Pogrzebani. Jeffery Deaver

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pogrzebani - Jeffery Deaver страница 27

Автор:
Серия:
Издательство:
Pogrzebani - Jeffery  Deaver

Скачать книгу

się nie patrzeć na wózek. – Dostarczył pan materiały, ale nie wiem, w czym jeszcze mógłby nam pan pomóc. Jest pan ekspertem kryminalistyki, ale mamy swoich ekspertów kryminalistyki.

      – Policję Kryminalistyczną.

      – O, zna ją pan?

      – Parę lat temu prowadziłem wykłady dla Polizia Scientifica w siedzibie głównej w Rzymie.

      – Przykro mi pana rozczarować, panią także, signorina Sachs. Powtarzam jednak, nie wiem, co więcej mogą nam państwo zaoferować poza tym. – Wskazał torbę na ramieniu Sachs. – Oprócz tego chodzi o względy praktyczne. Strażnik Benelli i ja znamy angielski w stopniu dostatecznym, czego nie można powiedzieć o reszcie osób zaangażowanych w śledztwo. Muszę też zaznaczyć, że Neapol jest niezbyt… – szukał odpowiedniego słowa – …dostępnym miastem. Dla kogoś takiego jak pan.

      – Zauważyłem. – Rhyme wzruszył ramionami w geście, który opanował do perfekcji.

      Znowu zapadła cisza.

      Przerwana w końcu przez Rhyme’a.

      – Dzięki Google tłumaczenie jest proste. A jeżeli chodzi o mobilność: w Nowym Jorku rzadko osobiście oglądam miejsca zdarzeń. Nie ma takiej potrzeby. Zostawiam to mojej Sachs i funkcjonariuszom. Wracają do mnie jak pszczoły z nektarem do ula. I razem pichcimy miód. Przepraszam za tę metaforę. Czy jednak stanie się coś złego, panie inspektorze, jeżeli zabawimy trochę dłużej? Możemy odgrywać rolę organu opiniodawczego dla waszych hipotez.

      „Organ opiniodawczy” sprawił mu pewien kłopot. Ercole przetłumaczył.

      – To, co pan proponuje, jest wbrew przepisom, a my nie pozwalamy sobie na żadną nieprzepisowość – rzekł Rossi.

      W tym momencie Rhyme usłyszał, że ktoś wchodzi do pokoju. Odwrócił wózek i ujrzał szczupłego mężczyznę w eleganckiej marynarce, spodniach w kant i butach w szpic, z łysiną i szpakowatą bródką. Miał wąskie i małe oczy. „Demoniczny”, takie określenie nasuwało się na jego widok. Rzucił okiem na Sachs i Rhyme’a.

      – Nie. Żadnych organów opiniodawczych – oświadczył. – Nie będzie konsultacji ani żadnej asysty. Wykluczone. – Mówił z twardszym akcentem niż Rossi i Ercole, ale gramatycznie bezbłędnie. Rhyme wysnuł z tego wniosek, że dużo czyta po angielsku, lecz prawdopodobnie nie odwiedza często Ameryki i Wielkiej Brytanii, i rzadko ogląda anglojęzyczne media.

      Mężczyzna odwrócił się do Ercolego i zadał pytanie po włosku.

      Młody funkcjonariusz stropił się, poczerwieniał i bąknął coś na swoją obronę, najwyraźniej zaprzeczając. Rhyme domyślił się, że pytanie brzmiało: „Ty ich tutaj zaprosiłeś?”.

      – Kapitanie Rhyme, detektyw Sachs i signor Reston. – Rossi dokonał prezentacji. – To prokurator Spiro. Prowadzi z nami dochodzenie.

      – Prowadzi dochodzenie?

      Rossi milczał przez chwilę, zastanawiając się zapewne nad pytaniem Rhyme’a.

      – Hm, tak. Z tego, co wiem, w Ameryce to wygląda inaczej. Tu, we Włoszech, prokuratorzy w pewnym sensie wykonują obowiązki policji. Procuratore Spiro i ja nadzorujemy śledztwo w sprawie Kompozytora. Pracujemy razem.

      Spiro wbił spojrzenie swoich ciemnych oczu w Rhyme’a, przewiercając go jak wiązkami lasera.

      – Nasze zadanie polega na zidentyfikowaniu tego człowieka, zlokalizowaniu jego kryjówki we Włoszech i miejsca przetrzymywania ofiary oraz zebraniu dowodów, które przedstawimy sądowi, kiedy go zatrzymamy. Jeśli chodzi o punkt pierwszy, z pewnością nie może pan pomóc, ponieważ nie udało się go wam zidentyfikować w kraju. Drugi? Nic pan nie wie o Włoszech, więc nawet pańska gruntowna znajomość analizy dowodów na niewiele się zda. Jeżeli chodzi o punkt trzeci, pomoc w przeprowadzeniu procesu w naszym kraju nie leży w pańskim interesie, skoro wolałby pan ekstradycję i postawienie podejrzanego przed sądem amerykańskim. Jak więc sam pan widzi, pańskie zaangażowanie w sprawę byłoby w najlepszym razie bezużyteczne, a w najgorszym stanowiłoby konflikt interesów. Dziękuję, że zechcieli nam państwo przekazać materiały. Teraz jednak musi nas pan opuścić, panie Rhyme.

      – To jest capitano… – zaczął Ercole.

      Spiro uciszył go jednym piorunującym spojrzeniem.

      – Che cosa?

      – Nic, procuratore. Proszę wybaczyć.

      – A zatem muszą państwo wyjechać.

      Wszystko wskazywało na to, że prokuratorzy – w każdym razie przynajmniej ten prokurator – mają więcej do powiedzenia w kwestii śledztw niż inspektorzy policji. Rhyme nie wyczuł żadnego sprzeciwu ze strony Rossiego. Skinął głową Sachs. Sięgnęła do torby i podała inspektorowi grubą teczkę. Rossi przejrzał jej zawartość. Na wierzchu były zdjęcia dowodów i opis profilu podejrzanego.

      Skinął głową i podał papiery Ercolemu.

      – Proszę umieścić te informacje na tablicy.

      – Pomóc państwu dostać się na lotnisko? – spytał Spiro.

      – Poradzimy sobie z organizacją transportu, dziękuję – odparł Rhyme.

      – Mają prywatny odrzutowiec – wtrącił Ercole pełnym podziwu tonem.

      Spiro zacisnął usta w niemal szyderczym grymasie.

      Troje Amerykanów zrobiło w tył zwrot i ruszyło w kierunku wyjścia pod eskortą Ercolego, któremu Rossi ruchem głowy polecił to zrobić.

      Już na progu Rhyme zatrzymał się i obrócił wózek.

      – Czy mogę się podzielić paroma spostrzeżeniami?

      Spiro miał kamienną twarz, ale Rossi przyzwalająco skinął głową.

      – Proszę.

      – Czy fette di metallo oznacza kawałki metalu? – Patrzył na listę śladów na tablicy.

      Spiro i Rossi wymienili spojrzenia.

      – Owszem, „ścinki”.

      – Fibre di carta to włókna papieru?

      – Zgadza się.

      – Hm. No tak. Kompozytor zmienił wygląd. Zgolił brodę i jestem pewien, że ogolił też głowę. Przetrzymuje ofiarę w jakimś starym miejscu, głęboko pod ziemią. Najprawdopodobniej w mieście, nie na wsi. Budynek od pewnego czasu nie jest dostępny publicznie, ale dawniej był. Znajduje się w dzielnicy, w której pracowały kiedyś prostytutki. I być może nadal pracują. Tego nie potrafię powiedzieć.

      Zauważył, że Ercole wpatruje się w niego jak urzeczony.

      – Jeszcze jedno – ciągnął Rhyme. – Nie zamierza już korzystać z serwisu YouVid. Używał serwerów proxy, żeby zamaskować swój adres IP, ale słabo się na tym zna, a jest inteligentny i zdaje sobie z tego sprawę. Dlatego spodziewa się, że wasi informatycy i specjaliści

Скачать книгу