Dobry omen. Терри Пратчетт

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dobry omen - Терри Пратчетт страница 2

Dobry omen - Терри Пратчетт

Скачать книгу

sobie spekulacje. Nie wysilaj się na poznanie niepoznawalnego, bo to może być niezdrowe. Ja na ten przykład powtarzam sobie, że jest DOBRO i jest ZŁO. Jeśli czynisz zło, gdy nakazano ci czynić dobro, zasługujesz na karę, hę?

      Zapadło kłopotliwe milczenie. Rozmówcy patrzyli w zamyśleniu, jak pierwsze większe krople deszczu nabijają pierwsze guzy pierwszym kwiatom. Ciszę przerwał Crowley.

      – Nie miałeś przy sobie ognistego miecza?

      – No… jakby to powiedzieć… – zaczął anioł z miną przyłapanego na gorącym uczynku.

      – Nie miałeś, zgadza się? – powtórzył z naciskiem Crowley. – A taki był ognisty i obrotny…

      – No więc…

      – I robił niezłe wrażenie.

      – Tak, ale widzisz…

      – Zgubiłeś go, prawda?

      – Skądże znowu! Niezupełnie zgubiłem, raczej…

      – Raczej co?

      Azirafal zrobił żałosną minę.

      – Skoro już ci na tym zależy – z trudem ukrywał rozdrażnienie – to wiedz, że go dałem w prezencie.

      Crowley wytrzeszczył oczy ze zdumienia.

      – No widzisz, musiałem… wiesz… – ciągnął anioł, nie bardzo wiedząc, co robić z rękami. – Biedacy, byli tacy zziębnięci, ona już w ciąży, wokół tyle dzikiego zwierza i nawałnica tuż-tuż, więc sobie pomyślałem: a niby co w tym złego? Więc mówię im, że kiedyś, jak zechcą wrócić, to na pewno zrobi się taki huczek, że wszystko zadrży w posadach, ale miecz może wam się przydać. No weźcie go, nie, nie, nie dziękujcie. Zróbcie nam wszystkim przysługę i postarajcie się nie zwalić sobie nieba na głowę. – Spojrzał zmartwiony na Crowleya. – To było chyba najlepsze, co mogłem zrobić, prawda?

      – Właściwie to nie wiem, czy w ogóle potrafisz zrobić coś złego – powtórzył Crowley, parodiując niedawno usłyszane zdanie Azirafala, ale ten nie dostrzegł ironii.

      – Mam nadzieję, że tak jest naprawdę, a to mi nie dawało spokoju przez całe popołudnie.

      Przez chwilę patrzyli, jak pada.

      – To może zabrzmi śmiesznie – powiedział Crowley – ale sam zastanawiałem się, i to nie raz, czy sprawy z jabłkiem nie należało rozegrać inaczej. Widzisz, jak diabeł zrobi coś właściwego, coś słusznego i stosownego, to zwykle ma z tego powodu masę kłopotów. – Dał lekkiego kuksańca aniołowi i kontynuował: – Będzie śmiesznie, jak się okaże, że obydwaj pograliśmy nie tak jak trzeba, co? A jeszcze śmieszniej, jak się okaże, że to ja popełniłem uczynek dobry, a ty zły, hę?

      – Nie bardzo – odparł Azirafal.

      Crowley patrzył na deszcz.

      – Dość fantazjowania – powiedział, trzeźwiejąc z urokliwego snu. – To na pewno nie wchodzi w rachubę.

      Ciemnoszara zasłona chmur spowiła Eden. Donośny odgłos grzmotu przetoczył się nad wzgórzami. Pierwsze zwierzęta, którym dopiero co nadano imiona, strwożone szukały schronienia przed nawałnicą.

      Gdzieś w gąszczu ociekających wodą drzew coś lśniło i migotało.

      Nadciągała ciemna, burzliwa noc.

      ROZDZIAŁ I

      Współczesne teorie powstania wszechświata głoszą, że jeśli w ogóle został stworzony, a nie stał się pewnego dnia sam z siebie, to wszechświat zaistniał około 10 – 20 bilionów lat temu; pomijamy tu teorie głoszące, że w ogóle nie musiał zaistnieć, gdyż istniał zawsze. Staruszka Ziemia, według tej samej teorii, liczy sobie mniej więcej 4,5 biliona lat.

      Daty te są oczywiście niedokładne.

      We wczesnym średniowieczu żydowscy akademicy ustalili, że stworzenie, czy też początek, miał miejsce w roku 3760 p.n.e. Luminarze ortodoksyjnego kościoła greckokatolickiego przesunęli datę początku do roku 5508 p.n.e.

      Obliczenia rzeczonych teologów są niemniej niedokładne.

      Arcybiskup James Usher (1580–1656) w 1654 roku wydał drukiem Annales Veteris et Novi Testamenti (Roczniki Starego i Nowego Testamentu), gdzie sugerował, iż Niebo i Ziemia zostały stworzone w roku 4004 p.n.e. Jeden z jego wiernych i pilnych uczniów kontynuował wyliczenia mistrza tak długo, aż triumfalnie obwieścił, że Ziemia została stworzona w niedzielę, 21 października 4004 r. p.n.e., punktualnie o dziewiątej rano, jako że Stwórca lubił pracować rankiem, czując się wtedy rześki i wypoczęty.

      Obliczenia te również okazały się niedokładne. Uczeń pomylił się bowiem o cały kwadrans.

      Co do skamieniałych szkieletów, należy stwierdzić, że jak dotąd żaden paleontolog nie zrozumiał dowcipu o tym, jak wyginęły dinozaury.

      Powyższe rozważania dowodzą, co następuje:

      a) Niezbadane są wyroki boskie ani ścieżki, którymi się porusza, choćby w kółko, dla zmylenia. Bóg nie rozgrywa ze wszechświatem trywialnej partyjki domina. On rozgrywa partię gry, którą sam wymyślił, a której słowo nie opisze i umysł nie pojmie. Z punktu widzenia pozostałych graczy1 przypomina ona wyjątkowo pokrętny wariant pokera tybetańskiego rozgrywany w ciemnościach, że oko wykol, za pomocą kart o nieznanych koszulkach i walorach, bez górnej granicy przebicia i z krupierem, który za żadne skarby nie wyjaśni reguł gry, za to uśmiecha się przez cały czas.

      b) Ziemia jest spod znaku Wagi.

      Horoskop dla Wagi zamieszczony w rubryce „Gwiazdy i Ty” lokalnej gazety „Advertiser” w Tadfield z dnia, w którym ta historia się zaczyna, brzmi:

      WAGA 24 września – 23 października

      Silne uczucie zmęczenia i zniechęcenia spowodowane ciągłym dreptaniem w kółko. Paląca potrzeba umiejętnego podejścia do (bardzo) zaognionych problemów domu i rodziny. Unikaj zbędnego ryzyka. Przyjaciel odegra ważną rolę w twoim życiu. Odłóż wszystkie ważniejsze decyzje do czasu, gdy rozwieją się chmury. Dzisiaj twój żołądek stoi w obliczu biegunki, unikaj sałatek i surówek. Pomoc nadejdzie niespodziewanie z innej dzielnicy.

      Dopiero powyższa kalkulacja jest dokładna. Absolutnie! W każdym punkcie. No, może z wyjątkiem sałatek.

      Noc wcale nie była ciemna i burzliwa.

      Chociaż właśnie taka powinna być. Ale jest, jaka jest. Zwykle na jednego szalonego naukowca, którego Opus Magnum w rękopisie przesiąka światłością gromu uderzającego w noc zakończenia szatańskiej pracy, przypada około dwunastu tych, którzy siedzą bezczynnie pod rozgwieżdżonym niebem, a Igor2 nalicza im overtimy.

      Przeciętna

Скачать книгу


<p>1</p>

Znaczy nas wszystkich

<p>2</p>

Asystent i służący dr Frankensteina w filmie „Młody Frankenstein” (przyp. tłum.)