Seksowny kłamca. Christina Lauren
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Seksowny kłamca - Christina Lauren страница 8
W myślach dokonuję szybkich obliczeń. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy może z dziesięć razy… Ona może uznać, że to często.
– No… nie co wieczór, ale tak, czasami.
– Po co? – pyta.
Po co? Pytanie wydaje się absurdalne. Po co uprawiam seks? Czy ona naprawdę chce to wiedzieć?
Przyglądam się jej; błyszczące niebieskie oczy wpatrzone w moją twarz, oczekujące na odpowiedź. Czy to możliwe, by wyglądać jednocześnie tak niewinnie i tak czujnie?
Fakt, zadawano mi podobne pytania już wcześniej, kilka razy. Zwykle kobieta spogląda na mnie wtedy z łóżka – przed seksem lub po nim – i stara się mówić jak najbardziej obojętnym tonem.
„Zapewne to łóżko widziało już wiele kobiet”.
„Kiedy ostatnio przyprowadziłeś kogoś do domu?”
„Mam nadzieję, że wiesz, że nieczęsto tak robię. To coś innego, Luke”.
Jednak nigdy nie zadała mi tego pytania kobieta w pełni ubrana, siedząca na kanapie, z przejrzystymi oczami wpatrzonymi we mnie, wolnymi od osądzania. Logan chyba chce to zrozumieć.
– W tej chwili nie stać mnie na nic więcej – odpowiadam. – Nie chodzi mi o to, że boję się związku czy tego rodzaju bzdury. Byłem zakochany i nie wiem, czy znów byłbym do tego zdolny.
Dziewczyna śmieje się krótko, ostro, kiwa głową i unosi piwo do ust.
– A przynajmniej – ciągnę – nie teraz, kiedy pracuję jak szalony. – To brzmi niedorzecznie. Słyszę to, słyszę absurdalność swoich słów. Wszyscy pracujemy jak szaleni. Jesteśmy zajęci, młodzi i ogarnięci chaosem. – Ale mimo wszystko jestem facetem. Lubię seks. Lubię kobiety. Czy o taką szczerość ci chodziło?
Dziewczyna kiwa głową.
– Twoja kolej – mówię. W mojej piersi budzi się do życia jakiś pierwotny odruch. Od bardzo dawna nie prowadziłem takiej rozmowy – szczerej, otwartej – z kimś spoza rodziny, i zapomniałem, jakie to miłe uczucie.
Dziewczyna, zanim odpowie, upija duży łyk piwa. Obserwuję jej szyję, kiedy przełyka. Jest długa, jasna i gładka.
– Poszłam z tobą, bo rano fala zwaliła mnie z deski.
Surfuje… to stąd ma takie ciało.
– Od bardzo dawna tak mnie nie przetoczyło – opowiada, opuszczając wzrok na butelkę w dłoni. – Zapomniałam, jakie to przerażające. Najpierw przez pół ranka nie mogłam złapać dobrej fali. Potem przyszła jedna, która rozbiła mnie w pył. Cały dzień jestem spięta i nie w sosie. Tylko nigdy dotąd nie przyszło mi do głowy, żeby napięcie rozładować seksem. Dzisiaj uznałam, że dlaczego nie.
– Dlaczego nie – powtarzam cicho, czując, jak puls mi przyśpiesza na myśl, że może jednak do czegoś dojdzie.
Dziewczyna kiwa głową, ale oczy ma utkwione w moich ustach.
– Co tylko zechcesz, dobrze? – mówię do niej.
Powoli, bardzo powoli widzę emocje przepływające kolejno w jej oczach – niepewność, obawa, pożądanie, determinacja – po czym dziewczyna pochyla się i przesuwa ustami po moich wargach. Dotyk ma jak jedwab.
– To tylko jedna noc – mówi, odsuwając się o kilka centymetrów, by spojrzeć mi w oczy. W jej ustach te słowa brzmią zupełnie inaczej niż u innych dziewczyn. Ona się nie boi wpadnięcia w pułapkę oczekiwań; martwi się o mnie. Na jej policzkach pojawiają się dołeczki, kiedy dodaje z uśmiechem: – Więc musisz mi pokazać wszystkie swoje sztuczki.
Śmieję się przy kolejnym pocałunku.
– Tak, psze pani.
– Nie przychodź potem do baru z nadzieją, że załatwię ci miejsce na parkingu – ciągnie z ustami przy moich ustach. – Nie jestem tym typem.
Widzicie? Miałem rację.
Odsuwam się, patrzę jej w oczy i w salucie przykładam palce do czoła.
– Zrozumiano.
Bez dalszych ceregieli dziewczyna sięga po moją koszulę i pomaga mi ją zdjąć. Jej ręce przesuwają się do góry, ciepłe, ale niepewne, najpierw koniuszki palców, a potem dłonie wygładzające moją skórę. Bada mnie, jakby od bardzo dawna nie dotykała nagiej skóry i zapomniała, co to za uczucie. Dłonie ma miękkie, paznokcie długie tylko na tyle, by lekko przejeżdżać nimi po piersi i brzuchu, zanim zabierze się do rozpinania mi dżinsów.
O rany. Jezu.
Odsuwam biodra poza zasięg jej dłoni, wyjmuję prezerwatywę z kieszeni i kładę przy biodrze dziewczyny.
– Chcesz iść do mojego pokoju?
– Tu jest dobrze – odpowiada, kręcąc głową. Przyciąga mnie bliżej, zsuwa mi z bioder spodnie i bokserki, po czym zatrzymuje się, uderzona nagłą myślą. – Mieszkasz sam?
Całuję ją i odpowiadam z ustami przy jej ustach, jednocześnie skopując spodnie na podłogę.
– Rozbierasz mnie na kanapie, więc na Boga, mam nadzieję, że tak.
Słyszę, jak chichocze tuż przy moich ustach; pochylam się, zaczynam lekko ssać jej szyję i delikatnie wysuwam się z jej rąk. Nie chcę, by dotarła do mojego penisa, jeszcze nie; żadne z nas nie jest gotowe na bzykanie, poza tym nie ma pośpiechu. To zwrot o sto osiemdziesiąt stopni od sytuacji sprzed zaledwie pięciu minut. Dziewczyna już się nie waha, ani odrobinę. Zastanawiam się, czy do wszystkiego tak podchodzi: najpierw ostrożnie, a potem niemal bez namysłu rzuca się głową w dół. Mimo to czuję lekki dystans, jakby w myślach skreślała kolejne punkty z listy, nie dając się ponieść emocjom.
Dziwne to.
Zwykle wyczuwam u kobiet szaleńczą potrzebę stworzenia więzi: nieuniknione spojrzenia, kontakt wzrokowy, seria cichych pytań, pocałunki, które przypominają zawierzanie mi tajemnicy – co oznacza, że mogę wybrać, ile chcę. Ale Logan nie szuka głębokiej więzi; wydaje się pragnąć jednocześnie zakończenia tego wszystkiego i poddania się chwili.
Przypomina mi to jazdę z rodzicami przez Góry Skaliste w zadymce; mama zachwycała się pięknem otoczenia, a tata całkowicie skupił się na prowadzeniu, by bezpiecznie nas stamtąd wywieźć. Ja mam za zadanie przeprowadzić nas przez to.
Dziewczyna kieruje moją dłoń do swojej koszuli, zamyka oczy, a ja rozpinam ją, całując jednocześnie. Czuję pomarańcze i jej słodki zapach.
Zsuwam jej koszulę z ramion, rozpinam stanik. Cholera, piersi też ma ładne. Nieco tylko większe niż moje dłonie. Płaski, umięśniony brzuch. Ma ciało dziewczyny, która swobodnie surfuje w bikini: zaokrąglone, opalone i wysportowane. Mam ochotę zagubić się w tym, poczuć jej ulgę płynącą z rozładowania napięcia, może nawet jej