Zima czarownicy. Katherine Arden

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zima czarownicy - Katherine Arden страница 14

Zima czarownicy - Katherine Arden Trylogia Zimowej Nocy

Скачать книгу

stawały się coraz głośniejsze. Ich chrzęszczące kroki przeszły w bieg. Miała do wyboru ogień albo ciemność, albo diabła pomiędzy nimi.

      – Biegnij, leć! – krzyknęła Warwara. Położyła zakrwawioną dłoń Wasi na korze dębu i pchnęła dziewczynę. Wasia zatoczyła się do przodu. Ciemność się zbliżyła, a wtedy ręka Niedźwiedzia zacisnęła się na jej ramieniu na moment przed tym, nim pochłonęła ją noc. Odwrócił Wasię twarzą do siebie, jej zdrętwiałe nogi niezdarnie szurały po śniegu.

      – Zanurz się w ciemność – wycharczał – a umrzesz.

      Nie miała słów, nie została w niej nawet odrobina odwagi czy oporu. Nie zareagowała. Jeśli zebrała resztki sił, by wyrwać się Niedźwiedziowi i rzucić w ciemność, to tylko dzięki pragnieniu ucieczki od niego, od zgiełku, od zapachu ogniska.

      Wyszarpnęła się z jego uścisku i skoczyła w mrok. Światła i hałasy Moskwy natychmiast zniknęły. Była sama w lesie, pod dziewiczym niebem. Zrobiła krok do przodu i jeszcze jeden. A potem potknęła się, upadła na kolana i nie zdołała już się podnieść. Ostatnim, co usłyszała, był jakby znajomy głos: „Umarła, ot tak? Cóż, może starucha jednak się myliła”.

      Gdzieś za nią Niedźwiedź znów się śmiał.

      Wasia leżała bez ruchu, nieprzytomna.

      ***

      W prawdziwym świecie oddech Niedźwiedzia z sykiem wydobywał się spomiędzy jego zębów, wciąż zaprawiony gniewnym śmiechem. Odezwał się do Warwary:

      – No i ją zabiłaś. Nie musiałem nawet łamać słowa danego bratu. Dziękuję ci za to.

      Warwara nie odpowiedziała. „Największą mocą Żarłoka jest znajomość ludzkich pragnień i słabości”. Matka Warwary dużo ją nauczyła o zwyczajach czartów. Warwara starała się zapomnieć, co wie. Jakie to ma znaczenie? Nie potrafiła ich zobaczyć, co siostra z upodobaniem jej przypominała.

      Ale teraz Żarłok jest na wolności, a jej matka i siostra odeszły.

      Zataczając się, nadeszli dwaj pijani młodzi mężczyźni. W ich oczach płonął żarłoczny blask.

      – No, jesteś stara i brzydka, ale się nadasz – stwierdził jeden z nich.

      Warwara bez słowa kopnęła pierwszego w krocze, a drugiego zdzieliła łokciem. Obaj ze skowytem padli na śnieg. Usłyszała zadowolone westchnienie Niedźwiedzia. „Przede wszystkim – mówiła jej matka – miłuje on wojsko, walkę i przemoc”.

      Unosząc spódnicę, Warwara puściła się pędem w stronę świateł, chaosu podgrodzia i dalej, na wzgórze kremla. Biegnąc, słyszała w głowie głos Niedźwiedzia, chociaż nie wykonał żadnego ruchu, by ją dogonić.

      – Muszę podziękować ci raz jeszcze, Bezoka, że mała wiedźma nie żyje, a ja nie złamałem obietnicy.

      – Nie dziękuj mi jeszcze – wycedziła Warwara przez zaciśnięte zęby. – Jeszcze nie.

      Część druga

      5.

      Kuszenie

      Klatka runęła w kaskadzie iskier akurat w chwili, kiedy Sasza i Dymitr przedarli się przez krąg gapiów i zaczęli rozgarniać ognisko rękojeściami włóczni. Chaos osiągnął apogeum.

      Konstanty Nikonowicz wymknął się, korzystając z zamętu, naciągnąwszy kaptur na złote włosy. Powietrze było gęste od dymu, oszalały tłum potrącał go, nieświadom, kim jest. Zanim kłody ogniska zostały rozrzucone, Konstanty niepostrzeżenie przemierzył podgrodzie i chyłkiem sunął w stronę monastyru.

      Nawet nie zaprzeczyła, że jest winna, rozmyślał, śpiesząc przez na wpół zmrożoną śnieżną breję. Podpaliła Moskwę. To słuszny gniew ludu sprowadził na nią karę. Kto mógłby winić jego, świętego męża?

      Jest martwa. Jego zemsta została dopełniona.

      Miała siedemnaście lat.

      Gdy tylko dotarł do swojej celi i zamknął za sobą drzwi, wybuchnął przypominającym szloch śmiechem. Śmiał się z tych wszystkich potakujących, pełnych uwielbienia tępych twarzy Moskwian, przyjmujących każde jego słowo jak Ewangelię, śmiał się też na wspomnienie twarzy Wasi i strachu w jej oczach. Śmiał się nawet z ikon na ścianie, z ich surowości i milczenia. Po chwili stwierdził, że jego śmiech przechodzi w płacz. Z gardła wydobywały się odgłosy cierpienia, wbrew jego woli. Musiał wetknąć sobie pięść do ust, żeby stłumić te dźwięki. Wasilisa nie żyje. To okazało się takie łatwe. Być może jako demon, czarownica, bogini istniała tylko w jego umyśle.

      Próbował się opanować. Ludzie byli w jego dłoniach niczym glina, a pożar Moskwy dodatkowo ich zmiękczył. Nie zawsze będzie aż tak łatwo. Jeśli Dymitr Iwanowicz odkryje, że Konstanty podburzał tłum, w najlepszym razie zobaczy w nim zagrożenie dla swojej władzy, a może nawet mordercę kuzynki. Konstanty nie był pewny, czy jego nowo zdobyte wpływy wystarczą, by stawić czoła gniewowi Wielkiego Księcia.

      Był tak pochłonięty łkaniem, chodzeniem w tę i we w tę po celi i biciem się z myślami, że nie zauważył cienia na ścianie, dopóki ten nie przemówił:

      – Płaczesz jak dziewczyna? Tej nocy czy każdej? Co ty wyprawiasz, Konstanty Nikonowiczu?

      Konstanty odskoczył, wydając dźwięk zbliżony do krzyku.

      – To ty – wyjąkał, oddychając jak dziecko, które boi się ciemności. Po czym dodał: – Nie. – I wreszcie: – Gdzie jesteś?

      – Tutaj – odrzekł głos.

      Konstanty odwrócił się, lecz zobaczył jedynie własny cień rzucany przez lampę.

      – Nie, tutaj. – Tym razem wydawało się, że to mówi ikona Najświętszej Marii Panny. Kobieca twarz pod złoceniem łypała na niego pożądliwie. To wcale nie była Maria Panna, lecz Wasia z rozpuszczonymi czerwono-czarnymi włosami, miała tylko jedno oko i pokrytą bliznami twarz. Konstanty zdusił krzyk przerażenia.

      Wtedy głos przemówił po raz trzeci, tym razem z jego pryczy, brzmiał w nim śmiech.

      – Nie, tutaj, nieszczęsny głupcze.

      Konstanty spojrzał i zobaczył… mężczyznę.

      Mężczyznę? Stwór na jego łóżku wyglądał jak mężczyzna, choć w żadnym monastyrze takiego nie widziano. Z uśmiechem rozpierał się na pryczy, miał potargane włosy i bose stopy. Ale jego cień… miał pazury.

      – Kim jesteś? – spytał Konstanty, oddychając szybko.

      – Nigdy wcześniej nie widziałeś

Скачать книгу