Zapiski syna tego kraju. James Baldwin
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zapiski syna tego kraju - James Baldwin страница 8
Jeszcze jeden aspekt powieści pani Stowe rzuca na nią interesujące światło, mianowicie metoda, za pomocą której rozwiązuje ona problem pisania o czarnym człowieku w ogóle. Poza jej korowodem dziarskich robotników rolnych, służących, Chloe, Topsy i tak dalej – szablonowych, rozkosznych postaci, które nie sprawiają trudności – autorka portretuje w książce jedynie troje innych Murzynów. To oni są tymi, którzy się tu liczą, z nich zaś dwoje można od razu skreślić – jedyna bowiem wskazówka, iż są to Murzyni, to słowo autorki, poza którym pod wszelkimi innymi względami są oni tak biali, jakimi tylko mogłaby ich uczynić. Tych dwoje to Jerzy i Eliza, małżeństwo z bezsprzecznie ujmującym dzieckiem – którego wyjątkowość i czar, tak się składa, przywodzą na myśl murzyńskie pucybuciątko stepujące do melodii rzucanych łaskawie monet. Eliza jest piękną, pobożną hybrydą, na tyle jasną, by móc uchodzić za białą (bohaterkę powieści Quality można by uznać za jej kolejne wcielenie), i różni się od nobliwej pani – która czuwała nad jej edukacją – tym jedynie, że jest służącą. Jerzy jest ciemniejszy, ale tę niedoskonałość rekompensuje nam swoimi umiejętnościami genialnego mechanika, a co więcej, jest na tyle mało negroidalny, że zbiegłszy swojemu właścicielowi, był w stanie przejechać przez miasto w przebraniu hiszpańskiego dżentelmena i nie wzbudził zainteresowania, a jedynie podziw. Oni i Topsy to dwie odmienne rasy. Pod koniec powieści okazuje się – za sprawą jednego z tych nagłych zwrotów akcji na ostatnich stronach – że Elizę łączy jakieś pokrewieństwo z francuską arystokracją. Postać, której powieść zawdzięcza swój tytuł, wuj Tom, stanowiąca jednak przedmiot kontrowersji, ma skórę koloru smoły, włosy jak wełna, jest niepiśmienna, a przy tym nad podziw wyrozumiała. Musi – jest czarny; tylko poprzez tę wyrozumiałość może przetrwać lub zatryumfować (zob. przedmowę Faulknera do Wściekłości i wrzasku: „Pozostali nie byli Compsonami. Byli czarni. (…) Ci przetrwali”2). Jego triumf jest metafizyczny, nieziemski, a ponieważ jest czarny, urodzony bez udziału światła, to jedynie poprzez pokorę i nieustanne umartwianie ciała może wejść w komunię z Bogiem lub człowiekiem. Za chwalebnym gniewem pani Stowe nie stoi nic tak doczesnego jak troska o wzajemny stosunek człowieka do człowieka (ani nawet, jak pragnęłaby utrzymywać, troska o ich więź z Bogiem), a po prostu paniczny strach przed wrzuceniem w płomienie, przed przyłapaniem na konszachtach z diabłem. Wyznawała tę bezlitosną doktrynę całym sercem, bezwstydnie targując się przed tronem łaski: Boga i zbawienie nabywała na własność, płacąc monetą swej prawości. Tutaj czarny równa się złu, biały zaś – łasce; jeżeli pomna konieczności spełniania dobrych uczynków nie mogła odrzucić czarnych – nieszczęsnej, skłębionej tłuszczy, która najwidoczniej na podobieństwo obsesji narzucała się jej wyobraźni – nie mogła też ich przyjąć, nie obmywszy ich przedtem z grzechu. Musiała okryć ich przerażającą nagość, oblec ich w biel, szatę zbawienia – tylko tym sposobem mogła sama dostąpić ocalenia przed wszechobecnym grzechem, tylko tak mogła pogrzebać, jak się tego domagał św. Paweł, „człowieka zmysłowego”3. Tom zatem, jej jedyny czarny człowiek, został obrabowany ze swego człowieczeństwa i pozbawiony płci. Taka jest cena za tę ciemność, którą został naznaczony.
Chatę wuja Toma ożywia zatem coś, co można by określić mianem grozy teologicznej, grozy potępienia, a duch, który tchnie przez karty tej książki – gorący, przekonany o własnej racji, groźny – nie różni się od owego ducha czasów średniowiecznych, który chciał przepędzać zło, paląc czarownice na stosach; i nie różni się od tej grozy, która ożywia tłum dokonujący linczu. Nie trzeba wcale szukać przykładów z tak odległej historii czy tak jaskrawych – to wojna toczona każdego dnia w sercu, wojna tak bezbrzeżna, tak nieokiełznana i tak potężna, że uścisk dłoni czy małżeństwo między ludźmi dwóch ras potrafią być tak rozdzierające jak publiczne wieszanie albo potajemny gwałt. Ta panika stoi za naszym okrucieństwem, ten lęk przed ciemnością uniemożliwia nam przeżywanie życia innego niż powierzchowne; ta panika jest sprzężona z naszą rozświetloną, zmechanizowaną i nieubłaganą cywilizacją, która uśmierciła naszą wolność, i ona właśnie ją żywi.
Stoi to w sprzeczności z deklarowanym celem amerykańskiej