Umysł bez granic. Джо Боулер
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Umysł bez granic - Джо Боулер страница 11
Na początku książki Coyle przytacza bardzo ciekawą historię o uczeniu się. Opisuje przypadek trzynastoletniej dziewczynki, którą nazwał Clarissą, uczącej się gry na klarnecie. Twierdzi, że Clarissa nie ma uzdolnień muzycznych ani dobrego słuchu, jej poczucie rytmu jest przeciętne, a motywacja poniżej normy… a jednak w kręgach muzycznych zyskała sławę, bo – jak ocenili psychologowie zajmujący się muzyką – zdołała przyspieszyć proces uczenia się dziesięciokrotnie. To zdumiewające osiągnięcie zarejestrowano na wideo i dano do analizy ekspertom w dziedzinie muzyki. Obejrzawszy film z ćwiczącą Clarissą, Coyle proponuje zatytułować to nagranie Dziewczynka, która zaliczyła miesięczną porcję ćwiczeń w sześć minut. Oto jego opis tej sesji:
Clarissa oddycha głęboko i gra dwie nuty. Przerywa. Odrywa klarnet od ust i wpatruje się w zapis nutowy. Mruży oczy. Gra siedem nut, główną frazę melodii. Opuszcza ostatnią nutę, natychmiast przestaje grać i niemal wyrywa klarnet z ust. (…) Znowu zaczyna, gra temat od początku, tym razem o kilka nut więcej, znowu opuszcza ostatnią nutę, ale zaczyna ponownie i się poprawia. Początek utworu zaczyna się kleić, gra pełna jest energii i emocji. Skończywszy tę frazę, Clarissa przerywa, tym razem na długie sześć sekund, jakby odgrywała temat w głowie, zarazem przebierając palcami po klarnecie. Pochyla się, oddycha głęboko i zaczyna od nowa.
Brzmi to nieładnie. To nie jest muzyka, tylko porwana, spazmatyczna partia nut granych w zwolnionym tempie, pełna przerw i błędów. Zdrowy rozum podpowiada, że Clarissie idzie coraz gorzej. Tyle że w tym przypadku zdrowy rozum zawodzi na całej linii 40.
Wybitny muzykolog po obejrzeniu tego filmu opisał ćwiczenia Clarissy jako niesamowite i stwierdził, że: gdyby ktoś zdołał je zabutelkować, zbiłby miliony. Coyle zauważa: To nie są normalne ćwiczenia, tylko coś zupełnie innego – skoncentrowany na błędach proces, szczegółowo ukierunkowany. Coś się buduje, rośnie. Z chaosu wyłania się piosenka, a wraz z nią Clarissa nabiera nowej jakości41.
Coyle twierdzi, że w każdym zbadanym przypadku uczeń wykorzystał mechanizm neurologiczny, w którym pewne wzorce ukierunkowanych ćwiczeń tworzą daną umiejętność. Nieświadomie wszedł na drogę przyspieszonej nauki. Wprawdzie nie da się jej sprzedawać w butelkach, ale ci, którzy wiedzą, jak to zrobić, mają do niej dostęp. Krótko mówiąc, złamali kod do talentu42.
Jedną z bardziej istotnych cech opisanego wysoko wydajnego procesu uczenia się jest występowanie błędów i mozolna praca nad ich poprawieniem, co przekształca nowicjuszy w ekspertów. Zgadza się to z badaniami, które pokazują wzmożoną aktywność mózgu u ludzi zmagających się z trudnościami i popełniającymi błędy oraz spadek tej aktywności, gdy pracują prawidłowo43. Niestety, większość uczniów uważa, że powinna być bezbłędna, a wiele osób sądzi, że skoro się mylą albo męczą nad zadaniem, to nie są dobrymi uczniami – choć tak naprawdę jest to najlepsze, co mogło ich spotkać.
Ćwiczenia są ważnym elementem zdobywania wiedzy czy umiejętności. Anders Ericsson pomógł światu zrozumieć istotę wybitnych osiągnięć; odkrył też, że większość światowej klasy mistrzów – pianistów, szachistów, pisarzy, sportowców – ćwiczyła około dziesięć tysięcy godzin w ciągu ponad dwudziestu lat. Stwierdził również, że ich sukces nie miał związku z wynikami testów na inteligencję, tylko ze „świadomymi ćwiczeniami”44. Co ważne, mimo że ludzie odnoszą sukcesy w wyniku ciężkiej pracy, to mistrzostwo osiągają jedynie ci, którzy potrafią pracować nie tylko ciężko, ale i tak, jak należy. Wielu badaczy opisuje skuteczne ćwiczenia w ten sam sposób – jako dochodzenie do granic swoich możliwości, popełnianie, a następnie naprawianie błędów, po czym zaliczanie kolejnych.
Inne spojrzenie na zmaganie się z trudnościami
Co cztery lata w 57 krajach przeprowadza się test TIMSS (Międzynarodowe Badanie Wyników Nauczania Matematyki i Nauk Przyrodniczych). W ostatniej edycji krajem, który uzyskał najlepszy wynik z matematyki, był Singapur. Informacje płynące z tych testów nie są specjalnie przydatne, jeśli nie wiemy, jakimi metodami w danym kraju dochodzi się do uzyskiwanych rezultatów. Dlatego też grupa naukowców zbadała sposoby nauczania matematyki w siedmiu krajach, nagrywając przykładowe próbki lekcji. Eksperyment ten przyniósł sporo godnych uwagi wyników45. Miedzy innymi stwierdzono, że programy nauczania w Stanach Zjednoczonych są szeroko zakrojone, ale powierzchowne w porównaniu z tymi w państwach uzyskujących najlepsze rezultaty.
Jednym z krajów poddanych temu badaniu była Japonia, która zawsze wyróżniała się z matematyki – w testach TIMSS nigdy nie wypadła z pierwszej piątki. Naukowcy stwierdzili, że japońskim uczniom 44 procent czasu zajmuje: wynajdowanie, przemyśliwanie i mozolne rozwiązywanie ukrytych pojęć, podczas gdy uczniowie amerykańscy poświęcają na to mniej niż jeden procent swojego czasu.
Jim Stigler, jeden z autorów tego opracowania, pisze, że nauczyciele w Japonii wręcz zmuszają uczniów do wytężonej pracy, i przywołuje przykład, jak celowo podawali klasie błędne rozwiązania, żeby uczniowie musieli się cofnąć i pracować nad pojęciami podstawowymi. Ja, przez lata tysiące razy wizytując szkoły w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, ani razu nie spotkałam się z takim podejściem; przeciwnie, większość nauczycieli próbowała ułatwiać uczniom życie. Wielokrotnie widziałam, jak uczniowie prosili nauczycieli o pomoc, ci zaś organizowali im pracę, rozkładając zadania na czynniki pierwsze i przekształcając je na małe, proste kroki. Tyle że w ten sposób pozbawiali uczniów elementu wyzwania i szansy na pokonanie trudności. Ci zaś rozwiązywali zadania i czuli się fajnie, tyle że niczego się nie uczyli.
Podobny do japońskiego system, oparty na wysiłku intelektualnym, zaobserwowałam, wizytując szkoły w Chinach – kolejnym kraju wybijającym się z matematyki. Zaproszono mnie do Chin, żebym wygłosiła wykład na konferencji naukowej, a ja, jak to mam w zwyczaju, wymknęłam się, by rzucić okiem na zajęcia w kilku szkołach. W wielu liceach lekcje matematyki trwały około godziny, ale nie zdarzyło mi się zobaczyć, by w tym czasie uczniowie mieli do rozwiązania więcej niż trzy zadania. Jakże skrajna różnica z typowym liceum amerykańskim, gdzie na lekcji matematyki uczeń w ciągu godziny musi odbębnić 30 zadań – 10 razy więcej niż w Chinach. Zadania w chińskich szkołach były bardziej skomplikowane i trudniejsze niż te w Stanach Zjednoczonych. Nauczyciele zadawali podstępne pytania i celowo wygłaszali nieprawdziwe tezy, prowokując uczniów do sprzeciwu i dyskusji.
Jedna z lekcji, które obserwowałam, dotyczyła tematu, który w Stanach Zjednoczonych uchodzi za nudny – kątów dopełniających się oraz przyległych. Chiński nauczyciel prosił o podanie, czym jest kąt dopełniający się, uczniowie zaś proponowali własne definicje. Nauczyciel często tak przetwarzał definicję ucznia, by była nieprawidłowa, i żartobliwie pytał: Czy teraz jest dobrze?, a uczniowie zgrzytali zębami i usiłowali podać bardziej precyzyjne określenia. Nauczyciel droczył się z uczniami, wesoło rozwijając albo wypaczając pomysły, by zmusić ich do bardziej wytężonej pracy. Uczniowie zastanawiali się, dodawali coś, doprecyzowywali i uzasadniali tak długo, że głębia ich myśli była imponująca.
Porównajcie to z typową lekcją na ten sam temat w liceum w Stanach Zjednoczonych. Nauczyciele zazwyczaj podają
40
D. Coyle
41
D. Coyle
42
Daniel Coyle
43
J.S. Moser i in.
44
Anders Ericsson, Robert Pool
45
James W. Stigler, James Hiebert