Seksowny kłamca. Christina Lauren

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Seksowny kłamca - Christina Lauren страница 20

Seksowny kłamca - Christina Lauren Wild Seasons

Скачать книгу

silny i szybki. Pochylam się, ustami zbieram wodę z jej podbródka i warg.

      Jej ciało przesuwa się po moim; kiedy dziewczyna odsuwa się lekko, gonię za nią ustami. Ona zaś delikatnie unosi brwi i szepcze:

      – Prezerwatywa?

      Wychylam się z kabiny prysznicowej, na oślep otwieram szufladę szafki – jakimś cudem udaje mi się znów stanąć prosto i podać jej opakowanie, nie przewracając się.

      London chowa paczuszkę w garści, a drugą dłonią sięga po mnie, gładzi, wspina się na palce i całuje. Mózg zaczyna mi się grzać i przelewać, kiedy moje palce znów wędrują do jej ciała i słyszę jej pełne ulgi westchnienie.

      London rozrywa zębami opakowanie, a ja gładzę ją palcami, cały czas, bez przerwy. Czuję, jak bliska jest końca, gdyż uda ma napięte, więc nie muszę słyszeć jej słów „już blisko” – mimo to, kiedy je wypowiada, czuję, jakby prąd przebiegł po moim ciele.

      A gdy dodaje:

      – Chcę skończyć z tobą w środku. – Czuję, jakby w piersi wybuchła mi bomba.

      London patrzy mi w oczy, uśmiecha się tak, jakby niemal przepraszała za to, że pragnie takiej fizycznej łączności ze mną.

      – Może tak być?

      Kiwam głową. Nie mogę odpowiedzieć słowami, gdyż

      coś

      z trzaskiem

      otwiera się we mnie na oścież.

      Opuszką kciuka przesuwam po jej dolnej wardze, kiwając głową kilka razy.

      Już nie zmierzamy w stronę seksu dla zabawy, kopulacji, seksu, którym cieszyłem się od lat. Nagle nie mogę zdobyć się na te ogólnikowe czułości, które potrafię tak swobodnie okazywać. To nie przypomina nawet naszej poprzedniej wspólnej nocy – dwojga ludzi doświadczających wspólnie czegoś zupełnie innego.

      Teraz jestem odarty ze wszystkiego.

      Chcę się kochać z tą słodką, nieufną dziewczyną.

      Dziwne, że potrzebuję zapewnienia jej ust dotykających moich warg, ale pochylam się, przysysam wargami do jej ust, pociągam je, otwieram ją, smakuję jej język, wydobywam z niej te zdławione, pełne pożądania stęknięcia.

      London odsuwa się na moment i patrzy na mnie. Czuję na szyi jej oddech, a na penisie ciężar jej uwagi, kiedy zakłada prezerwatywę. Dźwięki wydają się padać z osobna; mimo szumu lejącej się wody wokół nas panuje cisza, słyszymy nasze oddechy. London sięga niżej, ujmuje mnie w dłoń; wydaję z siebie głośne stęknięcie, czuję, jak jej wzrok kieruje się na moją twarz, śledząc każdy szczegół mojej reakcji.

      „Jaki ty jesteś twardy”. Nie słyszę, jak wypowiada te słowa, ale widzę, jak formują się na jej ustach. Wbijam wzrok w wodę spływającą jej po twarzy, kapiącą z górnej wargi.

      Wyobrażam sobie, co widzi: moje spięte czoło i zaciśnięte szczęki. Przełykam, po czym próbuję sformułować słowa – ale nie udaje mi się to. Nie wiem nawet, co miałbym teraz powiedzieć, zresztą narastające we mnie emocje są zbyt intensywne, by je wyrazić słowami. Jasne włosy London przykleiły się do jej policzków i szyi. Jej oczy to dwa wielkie kręgi turkusu obrzeżone granatem i posklejanymi rzęsami. Jej wargi, niewiarygodnie czerwone, obrzmiały od moich pocałunków. Jednak o wewnętrzny ból przyprawia mnie to, że z jej twarzy całkowicie znikła czujność.

      London sprawia, że znów chcę czegoś, czego od dawna w ogóle nie brałem pod uwagę: więź, stabilizację, bliskość, coś własnego, tylko naszego.

      – Lubię tak – mówi cicho London; z jej przeciągłego spojrzenia rzuconego na moją twarz odgaduję, że chce powiedzieć coś więcej. Przyznaje, że lubi mnie.

      Wydaję z siebie jęk; wiem, że jestem pozbawiony wszelkich osłon, nie potrafię ukryć niecierpliwości i pożądania, oddycham tak szybko, że niemal dyszę. Sięgam po jej uda, podnoszę jej nogi i oplatam sobie w pasie; bardzo łatwo mi się wślizgnąć do środka, bo jest już wilgotna i miękka na moje przyjęcie. Mógłbym się wbić głęboko jednym pchnięciem i kilkoma mocnymi ruchami doprowadzić nas oboje do końca, ale chcę to zrobić powoli, centymetr po centymetrze.

      Chcę poczuć, jak się w nią wślizguję, powoli się w niej zagłębiam.

      Chcę widzieć, jak po jej twarzy rozchodzi się ulga.

      Chcę, żeby mnie widziała.

      Przez jej twarz przebiega lekki skurcz bólu – zmarszczka na czole, lekkie westchnienie – pochylam się, całuję ją i szepczę:

      – Wszystko dobrze?

      – Tak. – Kiwa głową. Jej palce przesuwają się po moim karku aż do włosów, a na usta wypełza chytry uśmieszek. – Po prostu nigdy nie robię czegoś takiego.

      Śmieję się, ale mój śmiech przechodzi w jęk, kiedy London wpija się w moją szyję i zaczyna ssać i gryźć. Jestem już głęboko w niej, nie wycofuję się, wsuwam się coraz głębiej i głębiej, pocieram skórą o skórę, aż dziewczyna zaczyna drapać mnie w plecy, napierać na mnie, a w uszach słyszę jej zdławione, ostre westchnienia.

      Wiem, że była blisko, ale nie zdawałem sobie sprawy, jak szybko dojdzie.

      Odsuwam się, by na nią spojrzeć w chwili, kiedy się przełamuje: usta ma otwarte, jej pochwa się zaciska, a z ust wyrywają się zdławione dźwięki.

      Z twarzą przyciśniętą do jej szyi czuję, jak coś się we mnie rozpada. Obejmuję ją, posuwam ją, wsysam się w skórę i biorę wszystko, co tylko mogę. Jej orgazm trwa i trwa – w końcu London się uspokaja, zaczyna łapać oddech i przygląda mi się.

      Przygląda się, jak się wspinam, jak się poddaję, przewalam się przez krawędź i z głębokim jękiem dochodzę do końca.

      Cholera, ledwie łapię oddech. Ramiona mi się trzęsą, a dziewczyna jest tak śliska, że muszę poprawić uchwyt, żeby jej nie upuścić. Jednak jej dłonie ujmują moją twarz, jej usta szukają moich – i zaczynamy się całować.

      Całujemy się – to lepsze niż cokolwiek dotąd. Wciąż w niej jestem.

      Wszystko jest miękkie i przemoczone, a te nieopanowane, pełne ulgi dźwięki sprawiają, że trudno mi się zdobyć nawet na zakręcenie wody. To taka prosta sprawa – pocałunki po seksie – a jednak nie. Gdyby to było proste, oznaczałoby rutynę. Nie odsunąłbym się od niej od razu po wszystkim i zajął się przede wszystkim prezerwatywą, zanim pomyślę o czymkolwiek innym. Nie rozmyślałbym, ile jeszcze czasu do pobudki ani też czy London zechce zostać, czy powinienem zaproponować jej coś do picia.

      Jednak London jeszcze ze mną nie skończyła, a ja nie chcę z niej wychodzić. Jeszcze nie. Nie całkiem. Podoba mi się to, że czuję ją przy sobie, jej giętkie ciało w moich ramionach. Podoba mi się to, że doszedłem w niej do końca.

      Podoba

Скачать книгу