Outsider. Stephen King
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Outsider - Stephen King страница 25
– Tak. Prosił, żebym zawiózł was do domu. – To nie całkiem prawda, ale teraz nie zamierzał dzielić włosa na czworo.
– Jest tam?
– Nie, ale jest wasza mama.
– Możemy pójść pieszo – powiedziała Sarah słabo. – To tylko kawałek stąd. Mogłabym trzymać Gracie za rękę.
Wciśnięta w ramię siostry głowa Grace Maitland poruszyła się na boki w geście zaprzeczenia.
– Nie po zmroku, kochanie – powiedziała łagodnie Jamie Mattingly.
I nie tego wieczoru, pomyślał Alec. Ani w ogóle w najbliższej przyszłości. Czy po zmroku, czy przed zmrokiem.
– Chodźcie, dziewczynki – zawołał Tom ze sztucznym (i dość upiornym) entuzjazmem. – Odprowadzę was do wyjścia.
Na ganku, w świetle lampy, Jamie Mattingly wydawała się śmiertelnie blada; w trzy krótkie godziny zmieniła się z kibicującej dzieciom mamy w ofiarę raka.
– Okropna historia – odezwała się. – Świat stanął na głowie. Dzięki Bogu nasza córka jest na obozie. Poszliśmy dziś na mecz tylko dlatego, że Sarah jest najlepszą koleżanką Maureen.
Na dźwięk imienia przyjaciółki Sarah Maitland też zaczęła płakać, a wtedy jej siostra rozszlochała się jeszcze głośniej. Alec podziękował gospodarzom i zaprowadził dziewczynki do swojego explorera. Szły pomału, ze spuszczonymi głowami, trzymając się za ręce jak bohaterki baśni. Usiadły ciasno obok siebie na przednim siedzeniu, z którego wcześniej uprzątnął zwykle zalegające tam klamoty. Grace znów wtuliła twarz w ramię siostry.
Alec nie zawracał sobie głowy zapinaniem im pasa; od kręgu światła wydobywającego z mroku chodnik i trawnik Maitlandów dzieliło ich nie więcej niż trzysta metrów. Przed domem została już tylko jedna ekipa telewizyjna. Była z filii ABC z Cap City, czterech, pięciu facetów stojących bezczynnie i sączących kawę ze styropianowych kubków w cieniu anteny satelitarnej na wozie transmisyjnym. Kiedy zobaczyli explorera skręcającego na podjazd Maitlandów, pospiesznie złapali za sprzęt.
Alec opuścił szybę i przemówił do nich swoim najbardziej stanowczym głosem, głosem policjanta, który każe podejrzanemu podnieść ręce do góry:
– Żadnych kamer! Nie filmować tych dzieci!
To powstrzymało ich na kilka sekund, ale ani chwili dłużej. Powiedzieć plujkom z mediów, żeby nie filmowały, to jak zabronić komarom kąsać. Alec pamiętał, że kiedyś było inaczej (w zamierzchłej epoce, gdy dżentelmeni przepuszczali kobiety w drzwiach), ale te dni minęły bezpowrotnie. Reporter, który jako jedyny postanowił zostać tutaj, na Barnum Court – Latynos, którego Alec mgliście kojarzył, ten, co lubił nosić muszkę i w weekendy prowadził prognozę pogody – już sięgał po mikrofon i sprawdzał zasilacz przypięty u pasa.
Drzwi frontowe domu Maitlandów się otworzyły. Sarah zobaczyła swoją matkę i zaczęła wysiadać.
– Poczekaj sekundkę, Sarah. – Alec sięgnął na tylne siedzenie. Przed wyjściem ze swojego domu z łazienki na parterze zabrał dwa ręczniki i teraz podał każdej z dziewczynek po jednym.
– Zasłońcie nimi twarze, tylko zostawcie szparę na oczy. – Uśmiechnął się. – Jak bandyci w filmie, dobrze?
Grace tylko na niego patrzyła, ale Sarah zrozumiała od razu i obwiązała jednym z ręczników głowę siostry. Alec nasunął go na usta i nos Grace, a Sarah w tym czasie zasłoniła swoją twarz. Wysiadły i przemknęły przez ostre światło padające z wozu transmisyjnego, przytrzymując ręczniki pod brodami. Nie przypominały bandytów, raczej małe Beduinki w burzy piaskowej. Najsmutniejsze, najbardziej zdesperowane dzieciaki, jakie Alec w życiu widział.
Marcy Maitland nie ukryła twarzy pod ręcznikiem i to na niej skupił się kamerzysta.
– Pani Maitland! – krzyknął Reporter Pod Muszką. – Jakiś komentarz do aresztowania pani męża? Rozmawiała z nim pani?
Stając przed kamerą (i zwinnie przesuwając się równolegle z nią, kiedy kamerzysta próbował go ominąć), Alec wymierzył palec w Reportera Pod Muszką.
– Jeśli wejdziesz na ten trawnik, hermano, będziesz mógł zadać swoje kretyńskie pytania Maitlandowi z sąsiedniej celi.
Reporter spojrzał na niego z urażoną miną.
– Do kogo z tym hermano? Ja tu wykonuję swoją pracę.
– Nękanie zrozpaczonej kobiety i dwójki małych dzieci – prychnął Alec. – Też mi praca.
Sam jednak nie miał tu nic więcej do zrobienia. Pani Maitland przygarnęła córki do siebie i wciągnęła je do domu. Były bezpieczne – przynajmniej na tyle, na ile to możliwe, choć przeczuwał, że te dwie dziewczynki nieprędko poczują się gdziekolwiek naprawdę bezpiecznie.
Kiedy wrócił do samochodu, Reporter Pod Muszką potruchtał za nim, gestem przywołując kamerzystę.
– Kim pan jest? Jak pan się nazywa?
– Stary Ramol. Zapytaj jeszcze raz, odpowiem tak samo. Nie znajdziecie tu nic ciekawego, więc dajcie tym ludziom spokój, dobrze? Nie mieli nic wspólnego z tym, co się stało.
Alec był świadom, że równie dobrze mógłby mówić po rosyjsku. Sąsiedzi znów powyłazili na trawniki, ciekawi następnego aktu dramatu toczącego się na Barnum Court.
Wyjechał tyłem z podjazdu i skierował się na zachód, świadom także tego, że kamerzysta sfilmuje jego tablicę rejestracyjną i szybko ustalą, kim jest i dla kogo pracuje. Żadna sensacja, ale na pewno wisienka wieńcząca deser lodowy, który zaserwują widzom wiadomości o jedenastej. Pomyślał przelotnie o tym, co się działo w tym domu – o oszołomionej, przerażonej matce próbującej pocieszać dwie oszołomione i przerażone dziewczynki, których buzie wciąż zdobiły barwy drużyny.
„Zrobił to?”, spytał Howiego, kiedy szef zadzwonił i w skrócie przedstawił sytuację. To nie miało znaczenia, robota jak robota, ale zawsze lubił wiedzieć. „Jak myślisz?” „Nie wiem, co myśleć”, odparł Howie. „Wiem za to, jakie będzie twoje następne posunięcie, jak już odstawisz Sarah i Gracie do domu”.
Kiedy Alec zobaczył pierwszy drogowskaz z symbolem płatnej autostrady, zadzwonił do Sheratona w Cap City i poprosił do telefonu konsjerża, z którym w przeszłości był w dobrych układach.
Był w dobrych układach z większością z nich.
1 Za Biblią Tysiąclecia, Wydawnictwo Pallottinum, Poznań–Warszawa 1988.
2
Ralph i Bill Samuels siedzieli w gabinecie Ralpha, z poluźnionymi krawatami i rozpiętymi kołnierzykami. Reflektory telewizyjne za oknem zgasły przed dziesięcioma minutami. Świeciły się wszystkie cztery guziki na telefonie służbowym Ralpha, ale odbieraniem zajmowała się Sandy McGill i będzie to robiła do jedenastej, kiedy zmieni ją Gerry