Seria o komisarzu Williamie Wistingu. Йорн Лиер Хорст
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Seria o komisarzu Williamie Wistingu - Йорн Лиер Хорст страница 11
Krom zajął miejsce naprzeciwko niego i napełnił filiżanki.
– Dowiedzieliście się już czegoś? – spytał.
– Policzyliśmy pieniądze – odparł komisarz i wyjaśnił, jak cała kwota rozkładała się na poszczególne waluty.
– Możecie je jakoś zidentyfikować?
– Przeszukujemy wiele kanałów na podstawie numerów seryjnych, żeby sprawdzić, czy banknoty nie są oflagowane – wyjaśnił Mortensen.
– Oflagowane? – powtórzył Krom.
– Czy nie pochodzą z partii pieniędzy, o których wiadomo, że zaginęły, na przykład w wyniku kradzieży.
Sekretarz partii powoli skinął głową, jakby potrzebował czasu, żeby uświadomić sobie wszystkie możliwości, jakie dawało im odnalezienie pieniędzy.
– Musimy pobrać od pana odciski palców – powiedział Mortensen.
Otworzył walizkę, którą przyniósł ze sobą, i położył na stole poduszkę daktyloskopijną i kartę rejestracyjną.
– Żeby wyeliminować pańskie ślady z kartonów z pieniędzmi – dodał.
– Oczywiście – przytaknął Krom.
Wstał, zdjął marynarkę i podwinął rękawy koszuli. Mortensen poinstruował go, co ma robić. Po kolei wszystkie palce zostały przyciśnięte do poduszki nasączonej czarnym tuszem, a następnie przetoczone po odpowiednich polach na karcie daktyloskopijnej.
Wisting poprosił Kroma, żeby opowiedział ze szczegółami o tym, jak wszedł do domku letniskowego Clausena i znalazł pieniądze. I jak rozciął taśmę na trzech kartonach, żeby sprawdzić ich zawartość.
– Jaka jest pańska teoria? – spytał komisarz.
Krom potrząsnął przecząco głową.
– Dla mnie jest to zupełnie niezrozumiałe – powiedział. – Nie potrafię sobie tego w żaden sposób wytłumaczyć.
– Jak długo znał pan Bernharda Clausena?
– Długo – odparł Krom i wziął od technika mokrą chusteczkę, żeby wytrzeć palce. – Od dobrych trzydziestu lat.
– I w ciągu tych trzydziestu lat nie wydarzyło się nic, co mógłby pan powiązać ze znalezionymi pieniędzmi? Ani w jego życiu politycznym, ani osobistym?
Sekretarz partii zaprzeczył ruchem głowy i sięgnął po filiżankę.
– Proszę zaczekać z kawą – zwrócił się do niego Mortensen. – Muszę jeszcze pobrać od pana próbkę czystej śliny.
Spakował sprzęt daktyloskopijny i wyjął zestaw do pobierania materiału genetycznego.
Krom odchylił się w fotelu i otworzył szeroko usta, a Mortensen wziął do ręki plastikową pałeczkę owiniętą na końcu wyjałowioną bawełną i pobrał wymaz.
– Kto może coś wiedzieć? – spytał Wisting, gdy skończyli.
– Georg Himle może wiedzieć o sprawach z czasów rządów, o których ja nie mam pojęcia, ale nie takich jak ta – odparł Krom. – Jak już mówiłem, Himle dołączy do nas później.
– Często pan tam bywał? – spytał komisarz. – W jego letnim domku?
– Jeździłem tam każdego lata, w każdym razie po tym, jak Bernhard został sam.
– Nocował pan u niego?
– Nie zawsze, ale zazwyczaj tak.
– Pamięta pan, kiedy Clausen zaczął zamykać ostatni pokój?
– To była sypialnia jego syna – wyjaśnił Krom. – Znajdowała się na samym końcu korytarza, najdalej od salonu. Bywało, że siedzieliśmy do późna i zachowywaliśmy się dość głośno, kiedy wpadaliśmy z wizytą. Nie wiem, kiedy zaczął zamykać ten pokój, ale po śmierci Lennarta nikt z nas tam nie nocował. To by było niewłaściwe. Nienaturalne.
– Proszę opowiedzieć o jego synu – poprosił Wisting.
– Niewiele mogę o nim powiedzieć – zaczął. – Wydawał mi się niedojrzały i niesforny, ale nie był zły. Bernhardowi było ciężko, kiedy został z nim sam.
– Co to znaczy niesforny?
– Łatwo było nim manipulować, chyba tak powinienem to ująć. Poza tym ciągle się buntował przeciwko wszystkiemu, co ojciec sobą reprezentował.
– Jak się to przejawiało?
Krom napił się kawy, jakby potrzebował czasu do namysłu.
– Gdy zmarła Lisa, Lennart miał dwadzieścia cztery lata. Zna pan całą historię? Wie pan, że zmarła na rzadką odmianę raka?
Wisting przytaknął.
– Lennartowi trudno było zrozumieć, że matka nie otrzymała leków, które mogłyby przedłużyć jej życie. Miał o to do ojca ogromny żal. Wydaje mi się, że wszystko, co później robił, robił po to, żeby go zranić.
– Na przykład co?
– Rzucił studia i włóczył się z ludźmi, którzy nie byli dla niego odpowiednim towarzystwem.
– Z jakimi ludźmi?
– Takimi, którzy w środku nocy rozbijają się na motocyklach, nie zważając na ograniczenia prędkości – odparł Krom, nawiązując do nocy, w której zginął Lennart Clausen.
– Koledzy z półświatka?
– Na pewno mieli kontakt z narkotykami, ale nie znam żadnych szczegółów. Wydaje mi się, że nigdy nie posunęli się aż tak daleko, żeby policja musiała się nimi interesować.
Krom podniósł filiżankę, ale zaraz ją opuścił. Wyglądał tak, jakby coś sobie przypomniał.
– Jest spadkobierca ustawowy – powiedział po chwili. – Wiecie o tym?
Wisting uniósł brwi na znak, że nigdy o tym nie słyszał.
– Jeszcze jedno dziecko? – spytał.
– Wnuczka. Lennart miał dziewczynę. Przyjaciółkę, to słowo jest chyba bardziej adekwatne. Zanim zginął, okazało się, że dziewczyna jest w ciąży. Siedem miesięcy po wypadku Lennarta urodziła córkę.
Wisting sięgnął po notes. To zadanie zamierzał powierzyć Line.
– Odszukam jej imię i nazwisko. I dane kontaktowe – zaofiarował się Krom