Pogrzebani. Jeffery Deaver
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Pogrzebani - Jeffery Deaver страница 25
Ercole przypomniał sobie, że niedawno w telewizji RAI oglądał rozmowę z prokuratorem, który gładko odpowiadał na pytania o swoje plany dotyczące kariery politycznej.
– Właśnie sobie coś zanotował, tuż przed wyjściem!
Zrobiła niepewną minę.
– Może to tylko zbieg okoliczności. – Jej piękne niebieskie oczy przyjrzały się jego twarzy. – W każdym razie uważaj.
– Będę uważał. Dziękuję. Jesteś bardzo miła i…
– Ercole! – krzyknął czyjś głos w głębi korytarza.
Odwrócił się zaskoczony i ujrzał inspektora Massima Rossiego, który wybiegł z pokoju operacyjnego. Niezwykłe poruszenie jak na kogoś sprawiającego wrażenie niezwykle spokojnego człowieka.
Czyżby Policja Pocztowa zawiadomiła go, że Kompozytor zamieścił wideo w sieci?
Czyżby ktoś znalazł ciało Libijczyka?
– Przepraszam. – Odwrócił się od Danieli.
– Ercole.
Przystanął i spojrzał na nią przez ramię.
Pokazywała na podłogę. Upuścił ręczniki.
– Och. – Pochylił się, chwycił rolkę i pędem ruszył przez korytarz w stronę Rossiego.
– Wygląda na to, że przyszły z Ameryki informacje, o które prosiłeś – oznajmił mu inspektor.
Twarz Rossiego zdradzała jeszcze większe wzburzenie niż przed chwilą.
– Czy to dla nas zła wiadomość, panie inspektorze?
– Z pewnością. Chodź ze mną.
ROZDZIAŁ 14
Lincoln Rhyme rozejrzał się po odrapanym holu komendy głównej neapolitańskiej policji.
Chociaż był tu pierwszy raz, budynek wyglądał nadzwyczaj znajomo; policyjnego rzemiosła nie trzeba tłumaczyć.
Bez przerwy wchodzili i wychodzili funkcjonariusze odziani w mundury w kilku – nie, raczej w wielu przeróżnych stylach, na ogół bardziej eleganckich i dostojnych niż ich amerykańskie odpowiedniki. Tu i ówdzie kręcili się policjanci po cywilnemu z odznakami na szyi lub na biodrze. Oraz wielu cywilów. Ofiar, świadków, adwokatów.
Ruchliwe miejsce. Podobnie jak na zewnątrz, Neapol też tętnił życiem.
Znowu przyjrzał się architekturze wnętrza.
– Przedwojenny – powiedział Thom do Rhyme’a i Sachs.
Rhyme’owi przyszło na myśl, że większości ludzi mieszkających w tym kraju to wyrażenie kojarzy się z drugą wojną światową. W przeciwieństwie do Ameryki, Włochy w ciągu minionych osiemdziesięciu lat nie wysyłały w różne punkty globu czołgów, piechoty ani dronów.
Thom podążył wzrokiem za spojrzeniem szefa.
– Z faszystowskich czasów – dodał. – Wiesz, że Włochy to kolebka faszyzmu? Narodził się podczas pierwszej wojny światowej. A potem sztandar przejął Mussolini.
O tym Rhyme nie wiedział. Ale sam przyznawał, że o kwestiach niezwiązanych z kryminalistyką wiedział niewiele. Jeżeli jakiś fakt nie pomagał mu rozwiązać sprawy, był to antyfakt. Znał jednak etymologię nazwy tej doktryny.
– Słowo „faszyzm” pochodzi od łacińskiego fasces. Ceremonialnych wiązek rózg, które nosiła ochrona przed rzymskimi dostojnikami jako oznakę władzy.
– Coś w rodzaju naszej doktryny grubej pałki? – odezwała się Sachs.
Zgrabne porównanie. Ale Lincoln Rhyme nie był w nastroju do błyskotliwych porównań. Miał ochotę na ciąg dalszy niezwykłej i niezwykle irytującej sprawy Kompozytora.
No, nareszcie.
W korytarzu pojawili się dwaj mężczyźni, którzy skupili uwagę na trójce Amerykanów. Jeden po pięćdziesiątce, solidnie zbudowany, z włosami w nieładzie i wąsem. Miał na sobie ciemny garnitur, białą koszulę i krawat. Towarzyszył mu wysoki człowiek około trzydziestki, w szarym mundurze z dystynkcjami na piersi i ramieniu. Wymienili krótkie spojrzenia i szybko do nich podeszli.
– Pan jest Lincoln Rhyme – powiedział starszy. Mówił po angielsku z twardym akcentem, ale wyraźnie.
– A to detektyw Amelia Sachs. I Thom Reston.
Zgodnie z planem Sachs pokazała złotą odznakę. Może wyglądała mniej imponująco niż fasces, niemniej symbolizowała władzę.
Mimo krótkiego czasu spędzonego we Włoszech – około trzech godzin – Rhyme zauważył, że ludzie często się tu przytulają i całują. Mężczyźni z kobietami, kobiety z kobietami i mężczyźni z mężczyznami. A tu nie zobaczył nawet wyciągniętej ręki na powitanie – przynajmniej nie ze strony starszego policjanta, który tu oczywiście był szefem. Mężczyzna tylko skinął głową, przyglądając się gościom z rezerwą. Młodszy postąpił krok naprzód i wyciągnął dłoń, ale widząc nieruchomą twarz przełożonego, szybko się cofnął.
– Jestem inspektor Massimo Rossi. Policja Państwowa. Przyjechali tu państwo aż z Nowego Jorku?
– Tak.
W oczach młodego człowieka błyszczał nabożny podziw, jak gdyby oglądał prawdziwego jednorożca.
– Ercole Benelli – przedstawił się.
Ciekawe imię.
– To dla mnie zaszczyt – ciągnął – poznać tak cenioną osobę jak pan. I cieszę się, że mogę osobiście poznać panią, signorina Sachs. – Jego angielszczyzna brzmiała lepiej, bez tak wyraźnego akcentu jak u Rossiego. Pewnie to kwestia pokoleniowej przewagi. Rhyme przypuszczał, że młody funkcjonariusz większość czasu spędza na oglądaniu YouTube’a i amerykańskiej telewizji.
– Chodźmy na górę – rzekł Rossi. – Tymczasem – dodał.
W milczeniu wjechali windą na trzecie piętro – w Ameryce byłoby to czwarte. Rhyme czytał w przewodniku, że w Europie parter liczy się jako poziom zerowy, nie pierwszy.
Dotarli do jasno oświetlonego korytarza.
– Przylecieli państwo rejsowym samolotem? – zapytał Ercole.
– Nie. Skorzystaliśmy z prywatnego odrzutowca.
– Prywatny odrzutowiec? Z Ameryki! – Ercole gwizdnął.
Thom zachichotał.
– Nie