Masz wiadomość. Agata Przybyłek
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Masz wiadomość - Agata Przybyłek страница 15
– Oczywiście. W końcu zależy mi na jego córce.
Martyna pocałowała go w usta.
– Wiesz co, zamiast o tym rozmawiać, chodź w końcu poznać moją siostrę Marylkę. – Podniosła się z krzesła i wzięła go za rękę.
Adam pokiwał głową. W ostatnich dniach Martyna sporo opowiadała mu o Marylce. To właśnie niedługo po jej narodzinach odeszła ich matka. Dziewczynka urodziła się z czterokończynowym porażeniem mózgowym i była przykuta do łóżka. Nie mówiła, nie przemieszczała się samodzielnie ani w żaden sposób nie komunikowała z otoczeniem. Podobno opieka nad nią przerosła matkę dziewczynek i dlatego odeszła. Porzuciła męża i córki i od lat nie utrzymywała z nimi kontaktu.
Opieka nad dziećmi spadła na ich ojca. Niejeden mężczyzna pewnie załamałby się w tej sytuacji, ale nie on. Po krótkim kryzysie postanowił sprostać temu zadaniu. Zrezygnował z pracy, żeby zajmować się córkami, i od tamtej pory żyli głównie z zasiłków. Czasami podejmował jakieś prace dorywcze, ale opieka nad chorą Marylką wymagała wielu poświęceń. Bywało, że niemal całe miesiące spędzali w szpitalu, bo zaburzenie, na które cierpiała dziewczynka, współwystępowało z innymi chorobami, między innymi z padaczką. Marylka przeszła w życiu wiele operacji, a do tego wymagała ciągłego nadzoru lekarzy.
– Jeżeli jest się samotnym rodzicem takiego dziecka, to nie można mieć stałej pracy – tłumaczyła Adamowi Martyna, gdy pierwszy raz opowiedziała mu o swojej sytuacji rodzinnej.
Od tamtej pory naprawdę podziwiał jej ojca. Niejeden człowiek załamałby się w tej sytuacji, a on codziennie próbował być dla dziewczynek zarówno matką, jak i ojcem. Jeżeli można kogokolwiek nazwać bohaterem, to właśnie taką osobę. Chyba dlatego tak bardzo stresował się tym dzisiejszym spotkaniem. Nie chciał rozczarować tego mężczyzny. Ojciec Martyny bardzo mu imponował. Gdy myślał o tym z perspektywy czasu, dochodził do wniosku, że prawdopodobnie właśnie z tego powodu teraz miał taki uraz do związków. A potem przyczyniła się do tego jeszcze zdrada Martyny, która kilka razy poszła na randkę z jego kumplem i… przepis na katastrofę gotowy.
Wszystko zaczęło się od tego, że gdy lepiej poznał sytuację rodzinną Martyny, to poczuł się za nich odpowiedzialny. Zawsze poważnie traktował ten związek i właśnie dlatego chciał im pomagać. Początkowo asystował ojcu dziewczyny w drobnych pracach domowych, ale potem kilkakrotnie zdarzyło mu się urwać wcześniej ze szkoły, żeby zawieźć go do szpitala z Marylką, a skończyło się na tym, że poświęcał im całą swoją energię i czas. Zamiast ćwiczyć grę na perkusji tak intensywnie jak wcześniej, spędzał wieczory z Martyną, remontując w ich domu przeciekający dach, reperując stół czy naprawiając kapiący kran. Gdy trzeba było, to jeździł do sąsiedniego miasta po leki i osobiście umawiał wizyty u specjalistów, którzy mogliby polepszyć życie Marylki. Doszło nawet do tego, że sam płacił za nie pieniędzmi zarobionymi podczas koncertów i przeznaczał oszczędności na podstawowe zakupy.
– Synu, tak nie można! – To wszystko nie podobało się jego matce, która patrzyła na tę sytuację krytycznie. – Rozumiem, że chcesz pomóc rodzinie Martyny, ale nie takim kosztem.
Gdy podejmowała ten temat, zawsze patrzył na nią z wyrzutem i często dochodziło między nimi do kłótni.
– Mam ich tak po prostu zostawić?
– Tego nie powiedziałam.
– Dziwne, bo ja właśnie tak rozumiem te słowa.
– Po prostu się o ciebie martwię. Ostatnio przez stresy nie śpisz i prawie nic nie jesz. Kiedy ostatnio widziałeś się w lustrze? Schudłeś i wszystkie ubrania na tobie wiszą. Może i jesteś tym ludziom potrzebny, ale jesteś moim dzieckiem.
– Tak się składa, że mam ważniejsze rzeczy na głowie.
– Adasiu… – Patrzyła na niego łagodnie. – Jesteś młodym chłopakiem. Wiem, że chcesz dla rodziny Martyny jak najlepiej, ale zostaw pewne sprawy dorosłym. Nie mogę ci niczego zabronić, bo to twoje decyzje, ale powinieneś korzystać z życia i spotykać się z kolegami, a nie stale być do ich dyspozycji.
– Ty chyba nie masz za grosz empatii, mamo – mówił do niej z pretensją. – Nie rozumiesz, że ci ludzie niedługo będą moją rodziną? Mają poważne problemy. Ataki padaczki uszkadzają mózg Marylki i jej stan z każdym dniem się pogarsza. Chyba naprawdę nie wiesz, co to znaczy mieć chore dziecko.
– Wyobraź sobie, że jestem matką i wiem. Aż za dobrze.
– W takim razie powinnaś mnie zrozumieć. – Patrzył na nią z wyrzutem. – Kto inny ma im pomóc, mamo? Nie mają nikogo poza mną. Kto ma być za nich odpowiedzialny?
Gdy z perspektywy czasu myślał o tych wszystkich kłótniach, to było mu wstyd. Szanował swoich rodziców i wielokrotnie pluł sobie później w twarz, że tak się od nich odsunął. Teraz już wiedział, że matka miała rację. Dziecko powinno być dzieckiem i żaden dorosły nie powinien wymagać od niego więcej, niż pozwalają na to jego możliwości. On robił wtedy zdecydowanie więcej. W wieku osiemnastu lat przerwał naukę w technikum i poszedł do pracy, żeby pomóc rodzinie Martyny. Przesiadywał w tartaku od świtu do nocy, a jego jedyną formą odpoczynku był sen. Oddawał tym ludziom wszystkie ciężko zarobione pieniądze, nie mówiąc już o tym, że z czasem zupełnie porzucił perkusję. Ku niezadowoleniu chłopaków rozwiązał swój zespół, bo inne rzeczy wydawały mu się wtedy ważniejsze.
– Granie to tylko błahostka. Nie ma nic wspólnego z prawdziwym życiem – powiedział do nich na odchodne, czego również teraz żałował. Brakowało mu muzyki i wielokrotnie zastanawiał się, jak wyglądałoby dziś jego życie, gdyby z niej nie zrezygnował. Gdyby mógł cofnąć czas, postąpiłby zupełnie inaczej. Pewnie pomagałby rodzinie Martyny, bo był wyczulony na ludzką krzywdę, ale nie kosztem rezygnacji z siebie i swoich pasji. Miał trochę żal do ojca Martyny, że go wykorzystywał. Matka miała rację. Żaden nastolatek nie powinien znaleźć się w takiej sytuacji. Żadnemu dziecku nie powinno się odbierać ani jednego dnia dzieciństwa i wymagać od niego więcej, niż pozwalałyby na to jego możliwości.
Niestety, wtedy postrzegał to wszystko inaczej. Zapędził się w pomaganiu i z czasem zapewnienie pomocy rodzinie Martyny stało się sensem jego życia. Chociaż wiele osób mówiło mu, że to głupie, zrezygnował ze szkoły i nie podszedł do matury. Regularnie wstawał przed piątą, żeby pójść do tartaku, i wychodził z niego często jako ostatni. Nieraz nie miał nawet czasu dla Martyny, bo wracał tak późno, że od razu kładł się do łóżka. A gdy pieniądze, które zarabiał, przestały jej rodzinie wystarczać, wyjechał za granicę i pracował tam przez kilka miesięcy, żeby sprostać ich oczekiwaniom.
Niestety, zamiast okazać mu wdzięczność, Martyna zaczęła wtedy go zdradzać. On urabiał się po łokcie, żeby zapewnić jej wszystko, co najlepsze, a ona poszła do łóżka z jego kolegą, bo, jak to powiedziała, gdy z nią zrywał, on lepiej ją rozumiał.
Adam dowiedział się o tym podczas jednego z powrotów do Polski. Wracał regularnie co drugi weekend i pewnego razu coś go podkusiło, żeby wziąć do ręki jej telefon. Właściwie sam nie wiedział, dlaczego właściwie to zrobił. Była akurat w łazience, a komórka zawibrowała, informując o nowej wiadomości.