Seksowny kłamca. Christina Lauren

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Seksowny kłamca - Christina Lauren страница 12

Seksowny kłamca - Christina Lauren Wild Seasons

Скачать книгу

innych klientów, Luke chyba domyśla się, co jest grane. Jednak nie potrafię odczytać jego reakcji; przez krótką chwilę zastanawiam się, czy jest rozczarowany, że nie skaczę wokół niego i nie proszę o powtórkę. Co właściwie – jeśli mam być szczera – nie byłoby najgorszym pomysłem, bo kiedy Luke twierdził, że wie, co robi, to nie kłamał. Ani trochę.

      Jednak nie szukam okazji do powtórki. Zeszłej nocy już o tym wiedziałam, nawet w chwili tak przyjemnej, że powtarzałam sobie w myślach: „nie chcę, żeby się skończyło, nie chcę, żeby doszedł i żebyśmy skończyli” – a teraz widzę, że intuicja mnie nie myliła, gdyż przystawia się do niego kolejna brunetka.

      Dlatego właśnie nie nadaję się do takich krótkich przygód: nie lubię całej tej pracy myślowej, jaka potem następuje. Nie lubię podawania w wątpliwość własnego zachowania czy drugiej osoby. Zbyt wiele zasad łączy się z tą grą, która podobno nie ma za sobą pociągać żadnych konsekwencji.

      Pub powoli się wypełnia. Z kilku telewizorów na ścianie dobiegają odgłosy meczu, co jakiś czas w pomieszczeniu rozlega się wrzask kibiców. Mam tyle pracy, że niemal zapomniałam o obecności Luke’a, ale kiedy odwracam się, by kogoś podliczyć, widzę, jak z brunetką kierują się do wyjścia. Razem.

      Czuję w piersi nieprzyjemne, niemal palące uczucie, gdy dziewczyna ujmuje go pod ramię. Śmieje się z jego słów i oboje znikają za drzwiami. To dziwne uczucie – nie gniew, nawet nie uraza. Ale co najmniej lekka irytacja. Jeśli Luke tu jeszcze wróci, podam mu heinekena.

      Nie zdaję sobie sprawy, że gapię się na puste drzwi, dopóki nie staje przy mnie Fred.

      – Co tam widzisz tak ciekawego? – pyta, podążając za moim spojrzeniem.

      Budzę się z zamyślenia.

      – Nic. – Patrzę na Freda z uśmiechem. – Tylko ktoś mi właśnie udowodnił, że miałam rację.

      – A to ciekawe – odpowiada Fred, opierając się biodrem o ladę. – Facet? Dziewczyna?

      – Facet – odpowiadam i szturcham go w żebra. Za to wścibstwo jeszcze mocniej bym mu suszyła głowę, ale wybaczam wszystko, kiedy widzę, jak docina Harlow. – Nie pozwól sobie wmówić, że brakuje ci taktu i subtelności.

      Fred chichocze i odsuwa się poza zasięg mojej ręki.

      – Spróbuję. Ale teraz wieczór zrobił się znacznie ciekawszy. Nie słyszałem dotąd, żebyś kiedykolwiek wspomniała o jakimś facecie.

      – Bo nie siedzimy pod suszarkami u fryzjera.

      Fred śmieje się i ustawia kolejkę drinków dla kelnerki.

      – Nie wiem, czy starczyłoby mi jeszcze włosów na suszarkę – mówi; łapię jego spojrzenie uciekające w stronę drzwi. – Szkoda, że poszedł, co?

      Moje palce zawisają nad kasą; spoglądam na szefa.

      – O czym mówisz?

      – O tym chłopaku, nad którym się wczoraj znęcałaś.

      – Fred, chyba oboje wiemy, że znęcam się nad mnóstwem facetów – odpowiadam ze słodkim uśmiechem.

      Fred prycha.

      – Wiesz, o kogo mi chodzi. Taki pewny siebie, z wielką czupryną.

      – Luke na pewno doceni ten komplement.

      – Ach, więc to Luke. Nauczyłaś się jego imienia – kpi Fred i mówi dalej, śmiejąc się tylko w połowie do siebie: – Wygląda na Luke’a. Luke i London… Luke i London z San Diego i Port Charles. Normalnie historia jak z telenoweli.

      Ruszam do chłodziarki, mijając go po drodze.

      Fred kończy podliczanie klienta i znów odwraca się do mnie.

      – Powiedz mi, co on ci udowodnił?

      Zastanawiam się nad odpowiedzią, otwierając butelkę wina zinfandel, rozważając, co właściwie tak mnie ubodło w fakcie, że Luke wyszedł z brunetką.

      – Chyba przypomniał mi, że warto ufać intuicji.

      Uśmiech Freda łagodnieje.

      – Chyba wszystkim nam by się to przydało.

      – Zapewne.

      Fred otwiera dwa piwa dla klientów stojących przy barze, po czym odwraca się znów do mnie.

      – Kto go stąd wywlókł?

      Wybucham śmiechem. Luke z pewnością nie wyglądał na wleczonego siłą.

      – Nie mam pojęcia. Przypadkowa dziewczyna numer nie wiadomo który.

      – To chyba wy się nieźle znacie, co?

      Rzucam Fredowi ostrzegawcze spojrzenie i schylam się, by odstawić butelkę na półkę.

      – Nie masz czegoś pilnego do zrobienia?

      Fred wydaje się bardzo z siebie zadowolony.

      – Coś oprócz mieszania drinków i nabijania się z ciebie?

      – Tak.

      – O ile nie przyjdzie Harlow, to nie. – Przerywa na moment. – Jednak jestem barmanem i mówią, że potrafię słuchać, jakbyś chciała pogadać, kiedy nieco się tu rozluźni.

      W podziękowaniu kiwam głową i przechodzę na drugi koniec baru. Nie potrzebuję rozmowy. Czy czuję się dotknięta, że Luke niecałą dobę temu poszedł ze mną do łóżka, a przed chwilą wyszedł z inną kobietą? Trochę. Nie dlatego, że byłby to dla mnie dyshonor czy też chciałabym Luke’a dla siebie, ale dlatego, że czuję się jak jedna z wielu, a mimo ostrzeżeń intuicji polubiłam go.

      Przejdzie.

✶ ✶ ✶

      Dwie godziny później wychodzę z magazynu z pudłem mocnych alkoholi i widzę, że Luke wrócił. Sam.

      Zwalniam kroku, podchodząc do niego i starając się wymyślić, w jaki sposób najlepiej go uniknąć, ale na dźwięk butelek on podnosi wzrok i cały się rozjaśnia.

      – Moja ulubiona barmanka! – mówi, obdarzając mnie ciepłym uśmiechem. – Myślałem, że już poszłaś, London.

      Słysząc, z jakim naciskiem wymawia moje prawdziwe imię, czuję, jak przez twarz przebiega mi uśmiech. Luke przygląda się, kiedy opieram pudło o krawędź zlewu i otwieram je, po czym wyjmuję butelki i stawiam je na ladzie. Kiedy czuję się niepewnie, najłatwiej mi przyjmować żartobliwy ton, ale w tej pracy – zwłaszcza z facetami pokroju Luke’a – musiałam się nauczyć większej rezerwy. Chociaż przy nim na razie mi się to nie udaje.

      Jednak jeszcze gorsze jest to, że w tej chwili jestem dla niego barmanką, a nie mam pojęcia, o czym innym moglibyśmy porozmawiać.

      Luke

Скачать книгу