Masz wiadomość. Agata Przybyłek
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Masz wiadomość - Agata Przybyłek страница 14
– Nie, ale moja Anka na pewno nie wypuściłaby mnie z domu w niewyprasowanej koszulce.
Adam odruchowo popatrzył na swój strój.
– Jeśli potrzebujesz tej informacji do szczęścia, to zepsuło mi się żelazko.
– Naprawdę?
– Nie. Po prostu nie przywiązuję wagi do takich rzeczy.
– A powinieneś.
– Z powodu…? – Popatrzył na niego wyczekująco.
– Między innymi dlatego, że w takim wydaniu raczej żadnej z tych solistek nie poderwiesz. Jak już mówiłem, niezłe z nich…
– …tak, wiem. Sikorki. – Adam nie mógł się powstrzymać i musiał trochę go poprzedrzeźniać.
– Śmiej się, śmiej, ale to nie ja przychodzę do pracy w wygniecionym T-shircie.
– Jeśli tak cię to boli, to mogę go zdjąć.
– Ja bym ci raczej radził naprawdę rozejrzeć się za jakąś dziewczyną. Od razu byłbyś w życiu szczęśliwszy.
– Źle trafiłeś, stary. – Popatrzył mu w oczy.
– Dlaczego?
– Bo ja nie twierdzę, że bycie samemu jest złe.
– Zaraz złe… – upierał się tamten. – Kiepskie to może nie jest, ale związek to jednak związek – dodał enigmatycznie.
Adam wywrócił oczami i rzucił na krzesło swój plecak. Dotarli do sceny, na której od kilku dni rozstawiali sprzęt. Spod sufitu padało na nich jasne światło dużych lamp, a złote ściany i czarne siedzenia tworzyły unikatowy klimat.
– Lepiej zajmijmy się pracą, okej? – zaproponował, podwijając rękawy. – Moje kawalerstwo wcale nie jest interesującym tematem.
Jego kolega mruknął coś jeszcze pod nosem, ale zrozumiał aluzję i postanowił nie drążyć. W milczeniu poszedł na zaplecze po kable, a po chwili Adam do niego dołączył i rozkładali je przez całe przedpołudnie. Dopiero około dwunastej zajęli się dźwiękiem. Lada moment miały zacząć się próby, ale uwijali się szybko i zdążyli na czas.
– To co, możemy zaczynać? – Podszedł do nich reżyser, który odpowiadał za zbliżający się koncert.
Adam podniósł wzrok znad konsoli, przy której siedział.
– Tak, jasne. Zaraz zawołam kolegę, który będzie czuwał nad wszystkim podczas występów, i możemy zaczynać.
– A to nie pan?
– Ja mu tylko pomagam wszystko poustawiać, ale w czasie koncertów mnie tutaj nie będzie. Mam też inne obowiązki.
– Ach tak, rozumiem.
– Proszę poczekać, zaraz go odszukam. – Odszedł na moment, a potem wyciągnął z kieszeni komórkę. Wybrał właściwy numer i już po chwili na salę przyszedł główny realizator dźwięku. Zaczęli z reżyserem rozmawiać, więc Adam wrócił do pracy, czekając na dalsze dyspozycje.
Pół godziny później rozpoczęła się próba. Razem z kolegą usiedli przy konsoli dźwiękowej, a na scenie rozstawiły się chórzystki. Kumpel znowu rzucił aluzję, że mógłby jakąś poderwać, ale Adam zbył go wymownym milczeniem. Może i dziewczyny rzeczywiście były ładne, ale czy ludzie naprawdę nie rozumieli, że nie w głowie mu teraz romanse?
Skupił się na pracy, ale myśli zaczęły uciekać mu do poprzedniego związku. Rozstał się z Martyną już ponad rok temu, lecz nadal dość miał podobnych atrakcji. Po tym, co przeszedł, bardzo zraził się do kobiet. Wiele osób próbowało go swatać i nawet brat przedstawiał mu ostatnio więcej swoich damskich znajomych niż wcześniej, ale żadna nie była według Adama warta uwagi. Po rozstaniu z Martyną był chyba jeszcze bardziej wyczulony na kobiece wady. Analizował każdy szczegół i szybko odrzucał kolejne kandydatki. A na pewno nie podobało mu się ich luźne podejście do wierności, bo właśnie z tego powodu rozstali się z Martyną. Chociaż wiele dla niej poświęcił, zaliczyła skok w bok.
Gdy zaczęli się spotykać, nic nie zwiastowało katastrofy. Była cudowną dziewczyną, czułą, troskliwą i opiekuńczą. Mimo raczej męskich zainteresowań – no bo ile kobiet interesuje się elektroniką? – była bardzo dziewczęca. Dbała o siebie, lubiła nosić sukienki, ale przede wszystkim dużo mówiła o założeniu rodziny, a przecież właśnie kogoś takiego szukał. Podobało mu się, że bardzo chciała mieć dom. Nie w rozumieniu budynku, ale w innym znaczeniu tego słowa. Gdy myślał o przyszłości, bez trudu mógł sobie wyobrazić, jak krząta się po kuchni otoczona gromadką dzieci. Jak piecze z nimi ciasteczka albo zabiera do ogródka i razem podlewają rabatki.
Tak, był staroświecki i infantylny w swoich wyobrażeniach. Aż za dobrze wiedział, że chłopcy w tym wieku marzą raczej o szybkim samochodzie czy motocyklu i kolejnych romansach. Ale co z tego? Skoro Martynie też to odpowiadało, to chyba nie było z nim wcale tak źle. Gorzej by było, gdyby żadna dziewczyna na świecie nie myślała w taki sposób jak on. Skoro taką znalazł, to chyba nie miał powodów do zmartwień.
Spotykali się na mieście przez kilka tygodni. Kupował jej kwiaty i czekoladki i zawsze szarmancko stawiał kolację. Raz zabrał ją nawet wieczorem nad Odrę, gdzie spędzili kilka godzin, wpatrując się w gwiazdy.
– Jesteś cudowna – szeptał jej do ucha, wdychając zapach jej skóry.
Uśmiechała się wtedy do niego, a potem całowała go czule.
– Ty jesteś – mówiła.
I dzięki niej przez jakiś czas naprawdę tak myślał.
Kłopoty zaczęły się, gdy po kilku tygodniach poznał jej rodzinę. Oboje deklarowali, że traktują ten związek poważnie, więc naturalne było, że prędzej czy później przedstawią sobie rodziców.
– Stresujesz się? – zapytała go przed wejściem, gdy po raz pierwszy do niej przyjechał.
– Trochę – odparł, chociaż tak naprawdę ze stresu szybciej biło mu serce. Nigdy nie był u żadnej dziewczyny i nie wiedział, jak będzie wyglądać takie spotkanie. W pewnym momencie zdrętwiały mu palce, bo tak mocno ściskał kupione dla jej siostry czekoladki.
Razem weszli do środka. Adam wiedział, że jej mama odeszła już kilka lat temu i pozna tylko jej ojca. Chyba dlatego tak bardzo denerwował się tą wizytą. Kobiety miały wrodzony dar do prowadzenia rozmów i nadawania spotkaniom swobodniejszego klimatu. Mężczyźni tacy nie byli – ich cechowała konkretność. Miał świadomość, że jeżeli nie spodoba się ojcu Martyny, to ten od razu da to po sobie poznać. A wtedy mógł zapomnieć o dobrej relacji ze swoim teściem, bo faceci rzadko zmieniają zdanie.
Na szczęście jego obawy okazały się bardzo na wyrost. Ojciec Martyny przyjął go serdecznie i w miłej atmosferze wypili herbatę. Był brodatym mężczyzną o nieco