Seksowny kłamca. Christina Lauren
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Seksowny kłamca - Christina Lauren страница 14
Obracam się; Ansel objął od tyłu Mię i prowadzi ją w kierunku boksu w odległym kącie. Luke nadal się nie odzywa.
Nie trzeba być geniuszem, by się domyślić, że coś go łączy z Mią, zwłaszcza po tym, jak poprzednio widziałam ich pogrążonych w rozmowie. Czyli to ja muszę zdecydować, czy zależy mi na tyle, by go o to zapytać.
Nie jestem pewna.
– No dobrze, było miło, ale mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia – mówię, wychodząc zza baru.
Luke jeszcze chyba nie wrócił do rzeczywistości; bez słowa kiwa głową mniej więcej w moim kierunku.
Macham Fredowi i kieruję się do magazynu. Kiedy zaczynałam pracę, szef dochodził do siebie po wypadnięciu dysku, a Harlow zagroziła, że powiesi go za jaja na tablicy do strzałek, jeśli złapie go na noszeniu czegoś cięższego niż butelka alkoholu.
Wciąż jeszcze poznaję Harlow, ale wiem już tyle, że: 1) jest wścibska, 2) jest naprawdę wścibska, jeśli jej na kimś zależy, 3) ma temperament z piekła rodem. Jestem gotowa przynieść wszystkie pudła z magazynu, żeby tylko nie poczuć na sobie jej furii.
Kiedy z pełnymi ramionami wracam do baru, Luke zsuwa się ze stołka na mój widok.
– Boże, czekaj, pomogę ci – mówi, wyjmując mi z rąk karton.
– Dzięki – mówię i z ulgą potrząsam ramionami. – Było cięższe, niż się wydawało.
– Ile jeszcze takich masz? – pyta, spoglądając nad moim ramieniem.
– Tylko kilka – odpowiadam i przecinam taśmę, by sprawdzić zawartość.
– Pokaż, gdzie są, to ci je przyniosę. Kilka tygodni temu pomagałem siostrze w przeprowadzce. Stwierdziła, że minąłem się z powołaniem, powinienem pracować fizycznie.
– Nie, nie mogę… – zaczynam, ale on już kręci głową.
– Nie proponuję ci pomocy, bo jestem jakimś popapranym rycerzem albo dlatego, że jesteś dziewczyną i nie dasz sobie sama rady… Oboje wiemy, że potrafisz zrobić wszystko, co ci wpadnie do głowy – mówi Luke, puszczając do mnie oko. – Tylko dlatego, że im szybciej skończysz, tym szybciej będę mógł zmonopolizować twój czas.
– Dzięki – powtarzam, nie zwracając uwagi na to, że po tych słowach krew zaczyna mi wrzeć z niespodziewanej przyjemności; gestem dłoni nakazuję mu iść za sobą. – Ale na zapleczu nie będzie żadnego zacieśniania znajomości. Ani przyjaźni. To tak dla jasności.
– Wiem, wiem – mówi Luke, okrążając bar; mijając Freda, pozdrawia go odpowiednio męskim skinieniem głowy. Nie umyka mi zadowolony uśmieszek Freda i mina „a nie mówiłem”, kiedy jego spojrzenie przeskakuje na mnie; rzucam szefowi groźne spojrzenie, po czym chowam się za rogiem i idę dalej korytarzem.
Tutaj jest znacznie ciszej, bo nie dobiega ani przenikliwy trzask ze stołu bilardowego, szczękanie szklanek, ani okrzyki wznoszone przez kibiców.
Luke zagląda do biura Freda, a potem zatrzymuje się tuż przed naszym maleńkim zapleczem. Właściwie to raczej kuchenka z lodówką i mikrofalą; czasami po pracy przysypiam tu w podniszczonym skórzanym fotelu w kącie.
– Imponujące, co? – mówię i zaglądam również, by sprawdzić, co go tak zaciekawiło.
Luke rozgląda się wokół i wzrusza ramionami.
– Podoba mi się – mówi. – Pokój socjalny w mojej firmie ma ergonomiczne krzesła i trzy różne ekspresy do kawy. Kiedy tam siedzę, czuję się jak dupek.
Śmieję się i wchodzę do magazynu. Luke idzie za mną, staje na środku i rozgląda się przez chwilę, po czym podchodzi ze mną do stosu pudeł i wyciąga ręce, żebym mu coś podała.
– Słuchaj, mogę cię o coś zapytać? – odzywa się.
Sprawdzam listę, po czym przeglądam naklejki na pudłach.
– Pewnie.
– To nie moja sprawa, ale skąd znasz Mię?
Rzucam mu zaskoczone spojrzenie.
– Mia? To najlepsza przyjaciółka mojej współlokatorki, Loli. A dlaczego pytasz?
– Mieszkasz z Lolą? – odpowiada pytaniem Luke.
– Tak, zawsze jakoś wpadałyśmy na siebie na wydziale sztuki – mówię. – Ale w czasie studiów nie spotykałyśmy się zbyt często. Dopiero zeszłego lata wprowadziła się do mnie i szybko stała się moim ulubionym przedstawicielem rasy ludzkiej.
– Oczywiście oprócz mnie – mówi Luke z uśmiechem, po czym pomaga mi zdjąć pudło z wysokiej półki.
Mamroczę podziękowania i wracam do przeglądania listy. Luke jest słodki, zdecydowanie atrakcyjny i cholerny z niego flirciarz.
Co oznacza niebezpieczeństwo.
– Nie ma za co – odpowiada. – Czyli Mia przyjaźni się raczej z Lolą niż z tobą?
Co za dziwne pytanie.
– Pewnie tak. Właściwie… przyjaźnimy się, ale znamy się od niedawna. A skąd ty je znasz? – pytam.
Luke przesuwa sobie pudło na jedno ramię i przeciąga dłonią po skraju półki.
– Dorastaliśmy razem: ja, Mia, Lola i Harlow. Chodziliśmy razem do liceum.
Milczę, więc podnosi wzrok. Zapewne zauważył moje zdziwienie, bo dodaje wyjaśniająco:
– Znamy się wszyscy od zawsze.
Mam wrażenie, że jest w tym coś więcej, ale przecież to Luke, więc pewnie zawsze tak jest.
Poza tym oczywiście szanuję to, że chce trzymać swoje karty w ręce.
Odwracam się i idę w stronę pudeł.
– Byłeś już u Freda? – pytam. – Chyba cię wcześniej nie widziałam.
– Raz, kilka miesięcy temu, ale Dylanowi podoba się tutejsza atmosfera, więc wróciliśmy. Mam szczęście, że tu pracujesz – dodaje z kolejnym uśmiechem.
Unoszę oczy do nieba, ale zaskakująco trudno mi zachować powagę. Jego uśmiech jest zaraźliwy.
Jakbym potrzebowała przypomnienia, że jego dobry nastrój wynika zapewne z telefonu od kolejnej wielbicielki, z kieszeni dobiega sygnał nadchodzącej wiadomości. Luke wyjmuje telefon, rzuca na niego okiem, widzę, jak twarz mu się rozjaśnia