Podejrzany. Fiona Barton
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Podejrzany - Fiona Barton страница 13
– Pewnie. Ale chyba dziś nie zasnę!
Rosie odeszła ze śpiewem na ustach.
Alex też wtedy niewiele spała, bo przez całą noc męczyła ją wizja trzech miesięcy z Rosie. Miała wątpliwości. Oczywiście, że tak. O czym będą rozmawiać podczas dwunastogodzinnych podróży autobusami? Czy Rosie zaraz po przyjeździe nie zacznie tęsknić za domem? Nie zostawi jej tam na pastwę losu? Ale w końcu o trzeciej nad ranem zebrała wszystkie czarne myśli i zamiotła je pod dywan.
Prawda była taka, że chwyciłaby się nawet brzytwy, byle uratować swoją wymarzoną wyprawę. Kiedy rano zobaczyła Rosie czekającą na nią na końcu ulicy, krzyknęła: „Tak!” i pobiegła rzucić się jej na szyję.
Rosie odwzajemniła uścisk, roztrzęsiona z emocji, i powiedziała:
– Dziękuję. Ratujesz mi życie.
Alex nie miała zielonego pojęcia, o czym mowa, ale dorzuciła ten problem pod tamten dywan kryjący pozostałe wątpliwości. Nie chciała psuć nastroju, a Rosie już do tego nie wracała. Przez całą drogę do szkoły nawijała jak najęta, pytała, co tam będą robić, co powinna spakować. Czy pojadą zobaczyć słonie?
Na fali euforii przepłynęły przez kolejne, dość burzliwe dni. Alex próbowała sobie wmawiać, że to tylko drobne komplikacje, ale zdarzyło się parę karczemnych awantur. Prawdę mówiąc, więcej niż parę. Najpoważniejszy problem polegał na tym, że Rosie nie uprzedziła mamy o planowanym roku przerwy, więc nieustannie urządzały sobie pyskówki, które przeniosły się na bardzo trudne spotkanie z rodzicami Alex. Potem, na dziesięć dni przed planowanym wyjazdem, okazało się, że Rosie nie było stać na zwrócenie Alex pieniędzy za bilety lotnicze, w ogóle nie miała funduszy na podróż. Wyprawa została odwołana, ale dwie okropne doby później Rosie nagle oznajmiła, że zdobyła kasę. Dostała ją od ojca.
– Właściwie to nie miał wyboru – stwierdziła ze śmiechem.
– Jak to? – zapytała Alex.
– Powiedziałam mu, że jest mi coś winien za to, jak się zachował. I tak jest.
Alex odczuła taką ulgę, że nie zadawała już żadnych pytań.
– To super, Rosie – powiedziała.
Jednak wieści o „wtrącaniu się” ojca wywołały kolejne scysje między Rosie i jej mamą. Alex wykańczały te wszystkie wzloty i upadki, modliła się, żeby już się to skończyło.
Skoro udało jej się postawić na swoim w konflikcie z rodzicami, Rosie zyskała nową pewność siebie. Wcześniej, kiedy Alex przedstawiała jej plan, który miesiącami układały z Mags, Rosie tylko siedziała i kiwała tą swoją blond główką. „To wszystko brzmi bajecznie” – mówiła.
Teraz jednak jej się odmieniło.
– Ja pierniczę, znowu jakaś świątynia? – prychnęła, przeglądając swój egzemplarz elegancko wydrukowanej „Ostatecznej wersji planu podróży A. i R.”, kiedy czekały na samolot. – Lecisz na mnichów czy co? – Alex zbyła to śmiechem, ale Rosie nie odpuszczała. Naciskała, drążyła, wierciła jej dziurę w brzuchu, ograniczała program kulturalny. Rosie nie zależało już na bajecznych przygodach. Chciała imprezować.
Jakoś rozwiązały kwestie sporne. Przynajmniej większość z nich.
Piątek, 15 sierpnia 2014 roku
Reporterka
Spóźniam się, siedzą już przy stoliku przed restauracją. Henry spogląda na zegarek. „Niech się goni”.
Macham do nich z daleka i odgrywam scenkę przeprosin, podnoszę ręce w geście kapitulacji. Będzie musiało im to wystarczyć.
Obaj faceci wstają, kiedy podchodzę do stołu i całuję wszystkich na powitanie.
– Zamówiliście już?
– Czekaliśmy na ciebie, Katie – mówi znacząco Steve.
– Jasne, przepraszam. Chyba aż tak się nie spóźniłam, co?
– Nie. Czego się napijesz?
„Oho, jestem w tarapatach”.
Rozglądam się po pozostałych. Chłopaki wzięły na spółkę butelkę czerwonego wina, Deepika sączy ze szklanki wodę gazowaną.
– Robię sobie tydzień bez alkoholu – wyjaśnia z wyższością.
– Proszę kieliszek białego wina – mówię. – Duży. Miałam ciężki dzień.
Deepika uśmiecha się współczująco.
– Jakaś sensacja?
– Sensacyjka. Dwie dziewczyny zaginęły w Tajlandii. Robiłam wywiad z ich rodzicami, w Winchesterze.
– Jake przypadkiem nie jest teraz w Tajlandii? – pyta, maczając paluch chlebowy w tapenadzie.
– Zgadza się – przyznaję i rozglądam się za kelnerem z moim winem.
Henry i Steve gadają o pracy, narzekają na najnowsze cięcia kosztów w szpitalu, a ja próbuję skłonić Deepikę do zmiany tematu.
– Ale miły wieczór, prawda? – zagaduję i sama słyszę nieszczerość w swoim głosie. – Nie widzieliśmy się całe wieki. Co słychać?
Zaczyna opowiadać o jakiejś skomplikowanej sprawie sądowej i problemach z hałaśliwymi sąsiadami, a ja się wyłączam i wyobrażam sobie, jak Lesley i Jenny siedzą każda w swoim domu i próbują jakoś sobie poradzić z myślą, że ich córkom może grozić niebezpieczeństwo.
Rozwinęłam historię najlepiej, jak potrafię, chwytające za serce cytaty z wypowiedzi bliskich poprzeplatałam oficjalnymi komunikatami i historiami o innych zaginionych backpackerach, ale wiedziałam, że innych rodziców najbardziej zakłuje w sercach i żołądkach na widok selfie roześmianych dziewczyn w tuk-tuku pod nagłówkiem „Zaginione dziewczyny”.
Kruszę paluszki i staram się zignorować ściskanie we własnym żołądku.
Zanim kelner przyniósł mi wino, Henry zdążył się już przerzucić na politykę. Staram się nie wychylić kieliszka duszkiem, ale Henry i tak zauważa, że pociągnęłam wielki łyk.
– Pić ci się chce, Kate? – Wybucha tym swoim rechotem kibola, a Steve łapie mnie pod stołem za kolano, żeby mnie uspokoić.
– Trochę tak – odpowiadam. – Co zamawiamy do jedzenia?
Później, kiedy już wyczyściliśmy talerze pełne krewetek, kurczaka i kalmarów, Henry przenosi na mnie szkliste od wina spojrzenie.
– Słyszałem,