliśmy, żeby Jamie mógł zostawić to za sobą. Miał taki potwornymętlik w głowie, Rachel. Sama wiesz, że nadal bywa zdezorientowany. Jegomatka tak po prostu nie umarła, jej ciało zniknęło, rozpłynęło się.Wszystko mu się pomieszało. Ciągle pytał, dokąd poszła mama i kiedywróci. I tak musieliśmy urządzić pogrzeb, więc dlaczego nie miałaby miećgrobu. Jakiegoś miejsca, gdzie jej syn mógłby ją opłakiwać.

      – Ale… – Czuję, że to chore, ale muszę zapytać. – …co jest w tym grobie?

      – Płaszcz. Ostatnia rzecz, jaką miała na sobie. Jej zakrwawiony płaszczz kopalni, przeczytaj raport z dochodzenia. I kilka jej ulubionychprzedmiotów. Książki. Biżuteria. No wiesz…

      Szczerze i uczciwie odpowiedział na moje pytania. Opadam na oparciekrzesła. Nie wiem do końca, czy mi ulżyło. Zwłoki. Pod domem, w tunelachciągnących się pod dnem morza. Ale ile ciał jest tam w dole? Iluutopionych górników? Dlaczego kolejne miałoby coś zmieniać?

      – Posłuchaj, David. Wiem, że ostro cię przycisnęłam, ale… no cóż… byłamw szoku. To wszystko.

      – Całkowicie cię rozumiem – odpowiada. – Żałuję tylko, że dowiedziałaśsię w taki sposób. A co z Jamiem?

      – Chyba w porządku. Uspokoił się po tamtym wybuchu. Dziś rano wyglądałnormalnie. Choć niewiele mówił. Odwiozłam go na trening piłkarski.Cassie ma go potem odebrać.

      – Przyzwyczaja się do ciebie, Rachel. Naprawdę. Ale, jak mówiłem, wciążma mętlik w głowie. Słuchaj, muszę już kończyć. Możemy porozmawiaćpóźniej.

      Żegnamy się i wsuwam komórkę do kieszeni.

      Wiatr od strony Marazion pachnie solą, przewraca kartki wydruku, gdywyciągam je z torebki i kładę na stole. Jest tu mnóstwo informacji: przez godzinę to wyszukiwałam i drukowałam.

      Tak jak wspominał David, gazety rozpisywały się o śmierci Niny Kerthen.Ta historia przewijała się nawet przez dzień czy dwa w niektórychgazetach ogólnokrajowych. A w lokalnej prasie przez całe tygodnie roiłosię od artykułów. Wygląda jednak na to, że nic się za tym nie kryło.

      Nina Kerthen prawdopodobnie piła tamtej nocy alkohol. Nic nie wskazujena to, by można było myśleć o zbrodni.

      Zbrodnia. To staromodne określenie z „Falmouth Packet” przywołujeupiorne baśniowe obrazy ciemnej postaci w długiej pelerynie. Weneckiskrytobójca chwyta piękną kobietę i wrzuca ją do kanału. Widzę jej bladątwarz, oczy patrzące w górę przez wodnistą szarość. Zasnuwa je ciemność,a potem gasną.

      Kolejne strony trzepoczą na wietrze. Dziś nawet południowa bryza niesieorzeźwiający chłód. Przez chwilę czuję się rozkojarzona i rozglądam siędookoła.

      Po piasku przy Long Rock idzie jakiś samotny mężczyzna. Wędruje bezcelu, zataczając kręgi. Jakby się zgubił. Albo jakby szukał czegoś,czego pewnie nigdy nie znajdzie. Nagle się odwraca i patrzy w mojąstronę, jakby wyczuł, że go obserwuję. Ogarnia mnie dziwna panika, nagłeuczucie lęku.

      Uspokajam się. To pozostałości z dawnych czasów. Znów skupiam się nawydruku i czytam dalej. Muszę poznać każdy szczegół, wyryć to sobie w pamięci.

      Idea morderstwa z początku pociągała dziennikarzy. Tuż po śmierci Ninygazety doprawiały swoje artykuły smakowitą możliwością popełnieniaprzestępstwa.

      Pytań nigdy nie zadano wprost, ale ewidentnie wisiały w powietrzu.

      Spójrzcie tylko na to. Czy David Kerthen nie jest trochę za przystojny,trochę za bogaty? Czy nie chcecie nienawidzić tego potencjalnegomordercy swojej pięknej żony?

      Gdy wszystko to wykluczono na wczesnym etapie śledztwa, ogólnokrajowegazety dały za wygraną, miejscowi dziennikarze zaś z niejakim pesymizmemskłonili się ku spekulacjom o samobójstwie. Kto zbliżałby się po ciemkudo szybu kopalni? Po co podejmować tak głupie ryzyko w zimny, świątecznywieczór?

      Orzeczenie lekarza sądowego brzmiało jednak prozaicznie.

      Popijając zimną kawę, przeglądam je po raz trzeci.

      Była jasna, księżycowa noc, dwudziestego ósmego grudnia. Juliet Kerthen,matka Davida, widziała Ninę, jak szła doliną, a potem po klifach, w pobliżu kominów kopalni. Robiła to czasami, by zebrać myśli. Tamtej nocypiła z rodziną alkohol.

      W jej zachowaniu nie było nic niezwykłego: spod budynków kopalniroztacza się spektakularny widok. Rozszalałe morze, miotające się u stópskalistych klifów w dole. Zwłaszcza w jasną, księżycową noc.

      Ale gdy Nina nie wróciła, wszczęto alarm. Z początku podejrzewano, że poprostu się zgubiła, że po ciemku wybrała niewłaściwą ścieżkę. Gdy jejnieobecność zaczęła się przedłużać, spekulacje stały się bardziejpesymistyczne. Być może spadła z któregoś klifu. Z Bosigran. Albo z ZawnHanna. Nikomu nie przyszło do głowy, że mogła wpaść

Скачать книгу