21 lekcji na XXI wiek. Yuval Noah Harari
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу 21 lekcji na XXI wiek - Yuval Noah Harari страница 15
Poleganie na odczuciach może się okazać piętą achillesową liberalnej demokracji. Z chwilą bowiem gdy ktoś (obojętne, czy w Pekinie, czy w San Francisco) zyska techniczną możliwość hakowania ludzkich serc i oddziaływania na nie, polityka demokratyczna przeobrazi się w emocjonalne przedstawienie lalkowe.
Liberalna wiara w uczucia i wolne wybory jednostek nie jest ani naturalna, ani pradawna. Przez całe tysiąclecia ludzie wierzyli, że władza pochodzi z boskiego nadania, a nie z ludzkiego serca i że z tego powodu powinniśmy przypisywać świętość raczej słowu Boga niż ludzkiej wolności. Dopiero w ostatnich kilku stuleciach źródło władzy przesunęło się z niebiańskich bóstw na ludzi z krwi i kości.
Wkrótce władza może przesunąć się ponownie – tym razem przejdzie z ludzi na algorytmy. Potwierdzeniem boskiej władzy były religijne mitologie, z kolei uzasadnieniem ludzkiej – opowieść liberalna. Podobnie nadchodząca rewolucja techniczna mogłaby ustanowić władzę algorytmów opartych na big data, podkopując jednocześnie samą ideę wolności jednostki.
Jak wspomnieliśmy w poprzednim rozdziale, naukowe poznanie sposobu, w jaki funkcjonują nasze mózgi i ciała, wskazuje, że nasze uczucia nie stanowią odzwierciedlenia „wolnej woli”. Są raczej biochemicznymi mechanizmami, których używają wszystkie ssaki i ptaki, aby szybko obliczać prawdopodobieństwo przetrwania i reprodukcji. Uczucia nie opierają się na intuicji, natchnieniu ani wolności – opierają się na kalkulacji.
Gdy małpa, mysz albo człowiek widzi węża, odczuwa strach, ponieważ miliony neuronów w mózgu prędko przeliczają istotne dane i dochodzą do wniosku, że prawdopodobieństwo śmierci jest wysokie. Odczucie pociągu seksualnego powstaje wówczas, gdy inne biochemiczne algorytmy obliczają, że ze znajdującym się w pobliżu osobnikiem wiąże się wysokie prawdopodobieństwo udanego spółkowania, stworzenia więzi społecznej lub osiągnięcia jakiegoś innego upragnionego celu. Uczucia o charakterze moralnym, takie jak oburzenie, poczucie winy albo przebaczenie, wywodzą się z mechanizmów układu nerwowego, które rozwinęły się w celu umożliwienia współpracy w grupie. Wszystkie te biochemiczne algorytmy doskonaliły się w ciągu milionów lat ewolucji. Jeśli uczucia jakiegoś pradawnego przodka były błędne, kształtujące je geny nie przechodziły na kolejne pokolenie. Uczucia zatem nie są przeciwieństwem racjonalności – są odbiciem racjonalności ewolucji.
Zazwyczaj nie zdajemy sobie sprawy, że uczucia to tak naprawdę obliczenia, ponieważ szybki proces kalkulacji przebiega znacznie poniżej progu naszej świadomości. Nie czujemy milionów neuronów w mózgu, które przeliczają prawdopodobieństwo przetrwania i rozmnażania się, dlatego mylnie sądzimy, że strach przed wężami, wybór partnerów seksualnych i opinie w kwestii Unii Europejskiej są wynikiem jakiejś tajemniczej „wolnej woli”.
Mimo że liberalizm myli się, uznając nasze uczucia za odbicie wolnej woli, to jednak opieranie się na nich wciąż sprawdza się w praktyce. Choć w naszych uczuciach nie ma nic „magicznego” ani „wolnego”, to jednak są one najlepszą istniejącą we wszechświecie metodą podejmowania decyzji typu: co studiować, z kim wziąć ślub i na którą partię głosować. Nie powstał do tej pory żaden zewnętrzny system, który mógłby choćby mieć nadzieję, że będzie lepiej ode mnie rozumiał moje uczucia. Nawet jeśli hiszpańska inkwizycja albo sowieckie KGB obserwowały mnie bez przerwy dzień po dniu, brakowało im wiedzy na temat biologii oraz nie miały mocy obliczeniowej koniecznej do zhakowania biochemicznych procesów kształtujących moje pragnienia i wybory. Ze względów praktycznych rozsądnie było zatem przyjmować, że mam wolną wolę, ponieważ moją wolę kształtowała głównie wzajemna zależność wewnętrznych sił, których nikt z zewnątrz nie widział. Mogłem się cieszyć złudzeniem, że mam kontrolę nad swoimi decyzjami, podczas gdy osoby z zewnątrz nigdy tak naprawdę nie były w stanie zrozumieć, co dzieje się w moim wnętrzu ani w jaki sposób podejmuję te decyzje.
A zatem liberalizm słusznie zalecał ludziom, by szli za głosem serca, a nie za nakazami jakiegoś księdza czy aparatczyka. Jednak wkrótce komputerowe algorytmy będą mogły udzielać nam lepszych rad niż ludzkie uczucia. Gdy zamiast hiszpańskiej inkwizycji i KGB będziemy mieli Google’a i Baidu, „wolna wola” zostanie prawdopodobnie zdemaskowana jako mit, a liberalizm może stracić swoje praktyczne atuty.
Znajdujemy się obecnie – jak już wspominałem – w punkcie styku dwóch ogromnych rewolucji. Z jednej strony biologowie rozszyfrowują tajemnice ciała człowieka, a w szczególności mózgu i ludzkich uczuć. Z drugiej – informatycy dają nam niespotykaną moc przetwarzania danych. Gdy rewolucja biotechnologiczna połączy się z rewolucją technologiczno-informacyjną, wówczas stworzy algorytmy oparte na big data, które będą mogły obserwować i rozumieć moje uczucia dużo lepiej niż ja sam, a wtedy władza prawdopodobnie przejdzie z ludzi na komputery. Moje złudzenie wolnej woli przypuszczalnie się rozpadnie, ponieważ codziennie będę się stykał z instytucjami, korporacjami i agencjami rządowymi, które będą rozumiały to, co dotychczas stanowiło moją niedostępną dla innych, wewnętrzną sferę – i będą na nią oddziaływały.
Coś takiego dzieje się już w dziedzinie medycyny. Najważniejsze medyczne decyzje w naszym życiu opierają się nie na naszych odczuciach co do tego, czy jesteśmy chorzy, czy zdrowi, ani nawet nie na przewidywaniach dobrze znającego nas lekarza – lecz na obliczeniach komputerów, które rozumieją nasze ciała znacznie lepiej niż my sami. W ciągu paru dziesięcioleci algorytmy oparte na big data, bazujące na stałym napływie danych biometrycznych, będą mogły monitorować nasze zdrowie dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Będą mogły wykryć już sam początek grypy, raka albo choroby Alzheimera, na długo przed tym, nim sami poczujemy, że coś jest z nami nie tak, a następnie zalecić nam odpowiednie leczenie, dietę i codzienny plan terapii – wszystko zaprojektowane specjalnie dla nas, z uwzględnieniem wyjątkowej budowy naszego ciała, naszego DNA i naszej osobowości.
Ludzie będą korzystać z najlepszej opieki medycznej w dziejach, jednak właśnie z tego powodu prawdopodobnie przez cały czas coś im będzie dolegać. Zawsze znajdzie się jakiś element organizmu, który działa wadliwie. Zawsze jest coś, co można poprawić. W przeszłości człowiek czuł się całkiem zdrowy, o ile nie doskwierał mu ból albo nie cierpiał z powodu jakiegoś wyraźnego upośledzenia, na przykład gdy był kulawy. W 2050 roku jednak – dzięki czujnikom biometrycznym i algorytmom opartym na big data – choroby będzie można diagnozować i leczyć na długo przed tym, nim doprowadzą do bólu lub kalectwa. W efekcie zawsze będziemy cierpieć z powodu jakiegoś „schorzenia” i ciągle stosować się do tych albo innych algorytmicznych zaleceń. Jeśli ktoś chciałby się od nich wykręcić, może to spowodować nieważność jego ubezpieczenia albo utratę pracy – dlaczego
47
S. Swinford,
48
J. Tapsfield,