Antropologia pamiÄ™ci. ОтÑутÑтвует
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Antropologia pamiÄ™ci - ОтÑутÑтвует страница 7
Stopniowe radzenie sobie z obydwiema wojnami zachodziło niezwykle powoli. Większość obrazów, praktyk i kategorii, które dziś nasuwają nam się na myśl nieodparcie i niemal odruchowo, było całkowicie nieznane lub zapomniane bezpośrednio po wojnie. Dopiero wraz z kolejnymi rocznicami, pomnikami i ceremoniami upamiętniającymi wykuwały się nowe, dwudziestowieczne modele wyobraźni zdolne zdać sprawę z tego, co się wydarzyło. Z ust polityków, publicystów i filozofów padały kolejne wyjaśnienia i deklaracje, łącząc się w skomplikowane, często rozgałęzione łańcuchy nawiązań, rozwinięć i wycofań, które dziś tak zajmują badaczy pamięci33. Pierwsza wojna obaliła aksjomat o etycznej wartości wierności wobec państwa narodowego, obowiązujący w Europie od czasu pokoju westfalskiego; druga wojna zmusiła straumatyzowanych obywateli Starego Kontynentu do poszukiwania nowych wspólnot i punktów odniesienia. W toku kolejnych upamiętnień stopniowo konstytuowały się zakazy i nakazy tworzące nową etykę, w ramach której to sama pamięć w coraz większym stopniu stawała się wartością moralną w miejsce obalonych przez pierwszą wojnę imperatywów takich jak honor, odwaga czy lojalność. Pamięć o herosach ustąpiła heroizmowi pamięci – nie wzniosłość tego, co upamiętniane, jest dziś przywoływana jako źródło moralnej stabilności, lecz samo pamiętanie, choćby jego przedmiotem miało być doświadczenie traumy, goryczy i beznadziei.
Dynamika rocznicowych upamiętnień i kolejnych rozstrzygnięć związanych z interpretacją dwóch wojen, które spustoszyły Europę, wskazuje na kolejne źródło współczesnej epidemii pamięci. Przy okazji 50., 60., 70. i kolejnych rocznic – najpierw pierwszej, potem zaś drugiej wojny – podkreślano coraz głośniej, że to „praktycznie ostatnia większa okazja do uroczystości, w których mogłaby jeszcze wziąć udział znacząca grupa tych, którzy przeżyli”34. Na wieczny odpoczynek odchodzili weterani spod Verdun, ocaleni z Zagłady i harcerze biorący udział w powstaniu warszawskim. Nim umrą ostatni świadkowie – powtarzali teoretycy pamięci – pamięć wydarzeń trzeba przenieść z pamięci jednostkowej do zbiorowej poprzez wpisanie w określone nośniki, instytucje i praktyki upamiętnień. Niedługo później wydarzenia opuszczą także obszar, który Jan Assmann określa mianem „pamięci komunikacyjnej” (kommunikative Gedächtnis), a więc zasięg „historii mówionej” do której oprócz świadków zaliczyć można także i tych, którzy poznali ich osobiście – a więc w szczególności pokolenia dzieci czy wnuków, opisywane przez Marianne Hirsch jako „pokolenia postpamięci”35.
Coraz częściej słyszymy więc, że musimy spieszyć się uczyć, rozumieć i pamiętać, nim będzie za późno. Muzeom, pomnikom i książkom przypisuje się funkcję ratunkową – mają ocalić od zapomnienia pamięć, która odeszłaby wraz z ostatnimi świadkami i ich najbliższymi. Z taką moralną interpretacją upamiętniania wiąże się silnie idea, że tylko zachowanie pamięci pozwoli na uniknięcie powtórzenia w przyszłości tragedii przeszłości, wyrażana chętnie cytowanym mottem George’a Santayany, wedle którego „ci, którzy nie pamiętają przeszłości, skazani są na jej powtarzanie”36. W tym świetle szczególne znaczenie zyskuje Zagłada Żydów interpretowana jako „uniwersalny trop moralny”37, a więc w oderwaniu od konkretnych realiów historycznych i kulturowych. (Napotykamy tu zresztą intrygującą sprzeczność współczesnej epidemii pamięci, która, jak sugerowaliśmy, opiera się wszak na rozpoznaniu tego, co w pamięci nieuniwersalne – uwarunkowane historycznie i kulturowo.)
Wymykanie się pamięci w miarę odchodzenia kolejnych świadków można zinterpretować jako przykład szerszego zjawiska, jakim jest „ucieczka przeszłości”. Boom pamięciowy jest według wielu badaczy reakcją zwrotną na „przyspieszenie historii” i eksplozywny wzrost możliwości zapamiętywania i zapominania38.
Liczni badacze zajmujący się pamięcią wydają się mieć poczucie wyjątkowego charakteru obecnych czasów. Według jednych objawia się on „coraz szybszym ześlizgiwaniem się teraźniejszości w przeszłość historyczną”39, według innych – przeciwnie – hipermnezją, a więc nadmiarem pamięci40. Podobnie jak wiele dialektycznych relacji składających się na współczesną epidemię pamięci, jest to sprzeczność tylko pozorna. Pamięć i zapominanie są tylko dwiema stronami tego samego medalu. Im więcej i łatwiej zapominamy, tym większą wagą obdarzane są instytucje pamięci. Im więcej wokół nas zgromadzonej pamięci (książek, obrazów, danych cyfrowych), tym mniejsza wydaje się nasza jednostkowa pamięć i tym bardziej wydani na pastwę zapomnienia zdajemy się sami sobie.
Epidemia pamięci jest więc zjawiskiem paradoksalnym. Żyjemy zarazem w czasie diagnozowanej przez Jacquesa Derridę „gorączki archiwów” i w ogłoszonym przez Andreasa Huyssena czasie „zmierzchu prestiżu pamięci”41. Utrwalamy wszystko, więc nie musimy już pamiętać. Boimy się zapomnienia, więc utrwalamy jeszcze więcej… „Zwrot ku pamięci”, jak pisze Huyssen, „jest podświadomie napędzany pragnieniem odnalezienia stabilności w coraz bardziej niestabilnym świecie”42. Współczesność obdarza kultem zarówno archiwa i biblioteki, wraz z pracującymi w nich kustoszami czy strażnikami pamięci, jak i „wyrzucaczy”, o których pisze Harald Weinrich – ludzi odpowiedzialnych za usuwanie, filtrowanie i selekcję nadmiaru informacji. Celem jest nie tyle „pamięć absolutna”, o której badacze wypowiadają się zwykle krytycznie43, lecz mistyczne niemal odnalezienie harmonii i „zachowanie równowagi między pamiętaniem i zapominaniem”44.
Także psychoanalityczne i psychologiczne odkrycie zapominania jako mechanizmu obronnego przyczyniło się do swoistego kultu pamięciowej równowagi. Z jednej strony zapominanie zostało dowartościowane jako ważny element zdrowia psychicznego, z drugiej strony odnalezienie „utraconych” czy „wypartych” wspomnień przestawiane jest często jako warunek uleczenia z traumy45. Tego rodzaju obsesja pamięci prowadzi do zaskakujących konsekwencji na poziomie zarówno jednostkowym, jak i społecznym. W obliczu kultu przeszłości tak bardzo boimy się, że zapomnieliśmy o czymś lub że inni – wobec braku wartej pamiętania historii – zapomną o nas, że posuwamy się nawet do tworzenia wspomnień wydarzeń, które nigdy nie miały miejsca. Czasem są to wspomnienia wspaniałe i heroiczne, czasem – przeciwnie – przerażające historie o doznanych krzywdach. Zjawisko to przejawia się w skali jednostkowej – czego dowodzą niepokojące przypadki ludzi, którzy „przypominali sobie” nigdy niepopełnione zbrodnie46, ale także w skali społeczeństw, bo – jak zauważają Zygmunt Bauman i Leonidas Donskis – wiktymizacja jest dziś jednym z podstawowych sposobów budowania tożsamości wspólnotowej47.
Wydaje się, że mimo ich wagi, żaden z opisanych wyżej czynników wzięty z osobna nie wystarczy do pełnego wyjaśnienia przyczyn epidemii pamięci, która rozpoczęła się na dobre dopiero pod koniec lat osiemdziesiątych XX wieku. Decydującą rolę odegrało zapewne dopiero ich połączenie i wzajemne oddziaływanie, a także, zgodnie z cytowaną wcześniej sugestią Jaya Wintera, wiele innych, pomniejszych przyczyn – złożonych, splecionych, przecinających dyscypliny i sfery życia. Przyjrzyjmy się jeszcze kilku z nich.
W państwach Ameryki Południowej,
33
Zob. tekst Jeffreya Olicka,
34
Norman Davies,
35
Zob. Marianne Hirsch, Leo Spitzer,
36
George Santayana,
37
Zob. np. Andreas Huyssen,
38
Teza o przyspieszeniu historii jest zaskakująco stara, a sam termin pojawia się w tytule książki Daniela Halévy (
39
Pierre Nora,
40
Zob. David Rieff,
41
Andreas Huyssen,
42
Tamże.
43
Powracającymi metaforami takiego stanu są Pamiętliwy Funes Borgesa czy Mnemonista opisywany przez Łurię.
44
Zob. Harald Weinrich,
45
Jeffrey Prager,
46
Zob. Lawrence White,
47
Zygmunt Bauman, Leonidas Donskis,