Masz wiadomość. Agata Przybyłek
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Masz wiadomość - Agata Przybyłek страница 16
To było nie do zniesienia. Czuł się tak, jakby ugodziła go nożem prosto w serce. Wrócił do pracy zrozpaczony i niejednokrotnie, spacerując ulicą albo siedząc w ciemnym pokoju, myślał o tym, czyby ze sobą nie skończyć. Załamał się zupełnie. Kochał tę dziewczynę i nie wyobrażał sobie bez niej życia. Mimo młodego wieku nie pragnął niczego innego, niż budzić się przy niej co rano i stworzyć z nią prawdziwą, szczęśliwą rodzinę.
Niestety, wyglądało na to, że mimo iż deklarowała to samo, miała na życie zupełnie inne poglądy. I to pomimo tego jak bardzo pomagał jej siostrze i ojcu. To tylko potęgowało jego ból.
– A ja chciałem jej się oświadczyć – mówił rozżalony do matki, która jako jedna z nielicznych osób wspierała go wtedy w cierpieniu. – Już nawet miałem upatrzony pierścionek, a ona… Jak ona mogła, mamo? – pytał ze łzami w oczach. – Jak ona mogła?
Po tym wszystkim długo wracał do siebie. Na początku miał w głowie różne myśli. Zawsze powtarzał, że prawdziwa miłość pokona wszystkie przeciwności i przez chwilę rozważał nawet, czyby nie wybaczyć Martynie. Przez kilka tygodni dzwoniła do niego niemal codziennie, a gdy nie odbierał, pisała wiadomości, w których błagała go, żeby wrócił.
„Jesteś dla mnie wszystkim” – czytał na ekranie, z trudem hamując łzy.
„Ty też byłaś dla mnie wszystkim – miał ochotę odpisać. – Dlaczego więc postanowiłaś to wszystko zaprzepaścić?”
Na szczęście zanim zdążył zrobić coś głupiego, zawsze w porę dochodził do głosu jego rozsądek. Są pewne rzeczy, których nie można wybaczyć, powtarzał sobie w myślach. Przecież jeżeli Martyna zdradziła go jeden raz, mogła zrobić to w przyszłości również po raz kolejny. Raz podważonego zaufania nie można tak łatwo naprawić, a poza tym nie wyobrażał sobie bycia w związku kimś, kogo nie mógł być pewny. Prawdopodobnie za każdym razem, gdyby nie odbierała telefonu, bałby się, że spotyka się z kimś innym. Zawiodła go na całej linii. Naprawdę nie widział żadnej szansy, by jeszcze uratować ten związek.
Leczył swoje złamane serce, mieszkając za granicą i uciekając przed problemami w pracę. Chociaż rodzice mówili mu, że skazywanie się na samotność nie jest najlepszym wyjściem, i wręcz prosili, żeby wrócił do kraju, był nieugięty.
– Chyba łatwiej mi będzie nabrać dystansu, mieszkając daleko stąd – tłumaczył im przez telefon. – A poza tym tutaj mam przynajmniej zajęcie.
– W domu też przecież byś miał – próbowała przekonać go matka.
– Nie, mamo. W domu bym się tylko zamartwiał. Poza tym tutaj jest mniejsze prawdopodobieństwo, że natknę się na Martynę – dodawał na koniec tych rozmów, chcąc przekonać ich do swojego pomysłu.
Ale prawda była taka, że nie chciał jej teraz oglądać. Ani teraz, ani już nigdy.
Dla zabicia czasu zabrał ze sobą z domu podręczniki z technikum. Odkąd przerwał naukę, kurzyły się w szafie. Chociaż nadal intensywnie pracował, postanowił wolne wieczory przeznaczyć na naukę. Kiedyś zwykle rozmawiał w tym czasie z Martyną – czy to przez telefon, czy za pomocą Skype’a – i teraz musiał zapełnić czymś pustkę. Przygotowania do matury wydawały się świetnym pomysłem. Zwłaszcza że po kilku tygodniach tak się w to wciągnął, że nieśmiało myślał nawet o studiach.
– Samorozwój to najlepsza rzecz, jaką możesz teraz dla siebie zrobić – mówiła matka, więc w odpowiednim czasie złożył w szkole dokumenty i uczył się więcej. Ku własnemu zdziwieniu odkrył, że to, co kiedyś sprawiało mu problem, wcale nie było takie trudne, jak sądził. Siadał do książek wręcz z przyjemnością i w pewnym momencie ograniczył nieco liczbę godzin pracy, żeby móc poświęcić im jeszcze więcej czasu. Z zapałem rozwiązywał zadania z matematyki albo fizyki czy chemii, a gdy przerobił cały materiał, wykupił sobie kurs internetowy, żeby zrozumieć równania różniczkowe i całki.
W maju ze spokojem podszedł do egzaminów. W skupieniu rozwiązał wszystkie testy jeszcze przed czasem. Uzyskał bardzo dobre wyniki, zwłaszcza z matematyki, którą zdał na ponad dziewięćdziesiąt procent.
– Na ile? – Jego dawni nauczyciele aż przecierali oczy z niedowierzania.
– Ja też nie wiem, jak to się stało – powiedział do matematyczki, która omal nie zasłabła, widząc jego wynik.
– I to nie jest żaden żart? – Rozejrzała się dokoła, jakby sądziła, że może być w jakiejś ukrytej kamerze.
Adam głośno się zaśmiał.
– O tutaj, widzi pani? – Pokazał jej widniejące na kartce nazwisko. – Adam Gałczyński.
– Niemożliwe…
– A jednak. – Uśmiechnął się z dumą.
Kobieta pokręciła głową z niedowierzaniem.
– Mogę być z tobą szczera, Adasiu?
– Tak, oczywiście.
– Chociaż pracuję w tej szkole już ponad dwadzieścia lat, to jeszcze nigdy tak bardzo nie pomyliłam się co do ucznia. Nie obraź się, ale miałam cię za bardzo przeciętnego intelektualnie chłopaka. Aż nie wiem, co powiedzieć. Teraz mi wstyd, że tak źle cię oceniłam.
– Niech się pani nie zadręcza – odparł spokojnie. – Ja jeszcze kilkanaście miesięcy temu też bym nie przypuszczał, że odkryję w sobie miłość do przedmiotów ścisłych. Ba! Nie uwierzyłbym nawet w to, że kiedykolwiek podejdę do matury, bo uważałem, że nie jest mi to potrzebne.
Po odczytaniu wyników Adam pojechał do rodziców.
– Chyba czas wrócić do Polski – oznajmił, kładąc na stole świadectwo. – I na poważnie pomyśleć o studiach.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.