Seksowny kłamca. Christina Lauren

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Seksowny kłamca - Christina Lauren страница 15

Seksowny kłamca - Christina Lauren Wild Seasons

Скачать книгу

– Prostuję się i odhaczam ostatnią pozycję na liście. Czuję go tuż za sobą. Widzę jego wyciągnięte ramię; wyjmuje mi z ręki pudełko słomek do koktajli. Czuję delikatny zapach wody kolońskiej, ciepło jego ramienia przenika przez materiał mojej koszuli.

      – Dziękuję, że pozwoliłaś sobie pomóc – mówi. Oglądam się przez ramię, jego twarz znajduje się ledwie centymetry od mojej. Pokój nagle robi się za ciemny i o wiele za mały dla dwóch osób. Zwłaszcza dla dwóch osób, które poszły ze sobą do łóżka, ale nie powinny tego powtórzyć.

      – Fajna z ciebie dziewczyna, Logan.

      – Powoli, tygrysie.

      Luke śmieje się, a ja czuję na włosach lekki powiew ciepłego oddechu.

      – Mam na myśli w sensie ogólnym, ale tak. Oczywiście to też – dodaje, delikatnie ściskając mnie za biodro, po czym odsuwa się i idzie w kierunku drzwi. Czuję na ciele gęsią skórkę i dreszcz, który próbuję ukryć.

      Luke Sutter na pewno narobi mi kłopotów.

      Rozdział czwarty

      Luke

      – Mam je wysłać?

      Przez moment mam wrażenie, że się przesłyszałem, ale jak znam Margot, moją starszą siostrę, to chyba jednak dobrze ją zrozumiałem.

      Wjeżdżam na parking, gaszę silnik i przykładam telefon do ucha, bo zestaw głośnomówiący w samochodzie się wyłączył.

      – Czy masz wysłać moje zgłoszenia na wydziały prawa?

      – Większość z nich musi dotrzeć do wtorku – ciągnie siostra – i…

      – Margot…

      – …poczta jest tuż obok, więc bez problemu…

      – Margot – przerywam jej najłagodniej, jak potrafię. – Poważnie. Poradzę sobie. Nad wszystkim panuję. Słuchaj, właśnie wróciłem z pracy, umieram z głodu. Możemy pogadać później?

      – Po prostu mi zależy – mówi, tym razem nieco onieśmielona. – Masz doskonałe papiery. Wiem, jestem nadopiekuńcza, ale to taka ważna sprawa…

      Z westchnieniem kiwam głową. Szczęściarz ze mnie, że starsza siostra tak się mną przejmuje, ale chwilami marzę o tym, by miała w życiu jeszcze kilka spraw i nie musiała angażować się tak bardzo w moje.

      – Wiem, Gogo.

      Margot cichnie i wzdycha; przezwisko, którym określam ją od niepamiętnych czasów, trochę ją powstrzymało i skłoniło do namysłu.

      – Jesteś na to gotowy? – pyta. – Jeszcze tylko kilka miesięcy tutaj, a potem nowy etap.

      – Chyba że pójdę na uniwersytet w San Diego.

      – Nie pójdziesz, znam cię. Widzę, że chcesz się wyprowadzić.

      – Tak – przyznaję. – Chyba dojrzałem do zmiany.

      Rozmawialiśmy o tym ze sto razy – może więcej – i naprawdę chcę ją przygotować na to, że za rok o tej porze będę na drugim końcu kraju. Margot jeździ po mnie bardziej niż wszyscy inni znajomi razem wzięci, a jednak jest moją najbliższą przyjaciółką. Pozostanie w pobliżu jest jedynym argumentem za tym, by w październiku pójść na prawo w San Diego.

      – Wiesz, czasami to mnie przytłacza. Na przykład wczoraj…

      – Czekaj, dołączę mamę.

      Prostuję się w fotelu i wytrzeszczam oczy.

      – Na miłość boską, po co?

      Ale siostry już nie ma.

      Rozglądam się po parkingu, na którym sprzedają najlepsze meksykańskie jedzenie w okolicy i gdzie mam nadzieję wkrótce zjeść obiad – i patrzę na kilka mew bijących się o kawałki tortilli, które ktoś im rzucił. W brzuchu mi burczy.

      Po dwóch sekundach słyszę kliknięcie na linii.

      – Wszyscy obecni? – pyta Margot.

      – Tak – mamroczę.

      – Cześć – mówi pogodnie mama. – Co się dzieje, pyszczku?

      Matki i ich przezwiska. Naprawdę.

      – Nic – odpowiadam. – Nie mam pojęcia, dlaczego nie siedzę w tej chwili przy obiedzie, tylko gadam z wami.

      – Luke denerwuje się papierami na studia – mówi Margot.

      – Margot, przysięgam, nie denerwuję się! – mówię. – Wszystkie mam przygotowane.

      – O, to cudownie, kochany! Wysłałeś je już? – pyta mama. Odpowiadam jękiem.

      – Muszą dotrzeć na wtorek – przypominają mi obie chórem.

      – Zabawne – odpowiadam. – Rano sam się ubrałem. Zjadłem śniadanie. Bez pomocy dotarłem do pracy…

      – Tata albo ja bez problemu możemy je zanieść – mówi mama jednocześnie ze mną.

      – Nawet się nie zaciąłem przy goleniu – dodaję, ale wiem, że mnie nie słuchają.

      – Luker – wtrąca Margot, zupełnie nie zbita z tropu. – Czy ty w ogóle przeprosiłeś Mię?

      Co za wiedźma z tej mojej siostry.

      – Mię Holland? – pyta mama.

      – Tak! – ćwierka Margot z podnieceniem.

      Zamykam oczy i szczypię się w nasadę nosa.

      – Jezu Chryste! – mamroczę.

      – A dlaczego ma przepraszać Mię? – dopytuje się mama.

      Kręcę głową.

      – Margot, nie powinienem ci już o niczym mówić.

      Siostra śmieje się.

      – Jakbyś zdołał coś przede mną ukryć!

      – Luke – przerywa mama. – Co się stało?

      – Powiedz jej – nalega Margot.

      Głowa opada mi na zagłówek. Próbuję szybko ustalić, ile chcę im teraz powiedzieć. Wiem, że obie są zaangażowane. Naprawdę uwielbiają Mię i zawsze będą ją lubić. Jednak życie idzie dalej. Poszliśmy dalej.

      Mia była moją najbliższą przyjaciółką. Połączył nas pierwszy pocałunek, pierwszy dotyk, wspólnie przeżyliśmy nasz pierwszy raz – ale przede wszystkim byliśmy szaleńczo zakochani. Ona była cicha

Скачать книгу