Outsider. Stephen King

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Outsider - Stephen King страница 29

Автор:
Серия:
Издательство:
Outsider - Stephen King

Скачать книгу

makaron spadł na jej włosy i ramiona. Cisnęła naczyniem do salonu.

      – Frankie umarł, a my tu mamy pieprzony włoski bufet!

      Fred wreszcie zdołał się ruszyć, ale jemu Arlene też umknęła. Śmiała się jak rozdokazywana dziewczynka podczas zabawy w berka. Chwyciła pojemnik z ciastem piankowym; zaczęła go podnosić i nagle upuściła na podłogę między swoimi nogami. Śmiech ucichł. Jedna dłoń objęła dużą lewą pierś. Druga spoczęła nad nią. Szeroko otwarte, mokre od łez oczy spojrzały na męża.

      Te oczy, pomyślał Fred. To w nich się zakochałem.

      – Mamo? Mamo, co się stało?

      – Nic – odparła Arlene. − To chyba serce. – Schyliła się, spojrzała na kurczaka i ciasto piankowe. Makaron spadł z jej włosów. – Popatrzcie tylko, co narobiłam.

      A potem wydała przeciągłe, głośne, chrapliwe westchnienie i osunęła się. Fred złapał ją, ale była za ciężka. Zanim upadła na bok, zauważył, że krew odpływa jej z twarzy.

      Ollie krzyknął i ukląkł obok niej.

      – Mamo! Mamo! Mamo! – Podniósł oczy na ojca. – Chyba nie oddycha!

      Fred odepchnął syna.

      – Dzwoń na pogotowie.

      Nie patrząc, czy Ollie wykonał polecenie, objął dłonią masywną szyję żony, szukając pulsu. Wyczuł go, ale był bezładny, chaotyczny: łup-łup, łupłupłup, łup-łup-łup. Usiadł okrakiem na żonie, chwycił prawą dłonią swój lewy nadgarstek i zaczął uciskać jej pierś w równym rytmie. Czy robił to prawidłowo? Czy na tym polega masaż serca? Nie wiedział, ale kiedy jej oczy się otworzyły, jego własne serce omal nie wyrwało się z piersi. Udało się. Wróciła.

      To nie był zawał. Przemęczyła się, to wszystko. Zasłabła. Omdlenie, chyba tak to się fachowo nazywa. Ale od tej chwili dopilnujemy, żebyś przeszła na dietę, moja droga, a na urodziny dostaniesz tę taką opaskę na nadgarstek, która mierzy…

      – Narobiłam bałaganu – szepnęła Arlene. – Przepraszam.

      – Nie mów nic.

      Ollie stał przy telefonie; głośno i szybko mówił do słuchawki, prawie krzyczał. Podawał adres. Ponaglał.

      – Będziesz musiał znów posprzątać w salonie – odezwała się Arlene. – Przepraszam, Fred, bardzo, bardzo przepraszam.

      Zanim zdołał znów zabronić jej mówić, zażądać, żeby leżała spokojnie, dopóki nie poczuje się lepiej, Arlene wzięła kolejny głęboki, chrapliwy wdech. Kiedy wypuściła powietrze, oczy uciekły jej w głąb oczodołów. Przekrwione białka wyszły na wierzch, zmieniając jej twarz w maskę śmierci, którą później Fred będzie się starał wymazać z pamięci. Bez powodzenia.

      – Tato? Już jadą. Co z nią?

      Fred nie odpowiedział. Był zbyt zajęty nieudolnym masażem serca i robieniem sobie wyrzutów, że nie zapisał się na kurs pierwszej pomocy – dlaczego nigdy nie znalazł na to czasu? Żałował, że tak wielu rzeczy nie zrobił. Oddałby swoją nieśmiertelną duszę, żeby tylko cofnąć kalendarz o jeden parszywy tydzień.

      Ucisk, zwolnienie ucisku. Ucisk, zwolnienie ucisku.

      Wyzdrowiejesz, mówił do niej w duchu. Musisz wyzdrowieć. „Przepraszam” nie może być twoim ostatnim słowem na tej ziemi. Nie pozwolę na to.

      Ucisk, zwolnienie ucisku. Ucisk, zwolnienie ucisku.

      5

      Na prośbę Grace Marcy Maitland chętnie wpuściła ją do swojego łóżka, gdy jednak zapytała Sarah, czy chce do nich dołączyć, starsza córka pokręciła głową.

      – W porządku – powiedziała Marcy. – Ale gdybyś zmieniła zdanie, będę tutaj.

      Minęła jedna, potem druga godzina. Najgorsza sobota w jej życiu przeszła w najgorszą niedzielę. Myślała o Terrym, który powinien teraz twardo spać u jej boku (być może śniąc o mistrzostwach ligi miejskiej po zwycięstwie nad Bearsami), a zamiast tego siedział w areszcie. Czy on też nie mógł zasnąć? Na pewno.

      Wiedziała, że przed nią trudne dni, ale była pewna, że Howie wszystko naprawi. Terry kiedyś powiedział jej, że jego były współtrener to najlepszy adwokat na Południowym Zachodzie i że pewnego dnia może nawet zasiądzie w stanowym sądzie najwyższym. Zważywszy na żelazne alibi Terry’ego, Howie nie mógł przegrać tej sprawy. Ilekroć jednak, pocieszona tą myślą, już prawie zasypiała, przed oczami stawał jej ten sukinsyn Ralph Anderson, judasz, którego kiedyś uważała za przyjaciela, i sen pierzchał. Kiedy będzie po wszystkim, pozwą policję Flint City o bezzasadne aresztowanie, zniesławienie i co tam jeszcze wymyśli Howie Gold, a jak Howie zacznie zrzucać swoje prawnicze inteligentne bomby, ona, Marcy, osobiście dopilnuje, żeby Ralph Anderson stał w strefie zero. Czy mogliby złożyć pozew przeciwko niemu? Puścić go z torbami? Oby. Marzyła o tym, żeby Ralph, jego żona i syn, któremu Terry poświęcił tyle serca, wylądowali na ulicy − bosi, w łachmanach, z żebraczymi miskami w rękach. Domyślała się, że to mało prawdopodobne w dzisiejszych, podobno postępowych czasach, jednak oczami duszy wyraźnie widziała całą ich trójkę w takim położeniu – nędzarzy na ulicach Flint City – i ten obraz za każdym razem przepędzał sen, przeszywając ją dreszczem wściekłości i satysfakcji.

      Zegar na stoliku nocnym pokazywał piętnaście po drugiej, kiedy w drzwiach stanęła jej starsza córka. W ciemności wyraźnie widać było tylko jej nogi, wystające spod obszernej koszulki Oklahoma City Thunder, którą nosiła zamiast piżamy.

      – Mamo? Śpisz?

      – Nie.

      – Mogę się położyć z tobą i Gracie?

      Marcy odrzuciła koc i zrobiła jej miejsce. Sarah weszła do łóżka; rozpłakała się, gdy matka ją przytuliła i pocałowała w kark.

      – Ciii, obudzisz siostrę.

      – Nie mogę się powstrzymać. Ciągle myślę o tych kajdankach. Przepraszam.

      – To płacz cicho. Cichutko, kochanie.

      Marcy tuliła ją dotąd, aż Sarah się wypłakała. Kiedy na jakieś pięć minut zapadła cisza, pomyślała, że córka zasnęła i że teraz, otoczona swoimi dziewczynkami, może sama też zdoła zapaść w sen. Wtedy jednak Sarah przewróciła się na drugi bok i spojrzała na nią. Jej mokre oczy błyszczały w ciemności.

      – Nie pójdzie do więzienia, prawda, mamo?

      – Nie. Nic nie zrobił.

      – Ale niewinnych też czasem zamykają w więzieniu. Nawet na całe lata, dopóki ktoś nie udowodni, że jednak byli niewinni. Wtedy wychodzą na wolność, ale już jako starzy ludzie.

      – Twojego ojca to nie spotka. Był w Cap City, kiedy zdarzyło się to, za co go zatrzymali…

      – Wiem, za co go zatrzymali. – Sarah otarła oczy. – Nie jestem głupia.

      – Wiem,

Скачать книгу