Idealna żona. Kimberly Belle

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Idealna żona - Kimberly Belle страница 4

Idealna żona - Kimberly Belle

Скачать книгу

choć jeśli komuś to pani powtórzy, zaprzeczę, że kiedykolwiek tak powiedziałam. – Uśmiecha się, jakbyśmy były najlepszymi kumpelami, więc robię to samo.

      Wskazuję ręką na plik w jej dłoni.

      – Nie dostałam jeszcze odcinków płacowych, dlatego załączyłam kopię umowy.

      Podrobionej, rzecz jasna, ale i tak wygląda na wystarczająco autentyczną. O ile jej koleżanka nie pracuje w dziale kadr, nikt prócz mnie i drukarki w bibliotece publicznej Pine Bluff nie ma pojęcia, że to fałszywka.

      Daję jej chwilę na przejrzenie reszty dokumentów, które są autentyczne. Moje prawdziwe prawo jazdy. Numer ubezpieczenia socjalnego. Adres – wróć – mój poprzedni adres. Cały ten plan opiera się na tym, by przyjęła spoczywające w jej dłoniach dokumenty, umożliwiając mi pozostawienie za sobą fałszywego śladu, a potem zniknięcie.

      Unosi wzrok znad pliku papierów i uśmiecha się szeroko.

      – Nieczęsto się zdarza, żeby trafił mi się obiecujący najemca z dokumentami bez zarzutu. O ile system nie wychwyci czegoś, co mogło mi umknąć, reszta procedury będzie tylko formalnością.

      Nie umiem stwierdzić, czy za jej słowami kryje się pytanie, czy ostrzeżenie. Uśmiecham się, zakładając, że nie chodzi o żadną z tych rzeczy.

      Dziewczyna kładzie papiery na biurku i sięga po myszkę.

      – W takim razie wprowadźmy pani dane do systemu.

      Ty i ja poznaliśmy się w McDonald’s, w oparach bijących ze smażonych na głębokim tłuszczu ziemniaków i w towarzystwie migreny, od której głowa pękała mi z bólu. To właśnie ona zaprowadziła mnie do tego miejsca, budząc we mnie rozpaczliwą potrzebę pożarcia zestawu Happy Meal. Magiczną, leczniczą kombinację skrobi, soli i fruktozy, która działa lepiej od każdej połkniętej przeze mnie tabletki. To jedyna rzecz, która jest w stanie zmniejszyć ucisk podobny do imadła zamykającego się na mojej czaszce i uspokoić szalejący żołądek.

      Siedziałam w okularach przeciwsłonecznych i skubałam frytki, a małe potworki wbijały w mój mózg gwóźdź po gwoździu, gdy znalazłeś się w przestrzeni pomiędzy stołami.

      – Co dostałaś?

      Nie odpowiedziałam. Mówienie sprawiało nieznośny ból, a poza tym nie miałam bladego pojęcia, o co pytasz.

      Wskazałeś palcem na pudełko obok mojego łokcia.

      – Czy do tych zestawów nie są dołączone zabawki? Co ci się trafiło?

      Przesunęłam okulary na czubek głowy i zajrzałam do środka.

      – Plastikowy żółty samochodzik.

      Wyciągnęłam go i podałam ci.

      – To autko z serii Hot Wheels.

      Położyłam zabawkę na krawędzi tacy.

      – Co takiego?

      – Jestem prawie pewien, że to dodge charger. Każdy chłopiec na świecie miał takie autko w którymś momencie swojego życia. Mój siostrzeniec ma ich chyba z milion.

      Byłeś niewiarygodnie przystojny. Charakteryzowała cię uroda, która zupełnie nie pasowała do scenerii zwykłego fast foodu. Zagadałeś do nieznajomej o dzieciach i postaciach z kreskówek. Wysoki, ciemnowłosy, dobrze zbudowany, z gęstymi wachlarzami rzęs i mocną, kwadratową szczęką. Pomyślałam, że pewnie masz włoskie albo greckie korzenie.

      Wyciągnęłam dłoń z samochodzikiem w twoją stronę.

      – Weź go i daj swojemu siostrzeńcowi.

      Twoje usta wygięły się w uśmiechu. Może w końcu węglowodany trafiły do mojego krwiobiegu, ale kiedy posłałeś go w moją stronę, ból nieco zelżał.

      Trzy dni później zakochałam się w tobie po uszy.

      Teraz, gdy otwieram przed sobą szklane drzwi restauracji, myślę o tobie. Inny stan, inny McDonald’s, ale wrażenia podobne. Wszystko pasuje w niemal poetycki sposób. Ty i ja kończący w tym samym miejscu, w którym zaczęła się nasza historia.

      W nozdrza uderza mnie zapach smażonych frytek i skwierczącego mięsa, wywołując falę mdłości i widmowy ból pulsujący w głębi czaszki, choć od miesięcy nie miałam migreny. To prawda, co mówią, że zapach jest największym katalizatorem wspomnień, nie powinno mnie więc dziwić, że jedno zaciągnięcie się powietrzem w McDonald’s jest w stanie wywołać początkowe stadium migreny. Połykam zapobiegawczo jedną tabletkę excedrinu i popijam ją wodą kupioną przy kasie.

      Jak na bar szybkiej obsługi położony u wylotu głównej drogi międzystanowej, lokal jest zaskakująco wyludniony. Przechodzę między prawie pustymi stolikami, rejestrując po drodze klientów rozsianych po sali. Wśród nich jest matka przeglądająca czasopismo, której dzieci obrzucają się nuggetsami z kurczaka, pryszczaty nastolatek oglądający na telefonie jakiś filmik z YouTube’a oraz para w podeszłym wieku siorbiąca brązową breję przez słomki.

      Wybieram stolik przy oknie z widokiem na parking. Rząd pick-upów połyskuje w popołudniowym słońcu, rywalizując o miano najbrzydszego. Olbrzymie opony z wypolerowanymi felgami, poręcze, uchwyty na strzelby, naklejki z łopoczącymi flagami na tylnej szybie. Chrześcijanie, wielbiciele broni i Trumpa, jeśli wierzyć naklejkom na zderzakach. Popularny, stereotypowy wizerunek mieszkańców Środkowego Zachodu, który jest w stu procentach prawdziwy.

      Kolejny stereotyp: samotna kobieta w okularach przeciwsłonecznych siedząca w barze szybkiej obsługi bez jedzenia z pewnością nie może mieć dobrych zamiarów. Przez chwilę rozważam kupno jednodolarowego posiłku w ramach przykrywki, ale jestem zbyt zdenerwowana, by jeść. Sprawdzam zegarek i staram się nie wiercić. Za trzy minuty wybije siedemnasta.

      Lepiej, żeby ten koleś Nick się nie spóźnił. Stanowi istotną część mojego planu, a ja nie mam czasu do stracenia. Za godzinę wrócisz z pracy do domu. Przejdziesz przez próg, spodziewając się, że zastaniesz mnie w kuchni, czekającą na ciebie z kolacją, po której bez przerwy będę musiała donosić ci gazety, piloty do telewizora i piwo, a potem przyjdzie pora na seks – choć to, czy twoje pożądanie będzie napędzała namiętność, czy wściekłość, to wieczna loteria. Ta myśl sprawia, że momentalnie robi mi się gorąco, a mięśnie w moim ciele napinają się bezwiednie pod wpływem intensywnej potrzeby podbiegnięcia do samochodu i ucieknięcia stąd, gdzie pieprz rośnie. Za godzinę od teraz, paręset kilometrów stąd, zaczniesz mnie szukać.

      – Skąd będę wiedziała, że to ty? – spytałam Nicka dwa dni temu w trakcie jedynej rozmowy telefonicznej, którą odbyliśmy. Zadzwoniłam z telefonu do obsługi klienta w Walmarcie po tym, jak skłamałam, że w moim aucie wysiadł akumulator.

      Nick i ja nigdy się nie spotkaliśmy. Nie wymieniliśmy się zdjęciami ani nawet podstawowym opisem wyglądu zewnętrznego. Jeszcze tydzień temu nie wiedziałam o jego istnieniu.

      Nick parsknął śmiechem.

      – Niby co mam zrobić, trzymać w zębach różę? Nie martw się. Od razu mnie poznasz.

      Zerkam

Скачать книгу