Fjällbacka. Camilla Lackberg

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Fjällbacka - Camilla Lackberg страница 21

Fjällbacka - Camilla Lackberg Saga o Fjallbace

Скачать книгу

do notesu. W tym momencie Jörgen kiwnął do niej. Prasa to dobra rzecz, ale teraz miała wkroczyć do salonu na Dannholmen i tam brylować. Przekonać inwestorów, że film odniesie sukces.

      Złapała Axela za rękę, ściskała dosyć długo, i pożegnała się. Ruszyła do Jörgena i reszty ekipy, ale nagle się zatrzymała i odwróciła. Axel jeszcze nie wyłączył magnetofonu, więc nachyliła się i ochrypłym głosem wymieniła do mikrofonu kilka liczb. Spojrzała na Axela.

      – Mój numer.

      A potem znów się odwróciła i weszła w lata siedemdziesiąte, na smaganą wiatrem wysepkę, która dla Ingrid Bergman była rajem na ziemi.

      Patrik odebrał telefon – numer nieznany – i już po pierwszych słowach zorientował się, że właśnie tego telefonu się obawiał. Słuchał, a jednocześnie kiwnął na Göstę i Mellberga. Stali nieopodal, omawiając coś z przewodnikami psów.

      – Tak, wiem, gdzie to jest – powiedział. – Proszę absolutnie niczego nie ruszać. I poczekać na nas na miejscu.

      Rozłączył się. Mellberg i Gösta właśnie do niego podeszli. Nie musiał nic mówić. Czytali z jego twarzy.

      – Gdzie ją znaleźli? – spytał Gösta.

      Patrzył na dom, w którym mama Nei szykowała kolejny dzbanek kawy.

      – W tym samym miejscu co tamtą dziewczynkę.

      – Kurde, co takiego? – zdumiał się Mellberg.

      – Przecież już tam szukaliśmy, wiem, że było tam kilka grup – ciągnął Gösta. – Jak mogli ją przeoczyć?

      – Nie wiem – odparł Patrik. – Dzwonił Harald, właściciel piekarni Zetterlindów. Znalazła ją jego grupa.

      – Stellę też on znalazł – dodał cicho Gösta.

      – Dziwne, nie? – zauważył, wpatrując się w niego, Mellberg. – Jakie są szanse, że ten sam człowiek w odstępie trzydziestu lat znajdzie dwie zamordowane dziewczynki?

      Gösta zbył go machnięciem ręki.

      – Sprawdziliśmy go poprzednim razem. Miał niepodważalne alibi i nic wspólnego z morderstwem. – Spojrzał na Patrika. – Na pewno chodzi o morderstwo? A może wypadek? Chociaż jeśli pomyśleć o tym, że znaleźli ją w tym samym miejscu, nie chce się wierzyć, że to nie morderstwo.

      Patrik przytaknął.

      – Zaczekajmy, dowiedzmy się, co powiedzą technicy. Harald powiedział, że mała jest rozebrana.

      – O cholera. – Mellberg aż poszarzał.

      Patrik zaczerpnął tchu. Słońce wzeszło wysoko, przepocona koszula kleiła mu się do ciała.

      – Rozdzielmy się. Ja pójdę do Haralda. Jego grupa czeka tam, gdzie znaleźli zwłoki. Wezmę ze sobą taśmę i odgrodzę teren. Bertilu, ściągnij z Uddevalli Torbjörna z ekipą techniczną, i to jak najszybciej. I powiadom ludzi, którzy będą wracać z lasu, żeby już tam nie szli. A przewodników psów i śmigłowce, że poszukiwania zakończone. Ty, Gösta…

      Patrik umilkł, zgnębiony spojrzał na kolegę.

      Gösta skinął głową.

      – Biorę to na siebie – powiedział.

      Patrik mu nie zazdrościł. To było jednak najbardziej logiczne. Gösta od początku dobrze się dogadywał z rodzicami Nei, a poza tym Patrik uważał, że sobie poradzi.

      – I zadzwoń po pastora – dodał Patrik, a potem spojrzał na Mellberga. – Bertilu, postaraj się złapać jej ojca, żeby się nie dowiedział od innych, zanim powie mu Gösta.

      – Trudna sprawa – zauważył, krzywiąc się, Mellberg.

      Nad wargą zebrały mu się wielkie krople potu.

      – Wiem. Wiadomość rozejdzie się lotem błyskawicy, ale spróbuj.

      Mellberg kiwnął głową. Patrik ruszył do lasu. Nie mógł zrozumieć, jak to się stało, że wcześniej jej nie zauważyli. Przecież w pierwszej kolejności sprawdzili miejsce, gdzie trzydzieści lat temu znaleziono zwłoki Stelli. Musieli ją przeoczyć.

      Dziesięć minut później dotarł do trzech czekających mężczyzn. Dwóch młodszych od Haralda, jeden wyglądał na cudzoziemca. Patrik podał im rękę. Unikali patrzenia mu w oczy.

      – Gdzie leży? – spytał.

      – Pod tym wielkim pniem. – Harald wskazał palcem. – Dlatego z początku jej nie widzieliśmy. Pod pniem zrobił się dół i ktoś ją tam wepchnął. Widać ją, tylko jeśli się człowiek schyli i poruszy pniem.

      Patrik pokiwał głową. To wszystko tłumaczyło. Mimo to złościł się na siebie, że nie kazał przeszukać tego miejsca dokładniej.

      – Słyszałeś, że wróciła, co? Przyjechała pierwszy raz, odkąd ją stąd wywieźli.

      Nie musiał pytać, kogo Harald ma na myśli. Nikomu w miasteczku nie umknęła wiadomość, że Marie Wall wróciła. Zwłaszcza że jej powrót był widowiskowy.

      – Tak, wiemy o tym – odparł, nie wnikając głębiej.

      Oczywiście on też o tym myślał. Dziwny zbieg okoliczności: ginie dziecko z tego samego gospodarstwa, znajdują je w tym samym miejscu, a wszystko to dzieje się prawie w tym samym momencie, kiedy przyjeżdża Marie Wall.

      – Muszę odgrodzić teren taśmą. Technicy będą badać miejsce zdarzenia.

      Postawił na ziemi torbę i wyjął z niej dwa duże zwoje niebieskiej i białej taśmy.

      – Możemy wracać? – spytał młodszy mężczyzna. Powiedział, że nazywa się Johannes Klingsby.

      – Nie, proszę, żebyście zostali i starali się jak najmniej chodzić. Chodziliście po tym terenie, więc technicy będą musieli zbadać wasze ubrania i buty.

      Mężczyzna wyglądający na cudzoziemca zrobił minę, jakby chciał o coś zapytać. Harald zwrócił się do niego po angielsku:

      – We stay here. Okay, Karim?

      – Okay.

      Patrik domyślił się, że Karim jest jednym z tych, którzy przyjechali z Rolfem z ośrodka dla uchodźców.

      Umilkli. To był naprawdę ostry kontrast: to, po co przyjechali, i otaczająca ich idylla. Radosny śpiew ptaków, jakby nic się nie stało, a kilka metrów dalej martwe dziecko. Do tego szum w koronach drzew. Piękno do bólu. Światło słońca przesączające się między drzewami jak promienie lasera. Na ziemi, tuż przy jego nogach, wielka kolonia kurek. W normalnych warunkach serce by mu zabiło z wrażenia.

      Zaczął

Скачать книгу