Zastępcza miłość. Beata Majewska
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zastępcza miłość - Beata Majewska страница 12
– Raczej inny. Jeśli sądzisz, że w moim kraju nie ma rasizmu, jesteś w błędzie. Jest i ma się dobrze.
– A prezydent Obama?
– Wyjątek potwierdzający regułę? – Diamond się zaśmiał. – Bez obaw, naprawdę nie widzę problemu w kolorze mojej skóry. Lubię go.
– Ja też.
– Swój?
– Swój i twój.
– Czy ty mnie podrywasz?
– Nie. – Julia chrząknęła, zdziwiona, że tak szybko się rozpogodziła.
– I dobrze.
– Masz coś przeciwko...
– Białym kobietom? Nie. – Rozciągnął usta w szerokim uśmiechu. – Ale już białe kobiety w ciąży, nawet takie laski jak ty, nieszczególnie mnie kręcą.
– Nie jestem w ciąży. – Julia udała, że robi groźną minę.
– Oby szybko to się zmieniło. Oczywiście jeśli się zdecydujesz.
– Zależy ci na tym? – Domyśliła się. – Dlaczego? To nie twoja sprawa.
– Poniekąd moja. To właśnie mi Matthew zlecił odnalezienie właściwej kandydatki. Tylko mnie ufa w pełni. I wierzy w moją dyskrecję. Gabrielle podobnie.
– A w moją dyskrecję?
– Chyba nikomu nie powiedziałaś o propozycji? – Diamond odchylił się na fotelu i spojrzał z dystansu na Julię.
– Mamie. – Zagryzła wargę, wystraszona, że właśnie przekreśla swoje szanse.
– W porządku. Komuś jeszcze?
– Nie. – Odetchnęła z ulgą, że powstrzymała się ze szczerością wobec Majki.
– Jeśli przystaniesz na propozycję, będziesz mogła bez problemów wprowadzić we wszystko mamę.
– To znaczy?
– W umowie dopuszczamy stałą obecność kogoś, z kim masz największy związek emocjonalny. Na przykład mama czy siostra.
– Nie mam rodzeństwa.
– No to mama. Chodzi o obecność przy badaniach lekarskich, wizytach w klinice, a nawet przy zabiegu. Wszędzie tam będziesz mogła zabrać mamę, a my sfinansujemy koszty związane z jej pobytem.
– Super. Dziękuję. Nie pomyślałam o tym. – Potrząsnęła głową, uznając się za bardzo naiwną, o ile nie głupiutką. – To naprawdę miło z waszej strony.
– Na pewno będziesz się czuć bezpieczniej, mając blisko kogoś zaufanego. Większy komfort psychiczny, a to bardzo ważne w takich sytuacjach. Uspokoiłaś się – ni to stwierdził, ni zapytał.
– Tak. Dziękuję. To dla mnie trudne, bo...
– Nie musisz się tłumaczyć.
– Jasne. – Zamilkła, nieco speszona, że nie pozwolił jej skończyć.
– Będę się zbierał. – Diamond poprawił węzeł krawata.
– Dzisiaj wracasz?
– Za godzinę mam być na lotnisku. Z Wrocławia do Warszawy, a stamtąd mam lot do domu. – Mrugnął wesoło. – A, jeszcze jedno. Ważna uwaga. – Podniósł wskazujący palec. – Wprawdzie znajdziesz ją w umowie, ale to istotne, więc uprzedzę: prosilibyśmy, żebyś w trakcie pobytów w Monako powstrzymała się od robienia zdjęć, a już na pewno nie wstawiała ich na żadne portale społecznościowe. Mogę na to liczyć?
– To chyba jasne. Bez obaw, nie będę się chwalić. A kiedy...? – Julia dotknęła koperty.
– Wystarczy ci tydzień? Czy dwa?
– Wystarczy jeden. – Miała ochotę dodać, że już zdecydowała.
– Okej. Zdzwonimy się. – Diamond wstał z fotela.
– Dobrze.
Trochę zakłopotana przyjęła uścisk dłoni, a jeszcze bardziej zawstydził ją delikatny pocałunek w policzek. Pożegnali się pod kawiarnią, chociaż Diamond zapraszał ją do taksówki. Powiedziała, że sama wróci. Jeszcze tego brakowało, by ktoś zauważył ją z ciemnoskórym mężczyzną w samochodzie. Zresztą wolała, przynajmniej na razie, by nie znał jej adresu. Wszak jeszcze nic nie podpisała, prawda?
ROZDZIAŁ 3
– Mamuś, chcę ci coś pokazać. – Julia stanęła w progu sypialni matki i nerwowo przełknęła ślinę.
„Muszę w końcu z nią pogadać” – pomyślała, czując, że to będzie jedna z trudniejszych rozmów w ich życiu, o ile nie ta najtrudniejsza.
– Co takiego? – Teresa wysunęła głowę zza drzwi szafy. Już trzeci dzień porządkowała ubrania i bez litości wyrzucała wszystko, czego nie zamierzała kiedykolwiek założyć. Uspokajało ją to i przynosiło chwilową ulgę dla coraz mocniej napiętych nerwów. – Nie mam teraz czasu. Chciałam wreszcie z tym skończyć.
– Chodź do mojego pokoju. Proszę.
– No dobrze.
Razem przeszły do sypialni po przeciwnej stronie wąskiego korytarzyka na piętrze. Julia kazała matce usiąść, obróciła w jej stronę otwarty laptop i zaczęła pokazywać plan mieszkania, które wybrała dwa tygodnie temu, a opłaciła za nie zaliczkę wczoraj.
– Nasze nowe mieszkanie składa się z...
– Juleczko, dziecko, już o tym mówiłyśmy. – Teresa położyła dłoń na dłoni córki. – To nie jest dobry pomysł. Tak naprawdę to kompletnie nierealny. Przykro mi, że nie mogę kupić tego mieszkania, ale może uda się coś innego załatwić. Kazia z działu kadr ma znajomą w magistracie i podpyta o jakiś lokal komunalny, poczekajmy więc na odpowiedź.
– Nie chcę żadnego lokalu komunalnego. Żadnej komunalnej nory we Wrocku. Mamo, ja już zapłaciłam. Za późno.
– Co?! – żachnęła się Teresa. – Jak to zapłaciłaś?
– Przelałam dziesięć tysięcy zaliczki. Miałam oszczędności. Za pół roku wypada ostateczny termin na wpłatę pierwszej dużej transzy. Mnóstwo czasu. To mieszkanie jest piękne, ma prawie dziewięćdziesiąt metrów powierzchni, dwie duże i wygodne sypialnie z garderobami, salon, gabinet, kuchnię z jadalnią, dwie łazienki oraz wielki taras – wymieniała, korzystając z chwilowego stuporu, w który popadła jej matka. – Będzie nam tam dobrze. Osiedle jest strzeżone, a między budynkami jest basen. Słyszysz, mamo? Będziemy