Nie!. Stanisław Cat-Mackiewicz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Nie! - Stanisław Cat-Mackiewicz страница 2
Nie można jednak z naszego zwycięstwa dialektycznego i z tej kilkudniowej szczęśliwej dla nas aury w prasie angielskiej czynić jakiegoś zasadniczego zwrotu. Ucho polityka powinno odróżniać głos gazet od głosu armat. Są głosy gazet, które przechodzą lub mogą przejść w głosy armat, i są inne głosy, przeznaczeniem których jest rodzić westchnienia, poezje i epitafia nagrobkowe. Waga polityczna tych dwóch gatunków głosów gazet jest nierówna.
Czy prasa londyńska, przyznając nam rację, zapowiada w przyszłości udzielenie nam pomocy fizycznej czy też tylko uznania moralnego? Oto jest wielkie pytanie, które niestety rozstrzygam negatywnie dla Polski.
Nam grozi okupacja Sowietów w Polsce i stworzenie przez rząd sowiecki faktów dokonanych. Do niczego nie prowadzi wszelkie zatajanie, zakłamywanie, zadeklamowywanie tego straszliwego niebezpieczeństwa. Jeśli dziś „Prawda” ogłasza, że rząd angielski wysyła agentów do Ribbentropa, i potem wiadomość tę prostuje, to w razie okupacji Warszawy przez wojska sowieckie „Prawda” ogłosi, że kierownictwo naszej podziemnej organizacji wojskowej to agenci hitlerowscy, i oskarżenia tego… nie odwoła.
W tej sytuacji miała miejsce wizyta u premiera Churchilla trzech naszych ministrów: Mikołajczyka, Romera i hrabiego Raczyńskiego, w dniu 19 stycznia 1944 roku, i wizyta ta daje nam okazję do sprecyzowania stanowiska politycznego Sowietów wobec nas, interesów polskiej racji stanu wobec Sowietów, polityki angielskiej wobec Sowietów i nas, poglądów naszego rządu na to wszystko, które niestety mijają się z polską racją stanu, i wreszcie skomplikowanej kwestii stosunku Polaków do polskiego rządu.
Czego chcą Sowiety?
Sowiety chcą rozszerzenia ilości swych republik celem uzyskania panowania nad Europą Środkową. Owe ostatnie reformy zapowiadające zwiększenie samodzielności republik związkowych są oczywiście tylko propagandowym ułatwieniem powiększenia Rosji o republikę sowiecką fińską, polską, rumuńską i węgierską. Na Peczorze i w kraju Komi, koło dolnych biegów Jeniseju, Obu i Leny, na dalekiej Kamczatce znajdzie się przecież miejsce dla fińskich, polskich, rumuńskich i węgierskich „faszystów”.
Dziś Sowiety zapowiadają nam ofiarowanie Odry i Prus Wschodnich. Litwie kowieńskiej dawały swego czasu Wilno, aby potem zająć ją wraz z Wilnem. Jak budując okręt, buduje się wpierw mały model, tak polityka Sowietów wobec Litwy kowieńskiej była modelem polityki w większej skali, mianowicie polityki wobec nas.
Polska racja stanu
Broniąc Ziem Wschodnich, bronimy ich nie tylko ze względów sentymentalnych, które zresztą byłyby wystarczające. Tak samo jak Brytyjczycy odmówią wymiany Edynburga na Lubekę bez podania motywów swej odmowy, tak samo my odmawiamy wymiany Wilna i Lwowa na cokolwiek i również możemy nie podawać motywów. Ale poza względami przywiązania do własnej ziemi są jeszcze względy polityczne. Oto Ziemie Wschodnie to wał, który broni i trzyma całą Europę Środkową, a w tej liczbie chroni i broni niepodległości Polski. Bez Ziem Wschodnich Polski nie będzie.
Stanowisko angielskie
Anglicy myślą: Rosja ma najsilniejszą armię lądową, która potrzebna jest wspólnej sprawie do pobicia Niemców.
Tylko autokracja potrafi tak szafować milionami żołnierzy, jak to czyni Rosja. Ta konstatacja zmusza nas do głośnego oświadczania, że Rosja jest wspaniałą demokracją.
Rosja chce kompensat w postaci rozszerzenia swych granic w Europie Środkowej. Nie podoba się nam to. Będziemy się temu opierali. Jednak, jeśli nie będzie można inaczej, to wolimy Rosjan w Warszawie od Niemców w Amsterdamie.
Polska była naszym wiernym sojusznikiem. Mamy wobec niej zobowiązania natury sentymentalnej. Chcemy je uhonorować. Nie chcemy, aby stała się ofiarą Sowietów. Dobrze wiemy, co to naprawdę znaczy. Ale Polska musi zrozumieć, że tę wojnę przegrała, że w niej poniosła straszliwą klęskę; Polacy nie mają racji, gdy myślą, że jak ich sojusznik wygrywa, to znaczy, że oni sami wygrywają. Nie ma tak dobrze! Aby wygrać wojnę naprawdę, trzeba ją wygrać samemu, własnymi siłami, własnymi armatami i fabrykami amunicji, własnym sztabem generalnym. Tylko takie zwycięstwo można dyskontować politycznie.
Pan Eden 26 stycznia powtórzył w parlamencie znaną formułę w sprawie granic Polski:
Od chwili wybuchu tej wojny nie staliśmy nigdy na stanowisku, że nic nie może ulec zmianie w terytorialnym statusie poszczególnych krajów. Z drugiej strony nie zamierzamy uznać żadnych zmian terytorialnych, które zachodzą w czasie wojny, chyba że nastąpią za swobodną zgodą i z wolnej woli stron zainteresowanych.
Rząd Jego Królewskiej Mości nie uznaje żadnych zmian terytorialnych, które miały miejsce w Polsce po wrześniu 1939 roku.
Formuła powyższa była już przez p. Edena wypowiedziana w stosunku do Polski w pamiętnym dniu lipcowym, po podpisaniu przez gen. Sikorskiego nieszczęsnego paktu. Wtedy podkreślała ona klęskę polityki gen. Sikorskiego, bo oznaczała odmowę dania gwarancji angielskich całości naszego terytorium. Ale od tego czasu rzeczy się tak na złe dla nas zmieniły, że obecnie powtórzenie przez p. Edena tej formuły powitaliśmy nieomal z radością. Politycznie rzecz biorąc: oznacza ona, że rząd polski ma bezwarunkowe prawo do… wyrażenia swej zgody na rewizję naszych granic. Czy będzie miał również prawo do wyrażenia swej niezgody… to będzie zależało od koniunktury politycznej. Powtórzenie formuły powyższej przez p. Edena w dniu 26 stycznia, po podwójnym odrzuceniu przez Sowiety propozycji rokowań z Polską i po wymyśleniu przez „Prawdę” wiadomości o tajnych rokowaniach anglo-niemieckich, było dla nas objawem pomyślnym. Zapowiadało ono Sowietom, że Anglia nie uzna automatycznie sowieckich faktów dokonanych w razie ewentualnej okupacji Polski przez Sowiety.
Pomiędzy „nie uzna” a „nie dopuści do” jest jednak wielka różnica.
Stajemy się czymś w rodzaju Schuschniggowskiej Austrii. Gdy stosunki państw europejskich z Hitlerem pogarszały się, państwa te składały przychylne oświadczenia w sprawie Austrii; gdy się te stosunki naprawiały, stosunek do Austrii znowuż ziębł i zyskiwał na dystansie. Zdaje się, że będziemy podobnym termometrem stosunku państw anglosaskich do Rosji sowieckiej.
Nieporozumienie
– Sowiety atakują rząd p. Mikołajczyka.
– Tak jest.
– Powinniście więc go bronić.
Oto jest rozumowanie naiwne, które czasami się słyszy.
Wstyd doprawdy, że trzeba wyjaśniać rzeczy tak proste. Czy Sowiety atakują rząd p. Mikołajczyka w tym przekonaniu, że to właśnie jest ten specjalny rząd polski, specjalnie dla nich nieprzyjemny i niebezpieczny, jako przeciwnik zręczny a zawzięty?
Nic podobnego nie ma miejsca. Raczej przeciwnie, o samym p. Mikołajczyku wyrażają się Sowiety wręcz z sympatią; „Daily Worker” pierwszy rekomendował go nam na premiera, „Jedność i Czyn” chwaliła go za stanowisko zajęte w sprawie drugiego frontu, a teraz ostatnio