Pogrzebani. Jeffery Deaver

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pogrzebani - Jeffery Deaver страница 21

Автор:
Серия:
Издательство:
Pogrzebani - Jeffery  Deaver

Скачать книгу

zapisów ludzkiego głosu dokonano w latach pięćdziesiątych dziewiętnastego wieku, gdy francuski wynalazca Édouard-Léon Scott de Martinville stworzył fonoautograf, który nie rejestrował samego dźwięku, ale utrwalał go w formie graficznej przypominającej linie sejsmografu. (Stefan znał pogłoski, jakoby de Martinville zarejestrował głos Abrahama Lincolna; wszelkimi sposobami starał się ustalić, czy to prawda i gdzie go może znaleźć. Kiedy się dowiedział, że jednak nie, nigdy nie doszło do takiego nagrania, popadł w głębokie przygnębienie). Podobną gorycz wywołały w nim okoliczności towarzyszące wynalazkowi innego Francuza, Charles’a Crosa, który dwadzieścia lat później opracował „paleofon”; urządzenie umożliwiające rejestrowanie dźwięków, lecz żadnego nagrania nie znaleziono. Pierwszym aparatem, którego zapisy dźwiękowe przetrwały do obecnych czasów, był fonograf Edisona z tysiąc osiemset siedemdziesiątego ósmego roku. Stefan miał wszystkie nagrania, jakich dokonał.

      Wiele by oddał, żeby fonografy wynaleziono dwa tysiące lat temu. Albo trzy lub cztery.

      Dłońmi w rękawiczkach sprawdził stryczek, mocno go pociągnął – ale uważał, by nie rozedrzeć lateksu.

      Na liście odtwarzania brzmiała seria poświstów. Odgłos noża przesuwanego po stalowej ostrzałce. Stefan przymknął oczy, by wsłuchać się w jedno ze swoich ulubionych nagrań. Jak wiele dźwięków, zapewne większość, można było usłyszeć na wiele sposobów. Zagrożenie, praca fachowca, czynność matki przygotowującej dzieciom kolację.

      Po zakończeniu nagrania zdjął słuchawki i jeszcze raz wyjrzał przez okno.

      Nie było świateł.

      Nie było Artemidy.

      Usiadł do nowego keyboardu Casio i zagrał. Świetnie znał tego walca, grał więc z pamięci raz, potem drugi. I jeszcze jeden. W połowie trzeciej wersji utworu zwolnił tempo, aż w końcu walc stopniał do jednego przedłużonego tonu d.

      Stefan oderwał dłoń od klawiszy. Odtworzył nagranie i wysłuchał go z zadowoleniem.

      Pora na sekcję rytmiczną.

      To będzie łatwe, pomyślał, zaglądając do przylegającego do salonu maleńkiego pokoiku, gdzie bezwładnie jak szmaciana lalka leżał Ali Maziq, do niedawna mieszkaniec Trypolisu, stolicy Libii.

      III

      CZWARTEK, 23 WRZEŚNIA

      AKWEDUKT

      ROZDZIAŁ 13

      Kwestura, czyli komenda Policji Państwowej w Neapolu przy Via Medina 75, to imponująca budowla w stylu faszystowskim. Krój liter układających się w napis QUESTURA rozpoznałby każdy uczący się łaciny („U” wyryto jako „V”), a architektoniczne detale budynku nawiązują do Rzymu (na przykład orły).

      Spoglądając spod przymrużonych powiek na okazały gmach, Ercole Benelli przystanął przed wejściem i wygładził szary mundur, strzepując z niego odrobinę pyłu. Z mieszaniną radości i trwogi, od których waliło mu serce, wszedł do środka.

      Podszedł do funkcjonariuszki administracyjnej.

      – Pan Benelli? – spytała.

      – Ee… hm, tak – zdziwił się, że go poznała. Zdziwił się i tym, że Rossi najwyraźniej nadal życzy sobie jego obecności.

      Kobieta zlustrowała go z posępną miną i po sprawdzeniu dokumentów – dowodu osobistego i służbowej legitymacji straży leśnej – wręczyła mu przepustkę i podała numer pokoju.

      Pięć minut później wkroczył do pomieszczenia, które przemianowano na pokój operacyjny grupy prowadzącej śledztwo w sprawie porwania. Do ciasnej przestrzeni przez zakurzone żaluzje w oknach sączyły się słoneczne smugi. Podłoga i ściany były porysowane, a tablicę informacyjną zdobiły wymięte kartki z ogłoszeniami o nowych procedurach policyjnych, które miały zastąpić stare procedury policyjne, oraz o zaplanowanych zebraniach… chociaż gdy Ercole przeczytał uważniej, okazało się, że zawiadomienie dotyczy zebrań, które odbyły się wiele miesięcy i wiele lat temu. Wcale tak bardzo się nie różni od biur Korpusu Straży Leśnej, pomyślał, od dużej sali konferencyjnej, gdzie spotykali się strażnicy przed nalotem na fałszerza oliwy z oliwek, przed akcją ratowniczą w górach, przed atakiem na pożar w lesie.

      Na stojaku zawieszono dużą białą tablicę z fotografiami i informacjami zapisanymi czarnym markerem. Na innej – jako żart – wywieszono list gończy z portretem kanciastogłowej postaci z gry Minecraft, którą Ercole dobrze znał, ponieważ grał w nią z dziesięcioletnim synem swojego starszego brata. Andrea dość szybko i z wielką radością ukatrupił niedawno Ercolego; przełączył grę w tryb przetrwania, nie mówiąc o tym wujkowi.

      W pokoju były dwie osoby. Massimo Rossi rozmawiał z pulchną kobietą w wieku trzydziestu kilku lat, o gęstych czarnych włosach, opadających lśniącymi falami na ramiona. Nosiła okulary w jaskrawozielonych oprawkach, a na wydatnej piersi miała naszywkę Polizia Scientifica.

      Rossi uniósł wzrok.

      – Ach, Ercole. Wejdź, wejdź. Znalazłeś nas.

      – Tak jest, panie inspektorze.

      – To Beatrice Renza. Została przydzielona jako technik do sprawy Kompozytora. Ercole Benelli z Korpusu Straży Leśnej. Pomógł nam wczoraj wieczorem. Tymczasowo do nas dołączy.

      Funkcjonariuszka w roztargnieniu skinęła mu głową.

      – Przyniosłem raport, panie inspektorze. – Ercole podał mu dwie zapisane żółte kartki.

      Beatrice spojrzała na nie spod zmarszczonych brwi.

      – Nie ma pan komputera?

      – Mam. Dlaczego pani pyta?

      – A drukarkę?

      – W domu nie. – Poczuł się zepchnięty do defensywy.

      – Trudno to odczytać. Mógł pan przesłać nam te informacje mejlem.

      Zaczynał się denerwować.

      – Chyba mogłem. Ale nie miałem adresu mejlowego.

      – Wystarczyłoby oczywiście zajrzeć na stronę internetową kwestury. – Odwróciła się do Rossiego i podała mu kartkę – z estetycznym wydrukiem – oraz kilka fotografii, po czym pożegnała się z inspektorem. Wyszła z pokoju operacyjnego, traktując Ercolego jak powietrze. Nie poczuł się urażony; miał w nosie zadowolonych z siebie zarozumialców.

      Mimo wszystko żałował, że nie przyszło mu na myśl, aby napisać raport na komputerze i przysłać w formie załącznika do mejla. Albo kupić nowy toner do domowej drukarki.

      – Beatrice przeanalizowała dowody zabezpieczone wczoraj wieczorem na przystanku – rzekł Rossi. – Zapisze to pan na jednej z tablic? Razem ze swoimi i moimi notatkami. I proszę powiesić zdjęcia z miejsca zdarzenia. W ten sposób kontrolujemy postępy śledztwa i łatwiej dostrzegamy związki między śladami i osobami. Analiza graficzna. Bardzo ważna sprawa.

      – Tak jest, panie inspektorze.

      Wziął od

Скачать книгу