Dziecko ognia. S.K. Tremayne
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Dziecko ognia - S.K. Tremayne страница 9
– Nie. – Oliver z przejęciem pokręcił głową, może trochę niezręcznie. – Nie, nie, nie. Oczywiście, że nie. Bardziej chodzi mi o to, że Rachel…no cóż… tak bardzo się różni od twoich innych partnerek.
– Chcesz powiedzieć, że ma robotnicze pochodzenie?
– Nie. Chcę powiedzieć, że jest z marginesu. Wiesz, skąd pochodzi?
– Z pełnego melin Plumstead. Z faweli Tooting Bec. I co z tego?
– Właściwie to nic. Chodziło mi bardziej o to, że to taki przeskok. Żetak bardzo się różni od Niny. To znaczy, wygląda podobnie, ta elfiatwarz, ta chłopięcość, która tak ci się podoba, ale pod każdym innymwzględem…
– O to właśnie chodzi. – David pochylił się nad stolikiem. – To jeden z powodów, dla których tak szybko zakochałem się w Rachel. Jest inna. – Mówił teraz nieco za głośno, widać było, że wypił trochę wina. Ale niedbał o to. – Wszystkie te grzeczne dziewczyny z Notting Hill, z Paryża,z Manhattanu… Rachel tak bardzo się od nich różni. Ma za sobą przejścia,jakich nie potrafię sobie nawet wyobrazić. W różnych sprawach wyrażaopinie, jakich od nikogo innego nie usłyszę, ma pomysły, których nigdybym się nie spodziewał, a poza tym jest twarda, wiele przeszła, a jednak wyszła z tego cało, no i jest inteligentna i dowcipna. – Przerwałna chwilę. – I, tak, zgadza się, jest seksowna.
Przy stoliku zapadła cisza. David pragnął powiedzieć: „Jest prawie takseksowna jak Nina. Jest jedyną kobietą, jaką spotkałem, która być możepewnego dnia będzie się mogła równać z Niną”. Nie zrobił tego jednak.Ponieważ nie chciał myśleć o Ninie. Zamiast tego zamówił dwa tokaje.
Oliver uśmiechnął się do niego życzliwie.
– Wydaje mi się, że ty i Rachel macie też wiele wspólnego.
– Chodzi ci o to, że oboje mieliśmy ojców sukinsynów i że oboje jesteśmyabsurdalnie impulsywni?
– Nie, myślałem o tym, że… oboje jesteście trochę popierdoleni.
– Ach! – David wybuchnął śmiechem. – Tak. Pewnie masz rację. Aleuszkodzone dziewczyny są lepsze w łóżku.
– Słodkie.
– Choć to samo z pewnością dotyczy mężczyzn. Może to dlatego miałempowodzenie u kobiet. Mam swoje problemy. – David spojrzał na młodąrodzinę w głębi restauracji. Na roześmiane, szczęśliwe dziecko z rodzicami. – Boże, jak ja tęsknię za Jamiem – wyrwało mu się odruchowo.
Oliver uśmiechnął się ze współczuciem. David przywołał kelnera i poprosił o rachunek. Kieliszki z winem błyszczały dyskretnie w półmrokurestauracji.
Oliver odchylił się na oparcie krzesła.
– Tęsknota za dzieciakami jest gorsza, prawda? Gorsza niż tęsknota zakochanką czy partnerką. Zaskoczyłeś mnie.
David pokręcił głową.
– Możesz mi wierzyć. Jest gorsza. A najgorsze ze wszystkiego jest to, żenic nie możesz na to poradzić. Nawet jeśli miło spędzasz czas z dziećmi,to żałujesz, że kiedyś nie robiłeś tego częściej. Kiedy masz dziecko, tojak rewolucja przemysłowa, tyle że w uczuciach. Nagle jesteś zdolny domasowej produkcji zmartwień i poczucia winy.
– Cóż, przynajmniej dziś wieczorem się z nim spotkasz.
David się rozpromienił.
– O, tak! Jest weekend. Dzięki Bogu.
Po lunchu wyszli w jasne, łagodne światło popołudnia, Londyn w swymnajlepszym wydaniu – platany przy Piccadilly, jakby chciały uwięzić w listowiu promienie słońca. Uścisnęli sobie dłonie, poklepali się poplecach i Oliver ruszył w stronę St James, a David w przeciwną; lekkopodpity, złapał taksówkę, pojechał do swojej kancelarii w Marylebone,wziął aktówkę ze sprawami, które zamierzał przejrzeć w weekend, a potemwrócił do tej samej taksówki i udał się na Heathrow.
Jednak w korkach Hammersmith przyjemny wpływ alkoholu zaczął słabnąć,powróciły ponure myśli, nużący, lecz nieunikniony niepokój.
Jamie. Jego ukochany syn.
Nie chodziło tylko o to, że za nim tęsknił. Chłopiec znów zaczął siędziwnie zachowywać. Nie było tak źle jak w tych pierwszych strasznychmiesiącach po pogrzebie Niny, ale zdecydowanie coś było nie tak. I to gonaprawdę przerażało. David liczył na to, że sprowadzenie Rachel doCarnhallow rozpocznie nowy rozdział w ich życiu i pozwoli oddzielić towszystko grubą kreską, że dzięki temu będą mogli z większą ufnościąspoglądać w przyszłość. Ale tak się nie stało. Jeśli już, to Jamieprzechodził regres. Ostatni z jego listów do matki – który David znalazłtydzień wcześniej w pokoju syna – wydawał się szczególnie niepokojący.
Tłumiąc panikę, David poluzował krawat, jakby fizycznie zaczął się dusićna tylnym siedzeniu taksówki. Gdyby tylko mógł z kimś o tym porozmawiać,przynajmniej by mu ulżyło. Nie mógł jednak powiedzieć o tym nikomu, aniswojej nowej żonie, ani najstarszym z przyjaciół, ani nawet – co pokazałten lunch – Oliverowi. Edmund jako jedyny wiedział o wszystkim. Aleteraz Edmunda już nie było i David został sam. Jako jedyny znał prawdę.
Być może z wyjątkiem samego Jamiego.
To zaś było dla Davida źródłem nieustannej udręki. Ile wiedział jegosyn? Co mu powiedziała? Co chłopiec widział i słyszał?
David wyjrzał na niekończącą się kolumnę samochodów. Teraz całkowiciesię zatrzymała. Jak zastygła w żyłach krew.
136 dni przed Bożym Narodzeniem
Sierpniowe słońce jasno świeci, odległe morze ma barwę kutej cyny. W ostatni dzień urlopu wybieramy się z Davidem na spacer. Według niego taniedzielna wędrówka zabierze nas z dala od miejsc odwiedzanych przezturystów, w najwyższe miejsce na wrzosowiskach Penwith.
David ma na sobie dżinsy, sweter i buty trekkingowe. Odwraca się i łapiemnie za rękę, żeby pomóc mi się wspiąć na granitowy przełaz. Idziemydalej. Opowiada mi historię Carnhallow, Penwith, Zachodniej Kornwalii.
– Nanjulian to znaczy Leszczynowa Dolina. Zawn Hanna to SzepczącaZatoka, ale to już wiesz. Carn Lesys to Skała Światła…
– Cudownie! Skała Światła.
– Maen Dower to Kamień nad Wodą, a Porthnanven to Brama Wysokiej Doliny.
– A Carnhallow oznacza Skały na Wrzosowisku. Zgadza się?
David się uśmiecha. Białe zęby, wakacyjna opalenizna, ciemny,kilkudniowy zarost. Kiedy przez kilka dni się nie goli, zdecydowanieprzypomina pirata. Brakuje mu tylko złotego kolczyka w uchu i kordelasa.
– Rachel Kerthen. Byłaś w bibliotece!
– Nic na to nie poradzę. Uwielbiam czytać! A ty chyba chcesz, żebym siętego