Millennium. David Lagercrantz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Millennium - David Lagercrantz страница 5

Millennium - David Lagercrantz Millennium

Скачать книгу

chyba dziwnie to zabrzmiało? W każdym razie chodzi o mężczyznę około sześćdziesiątki, może nieco młodszego, po strasznych przejściach. Faktem jest, że nigdy nie widziałam czegoś podobnego.

      – Może pani być tak miła i przejść do rzeczy?

      – Przepraszam, nie chciałam pana zaniepokoić. Nie wyobrażam sobie, żeby mógł go pan znać. Był bezdomny, to oczywiste, z samego dołu hierarchii, nawet w tym środowisku.

      – A więc co miał wspólnego ze mną?

      – W kieszeni miał kartkę z pana numerem telefonu.

      – Wielu ludzi go ma – zauważył z irytacją, ale zaraz zrobiło mu się głupio.

      Poczuł, że zachował się nietaktownie.

      – Domyślam się – ciągnęła Fredrika Nyman. – Pewnie ciągle do pana wydzwaniają. Ale ta sprawa nabrała dla mnie osobistego charakteru.

      – W jakim sensie?

      – Sądzę, że śmierć zasługuje na szacunek nawet w przypadku tych najnędzniejszych spośród nas.

      – To oczywiste – odparł z naciskiem, jakby chciał naprawić poprzednią niezręczność.

      – Właśnie – zauważyła – pod tym względem Szwecja zawsze była państwem cywilizowanym. Jednak z roku na rok mamy coraz więcej bezimiennych zwłok, co mnie bardzo martwi. Wszyscy mamy po śmierci prawo do swojej tożsamości i do swojej historii.

      – Prawda – powiedział z tym samym naciskiem, ale nie był już skupiony i mimowolnie podszedł do biurka z komputerem.

      – Czasem identyfikacja zwłok jest bardzo trudna – ciągnęła. – Często wynika to z braku czasu i środków albo – jeszcze gorzej – z braku woli. W tym przypadku mam złe przeczucia.

      – Dlaczego pani tak mówi?

      – Bo w rejestrach nie znaleźliśmy dotąd żadnych śladów po tym zmarłym, zresztą ten człowiek wygląda na kogoś absolutnie bez znaczenia. Z samych dołów społecznych. Od którego najchętniej odwracamy wzrok, by zaraz o nim zapomnieć.

      – To smutne – zauważył.

      Przeszukiwał pliki, które w ciągu kilku lat zapisywał dla Lisbeth.

      – Obym się myliła – powiedziała Fredrika Nyman. – Właśnie wysłałam kilka próbek, więc może dowiemy się o nim czegoś więcej. A teraz po przyjściu do domu pomyślałam, że mogłabym to przyspieszyć. Mieszka pan na Bellmansgatan, prawda? To niedaleko miejsca, gdzie został znaleziony, być może na siebie wpadaliście. Może nawet dzwonił do pana?

      – Gdzie go znaleźli?

      – Pod drzewem w Tantolunden, jeśli go pan widział, powinien pan pamiętać. Ciemnobrązowa twarz o głębokich bruzdach, brudna. Rzadki zarost. Na pewno przebywał zarówno na silnym słońcu, jak i na silnym mrozie. Miał wiele odmrożeń, stracił większość palców u rąk i nóg. Przyczepy mięśniowe noszą ślady skrajnego wysiłku. Przypuszczam, że pochodził z Azji Południowo-Wschodniej. Kiedyś mógł być całkiem przystojny. Regularne rysy, chociaż twarz zniszczona. Skóra żółtawa na skutek uszkodzenia wątroby. Spora część tkanek na policzkach jest martwa, pokryta czarnymi plamami. Wiek trudny do określenia w tym wczesnym stadium, jak pan zapewne wie. Sądzę jednak, że był koło sześćdziesiątki i długo przebywał na granicy odwodnienia. Wzrost niski, nieco ponad sto pięćdziesiąt centymetrów.

      – Sam nie wiem. Nic mi się nie przypomina – powiedział Mikael.

      Szukał na ekranie wiadomości od Lisbeth, ale niczego nie znalazł. Chyba nawet nie wchodziła do jego komputera. Jego niepokój się nasilił. Jakby przeczuwał, że dziewczyna jest w niebezpieczeństwie.

      – To nie wszystko – ciągnęła Fredrika Nyman. – Nie wspomniałam o najdziwniejszym, mianowicie o jego kurtce puchowej.

      – A co z tą kurtką?

      – Była tak gruba i ciepła, że musiała zwracać uwagę w tym upale.

      – Jak pani sama powiedziała, zapamiętałbym.

      Zamknął laptopa i spojrzał przez okno na zatokę Riddarfjärden. Znów pomyślał, że Lisbeth miała cholernie dobry pomysł, żeby się wyprowadzić.

      – Ale nie pamięta go pan.

      – Nie… – odparł z ociąganiem. – Nie ma pani zdjęcia, żeby mi wysłać?

      – Uważam, że to by było nieetyczne.

      – A na co umarł, jak pani sądzi? – spytał, wciąż trochę nieobecny myślami.

      – Bezpośrednia przyczyna to zatrucie organizmu, tak się domyślam, prawdopodobnie sam je spowodował, głównie przez alkohol. Śmierdział wódką, ale to oczywiście nie wyklucza, że przyjął również coś innego. Za kilka dni spodziewam się odpowiedzi w tej kwestii z Laboratorium Analiz Sądowych. Zrobiłam mu testy przesiewowe obejmujące ponad osiemset substancji. A pośrednie przyczyny to zaburzenia kolejnych organów i powiększone serce.

      Mikael usiadł na kanapie, dopił piwo i chyba za długo milczał.

      – Jest pan tam? – spytała lekarka.

      – Jestem. Tak sobie myślę…

      – O czym?

      Myślał o Lisbeth.

      – Może dobrze, że miał mój numer telefonu – powiedział.

      – Dlaczego?

      – Widocznie uważał, że ma mi coś do powiedzenia, co z kolei może zmotywować policję do wysiłku. Czasem udaje mi się nastraszyć trochę stróżów prawa.

      Zaśmiała się.

      – Rzeczywiście udaje się panu.

      – Chociaż czasem ich wkurzam.

      Czasem sam siebie wkurzam, pomyślał.

      – W takim razie liczmy, że policja zostanie zmotywowana.

      – Tak jest.

      Już chciał skończyć rozmowę i wrócić do swoich myśli. Jednak Fredrika Nyman wyraźnie chciała jeszcze porozmawiać, więc nie miał serca się rozłączyć.

      – Mówiłam, że to był taki gość, którego chciałoby się zapomnieć, prawda? – kontynuowała.

      – Tak pani powiedziała.

      – Jednak nie do końca, w każdym razie jeśli chodzi o mnie. Odnoszę wrażenie, jakby…

      – Jakby co?

      – Jakby jego ciało miało do opowiedzenia jakąś historię.

      – W jakim

Скачать книгу