Podejrzany. Fiona Barton
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Podejrzany - Fiona Barton страница 11
Z ust Jenny Shaw słyszę coś w rodzaju prychnięcia.
– Przepraszam, nie dosłyszałam.
– Nic nie mówiłam.
– Jenny jest bardzo zdenerwowana – wtrąca się Lesley. – Jak my wszyscy.
Malcolm O’Connor stawia na stoliku tacę z dzbanuszkiem na mleko, cukierniczką, herbatnikami w czekoladzie i czajnikiem z ocieplaczem. „Dbają o utrzymanie standardu w każdej sytuacji” – notuję w myślach.
– Tak, denerwujemy się – przyznaje i siada między żoną a Jenny.
– Musimy je znaleźć – mówi Lesley, łapiąc męża za rękę. – Jesteśmy zrozpaczeni. Nie śpimy, wyobrażamy sobie najgorsze.
– Dlaczego wszczęłaś alarm, Lesley? Alex powiedziała coś, co cię zaniepokoiło?
– Nie. Nic z tych rzeczy. O to właśnie chodzi. Świetnie się bawiły. Ale przez tydzień się nie odzywały, a umówiliśmy się, że będą się kontaktować przynajmniej co drugi dzień. Na Facebooku, esemesem, mejlem, jeśli będą miały czas napisać coś więcej. Poza tym wczoraj przyszły wyniki egzaminów. Jeszcze nie otworzyłam koperty, bo chcieliśmy to zrobić razem z Alex. Wiedziała, że miały przyjść czternastego sierpnia, nawet umówiła się z nami mejlowo, że zadzwoni o konkretnej godzinie. Wiedziała, że czekamy na telefon, prawda, Mal?
Malcolm kiwa głową i puszcza dłoń żony, żeby nalać herbaty do filiżanek.
– Mogłabym zobaczyć te mejle, Lesley? Jeśli to możliwe, chciałabym zacytować słowa dziewczynek.
– Po co?
„Żeby lepiej się czytało”, ale tego nie mogę im powiedzieć.
– Żeby w tej historii wybrzmiał ich głos – mówię. – W końcu to one są tu najważniejsze.
Nie wygląda na przekonaną, więc zmieniam temat.
– Z kim w Tajlandii rozmawiałaś, Lesley?
– Jesteśmy w kontakcie z tamtejszą ambasadą. Są bardzo mili, ale mówią, że jeszcze za wcześnie. Że to się często zdarza. W zeszłym roku zgłoszono zaginięcie ponad czterystu turystów. Ludzie podobno szybko się znajdują, nie powinniśmy wpadać w panikę. Więc staramy się nie panikować.
Ostatnie słowo więźnie Lesley w gardle, urywa. Podtrzymuję kontakt wzrokowy, kiwam zachęcająco głową. Bierze głęboki oddech i podejmuje wątek.
– Na pewno by się odezwała. Alex to kochana dziewczyna. Nie chciałaby nas tak martwić. Wiemy, że zarezerwowała hostel w Bangkoku, czy raczej pensjonat, Zielony Raj, ale kiedy tam zadzwoniliśmy, powiedzieli, że się nie zjawiła. Nie wiemy, gdzie w końcu zamieszkały, na Facebooku pisała coś o Bates Motel, ale to oczywiście żart. Nie wiedziałam, że zmieniły pensjonat, nie wspominała o tym, kiedy rozmawiałyśmy pierwszy raz, tyle było innych tematów do obgadania. Buzia jej się nie zamykała, cieszyła się jak dziecko. Opowiadała o świątyniach, o nowych znajomych. A potem nic. Cisza, zero kontaktu. Nie tylko z nami, obdzwoniliśmy wszystkich znajomych i nic. Telefon ma wyłączony. Nie wiemy, co się dzieje.
Malcolm obejmuje ją ramieniem. Jenny Shaw całkowicie się izoluje, przycupnięta na drugim końcu kanapy, więc wyciągam do niej rękę i dotykam ramienia, żeby wciągnąć ją do rozmowy.
– A jak ty się miewasz, Jenny? Jak sobie radzicie z mężem?
– Byłym mężem.
„Szlag”.
– Oczywiście, przepraszam. To musi być dla ciebie bardzo trudne.
Jenny Shaw bierze głęboki wdech. Wygląda tak krucho, jakby lada chwila miała się rozpaść na kawałki.
– Tak – mówi. – Bardzo trudne. Mam tylko ją. Zresztą w ogóle nie powinna teraz być w Tajlandii. Powinna zaczynać studia, położnictwo. Ale postanowiła zacząć rok później.
– Żeby podróżować? – podpowiadam.
– Tak. Właściwie to był pomysł Alex, ale namówiła Rosie.
Lesley rzuca jej ostrzegawcze spojrzenie.
– Są dobrymi przyjaciółkami? – Zapuszczam się dalej na wzburzone wody.
– Koleżankami. Znają się dopiero parę lat, odkąd się tu przeprowadziłyśmy. Po rozwodzie musiałyśmy znaleźć coś tańszego.
Kiwam współczująco głową.
– Na pewno nie było łatwo.
– Poradziłyśmy sobie – mówi Jenny sucho. – Bardzo się zdziwiłam, kiedy Rosie powiedziała, że chce jechać. Chodziły do tego samego liceum, ale nie spędzały dużo czasu razem. A po powrocie pójdą na inne uczelnie.
Na krótką, ale zauważalną chwilę zapada cisza. „Po powrocie”.
– Rosie dobrze poszły egzaminy? – pytam.
– Nie otwierałam jeszcze koperty, ale na pewno tak.
– Jaka jest Rosie?
– To bystra dziewczyna. – W jej głosie słychać napięcie, można odnieść wrażenie, że brakuje jej tchu. – Ale jest młoda i czasem może się w coś wplątać. Niekoniecznie w coś złego, ale na przykład ostatnio jak sobie coś ubzdura, to nie sposób jej wyperswadować tego pomysłu.
– Tak jak z tą podróżą?
– Tak, tak jak z tą podróżą. Ja uważałam, że powinna zgodnie z planem zacząć studia. Ale ona nie chciała mnie słuchać, a ojciec pożyczył jej pieniądze, żeby mogła jechać.
Mówi ostrożnie, każde zdanie zatwierdza ledwie zauważalnym skinięciem głowy. Przypomina mi ptaka zamkniętego w klatce. Ten ciągły ruch głowy w górę i w dół.
– A mąż… przepraszam, były mąż, zaangażował się w akcję poszukiwawczą?
– Nie. Ma nową żonę, jest potrzebny w domu. Właśnie urodziła dziecko.
Żal i oskarżenie o rozbicie rodziny pozostają w podtekście, niewypowiedziane. Na razie. Czuję jednak, że uraza buzuje tuż pod powierzchnią, to tylko kwestia czasu, aż wykipi.
„I to krótkiego czasu, jeśli Rosie się nie znajdzie. Jenny będzie potrzebowała kogoś obwinić”.
– Policja mówi, że może pojechały na parę dni gdzieś, gdzie nie ma internetu ani zasięgu – mówi Malcolm O’Connor, kręcąc głową.
Lesley patrzy na męża.
– Czemu wszyscy to powtarzają? Kiedy ostatnio się odzywały, były najprawdopodobniej ciągle w Bangkoku. Alex pisała, że w ubiegłą środę miały oglądać jakieś słonie. Świetnie się bawiły. – Urywa. W zdanie wkradł jej się czas przeszły. – Tak się